Za dzisiejszy stan polskiego teatru nie odpowiada żaden układ, żaden spisek, żadna szara sieć nie oplotła krytyków. Przemiany teatralne, których jesteśmy świadkami, wiążą się po prostu ze zmianami generacyjnymi. My, recenzenci, musimy się z tym pogodzić i ze wszystkich sił próbować zrozumieć, o co tym "nowym" chodzi - Łukasz Drewniak zabiera głos w dyskusji Dziennika na temat polskiej krytyki teatralnej zainicjowanej przez Tomasza Mościckiego.
Ech, te sezony ogórkowe w polskiej prasie... Kiedyś wakacyjną porą zasypywano nas artykułami o UFO. Teraz dyżurnym tematem staje się ku mojemu przerażeniu niekończąca się dyskusja o stanie polskiej krytyki teatralnej. Rok temu na łamach "Tygodnika Powszechnego" miała miejsce podobna awantura, teraz na nowo roznieca ją "Dziennik". Znów ci sami ludzie dostają szansę na wygłoszenie tych samych "słusznych" poglądów. Efekt? Nikt nikogo nie przekona, parę osób obrazi się na siebie jeszcze bardziej, obraz degrengolady środowiska zostanie wzmocniony. Skoro jednak redakcja chce igrzysk, to igrzyska będą. Opinie Tomasza Mościcldego na temat polskiego środowiska teatralnego są od lat bardzo wyraziste. Kryzys polskiego teatru to skutek podejrzanej działalności krytyki polskiej: to przez nią "zniknął teatr literacki, upada aktorskie rzemiosło". Króluje "lans" mód. Krytycy kierują się w swoich tekstach wyłącznie prywatą. Zamiast się spierać o sztukę, rz