„Teoria zmęczenia” w reż. Bartłomiej Juszczak w Teatrze KTO w Krakowie. Pisze Rafał Turowski na stronie rafalturow.ski.
Ciekawe, że - choć zarówno reżyser, jak i pozostali (chyba wszyscy) twórcy należą do generacji Z bardzo dbającej o równowagę między pracą a życiem prywatnym, to - Teoria zmęczenia jest zdecydowanie ponadpokoleniową próbą zastanowienia się nad naszym – z przeproszeniem – zapieprzem. Nad jego sensownością i konsekwencjami, przede wszystkim zdrowotnymi, z bezsennością na czele. Jak to się zatem dzieje, że chociaż pracujemy bardzo wydajnie i wykonawszy swoje zadania moglibyśmy skupiać się na marzeniu o niebieskich migdałach, poświęcaniu się pasjom bądź wydawaniu pieniędzy, to jednak świat zmusza nas do dania z siebie jeszcze więcej? Że - mając już te ciężko zarobione pieniądze, chcemy ich jeszcze więcej? Taka to „uroda” systemu, czy - ta usterka jest jednak w nas?
Wbrew pozorom nie mamy do czynienia z teatrem politycznym, jakąś radykalną krytyką kapitalizmu czy czymś w tym stylu, nie. To raczej próba przyjrzenia się – zresztą z dużą dawką czułości, uważności i humoru - naszym poczynaniom zawodowym, z cicho wybrzmiewającym w tle, od wieków aktualnym pytaniem – quo vadis, domine?
Przedstawienie jest pewnego rodzaju hybrydą, posługującą się i słowem i ruchem, oba te języki wydają się być użyte na tych samych prawach; błyskotliwemu tekstowi towarzyszy świetna choreografia (na scenie oglądamy czworo studentów aktorstwa Wydziału Teatru Tańca AST) powstała do porywającej muzyki Michała Smajdora.