– To był facet, który przeszedł bardzo dużo w swoim życiu – mówi o Hansie Ch. Andersenie Krzysztof Rzączyński, dyrektor Teatru Andersena i reżyser spektaklu, którego bohaterem jest właśnie patron lubelskiego teatru. Ale to nie premiera spędza sen z oczu artystów, a widmo rychłej przeprowadzki w miejsce, gdzie nawet nie ma teatralnej sceny.
„Ostatnia podróż Andersena”, którego premiera odbyła się w sobotę 8 marca, to spektakl skupiony wokół Hansa Christiana Andersena – postaci barwnej i niejednoznacznej oraz na motywach jego wybranych baśni. Andersen pod koniec swojego życia wybiera się w podróż do swego rodzinnego miasta – Odense, gdzie ma odebrać tytuł honorowego obywatela. Spektakl przeznaczony dla dorosłych i młodzieży od 13. roku życia.
„Miasto w naszej sprawie milczy”
W sytuacji, w jakiej obecnie jest teatr, tytuł spektaklu wydaje się być symboliczny. Nad instytucją wisi widmo przymusowej wyprowadzki z centrum miasta na Felin – do Parku Naukowo-Technologicznego. Na czas remontu swojej stałej siedziby przy ul. Narutowicza Teatr Osterwy chce się przenieść do Centrum Spotkania Kultur. A choć budynek jest ogromny to miejsca na dwa teatry tam nie ma. Teatr Andersena ma się więc z CSK wynieść.
Do tematu przymusowej przeprowadzki odnieśli się na wczorajszej konferencji prasowej ci, których to najbardziej dotyczy – aktorzy.
Bartosz Siwek, który wciela się w postać Hansa Ch. Andersena: – Mam wrażenie, że miasto milczy w naszej sprawie, co jest trochę niepokojące. Wszyscy chcielibyśmy zostać w CSK. Mamy tu swój kąt, miejsce i markę, publiczność też się przyzwyczaiła. Czas najwyższy, żeby fundamenty na Kunickiego zostały już wylane. Wtedy nie będziemy musieli się błąkać i produkować w mediach na ten temat.
– Mam duże marzenie, żeby to był czas, by przyzwyczajać naszych widzów, że gramy również dla dorosłych, a nie dlatego, że trzeba do nas przyjechać do innego miejsca – stwierdziła aktorka Matylda Matuszak.
Chodzi o planowaną stałą siedzibę teatru, czyli dawny Dom Kultury Kolejarza przy ul. Kunickiego. Ratusz wielokrotnie zapowiadał powstanie w tej przestrzeni Centrum Sztuki Dzieci i Młodzieży. Ale podobnie jak inna szeroko zapowiadana inwestycja – nowy stadion żużlowy, ta również pozostaje w sferze marzeń i bliżej nieokreślonych planów. Dokumentacja projektowo-kosztorysowa wprawdzie już jest (kosztowała 4,18 mln zł), choć jeszcze niezatwierdzona – trwa ocena jej prawidłowości. Gorzej ze źródłami finansowania – Ratusz wprost przyznaje, że trudno je w tej chwili wskazać.
Teatr bezdomny od urodzenia
– Apelujemy do pana marszałka Jarosława Stawiarskiego i prezydenta Krzysztofa Żuka, by nas status został uspokojony. Chcielibyśmy tu zostać, jest to chyba najbardziej logiczna ze wszystkich decyzji, i doczekać do zbudowania dla nas nowej siedziby. Mam nadzieję, że za chwilę inwestycja ruszy – mówi dyr. Krzysztof Rzączyński.
Podkreślał, że przenosiny to przedsięwzięcie trudne nie tyle logistycznie, co psychologicznie. – Teatr to żywy organizm, bardzo złożony konglomerat ludzi: artyści, technicy, pracownicy administracyjni. Tu jest dużo emocji.
– Prosimy o namysł w tej sprawie i spotkanie. Są lepsze wyjścia niż mocnymi cięciami przenoszenie tak dużej instytucji – apeluje do prezydenta i marszałka szef Teatru Andersena.
Lubelski teatr dziecięcy od początku swojej działalności nigdy nie miał swojej własnej stałej siedziby. Od momentu powstania, czyli od 1954 r., przez kilkadziesiąt lat dzierżawił przestrzenie klasztorne od o. Dominikanów na lubelskim Starym Mieście. Ze względu na pogarszające się warunki lokalowe 9 lat temu przeniósł się do Centrum Spotkania Kultur.
– Lublin jest jedynym miastem wojewódzkim, gdzie teatr nie ma swojej stałej siedziby. Nawet Rabka, Kalisz, Kielce mają swoje miejsca – powiedział Rzączyński.
To sala konferencyjna, nie teatralna
Przeprowadzka na Felin nie pasuje aktorom z kilku powodów. Po pierwsze – boją się, że stracą część publiczności – jak to miało miejsce przy poprzednich przenosinach. Po drugie – sala w Parku Naukowo-Technologicznym przy ul. Dobrzańskiego ich zdaniem do wystawiania spektakli kompletnie się nie nadaje.
– Tam jest duża sala konferencyjna, to nie jest sala teatralna. Ona wymaga głębokiej adaptacji, kolejnych wydatków. Tam nie ma sceny, jest zaledwie kilka metrów, gdzie można występować – tłumaczy dyrektor Rzączyński. Koszt adaptacji sceny do swoich potrzeb wycenia na ok. 1 mln zł.
Park Naukowo-Technologiczny, podobnie jak CSK, jest w pieczy marszałka województwa. Tymczasem Teatr Andersena to instytucja gminy Lublin. Lubelski Ratusz zapewnia, że rozpoczął poszukiwanie nieruchomości, która zabezpieczałaby warunki lokalowe Teatrowi Andersena.
– Kilkakrotnie rozmawiałem z prezydentem Żukiem – mówi szef Andersena. I dyplomatycznie dodaje: – Wiem, że Urząd Miasta rozważa różne alternatywy. Trwają prace nad znalezieniem alternatywnych możliwości ulokowania nas. Ale to też nie będzie dobre rozwiązanie. Najlepszym będzie zostawienie nas tutaj.
Rozmowy dwustronne, zamiast trójstronnych
Wprawdzie Justyna Budzyńska, z-ca dyrektora CSK ds. administracyjnych wykluczyła ostatnio, by dwa teatry zmieściły w gmachu przy pl. Teatralnym, to dyr. Rzączyński jest w tej kwestii bardziej optymistyczny. – Tutaj jest dużo przestrzeni. Jest duża sala operowa, jest sala kameralna Andersena. W całym tym konglomeracie jest przecież scena, która należy do Teatru Muzycznego (Opery Lubelskiej – red.). Jeśliby stworzyć okrągły stół i gdybybyśmy spróbowali się dogadać to zapewne jakiś kompromis były możliwy.
Do rozmów, jak przekazał Marcin Szewczak (członek zarządu województwa odpowiedzialnego za kulturę), ma w poniedziałek zasiąść nowy dyrektor CSK Michał Chorosiński oraz dyrektor Teatru Osterwy Redbad Klynstra. – Ja nie dostałem zaproszenia – przyznaje szef Teatru Andersena. I dodaje, że rozmawiał z dyr. Chorosińskim. – Bardzo wyraźnie powiedziałem, jaka jest nasza intencja, zaproponowałem mu współpracę na poziomie artystycznym, że dużo rzeczy można robić wspólnie.
Środowisko murem za Andersenem
Pisaliśmy już o liście, który pracownicy i widzowie Teatru Andersena skierowali do marszałka Jarosława Stawiarskiego (PiS), pisaliśmy też, że z Andersenem solidaryzuje się także Teatr Osterwy (dyrekcja i aktorzy). – Bezprecedensowa sytuacja w skali Polski. Ten list był dla nas bardzo ważny – uważa Krzysztof Rzączyński.
Ale głosów poparcia jest więcej. Do marszałka Stawiarskiego w tej sprawie napisali przedstawiciele lubelskich środowisk kulturalnych skupieni wokół Konsorcjum pn. Unia Lubelskich Operatorów Kultury. Podnoszą, że Teatr Andersena „to instytucja kluczowa dla wychowania kolejnych pokoleń świadomych i zainteresowanych kulturą odbiorców i odbiorczyń, którzy za kilka lat świadomie wypełnią wnętrza naszych instytucji, stając się publicznością realizowanych przez nas wydarzeń”, jak również „pełni bardzo ważną rolę w kontekście uzyskanego przez Lublin tytułu Europejskiej Stolicy Kultury w 2029 roku”.
Pod listem swoje podpisy złożyli m.in.: Michał Karapuda (dyrektor Teatru Starego), Grzegorz Rzepecki (dyrektor Warsztatów Kultury), Ryszard Kalinowski (kierownik Lubelskiego Teatru Tańca).
Zaniepokojenie wyraził też Polski Ośrodek Lalkarski POLUNIMA, który zwraca się do marszałka „z prośbą o odroczenie decyzji i znalezienie rozwiązania, które nie będzie związane z ryzykiem destabilizacji Teatru Andersena i pozwoli kontynuować działalność artystyczną w Centrum Spotkania Kultur”.