EN

26.04.2021, 17:52 Wersja do druku

Teatr w sieciach, czyli subiektywny przegląd teatralnych projektów zrealizowanych w ramach programu „Kultura w sieci”

"Kroniki zarazy" / fot. Magda Hueckel

Wśród projektów zrealizowanych przez twórców teatralnych znajdują się nie tylko spektakle czy wideo-performanse, które usiłują oswoić internetowe medium. Przeglądając owoce pracy beneficjentów „Kultury w sieci”, natrafimy także na cykle rozmów, podcasty, wykłady, słuchowiska, festiwale online, a nawet platformy internetowe - pisze Szymon Kazimierczak w magazynie Nowy Napis Co Tydzień.

Pandemia wywołała kryzys, jakiego świat kultury dawno nie widział. Nie wdając się w dywagacje, która z branży kulturalnych przez ostatni rok dostała po głowie najmocniej, trzeba powiedzieć, że w sposób szczególny obostrzenia spowodowane epidemią COVID-19 odczuł i nadal – pomimo niedawnego otwarcia – odczuwa teatr. Sytuacja ta uderza bowiem w same podstawy tej dziedziny sztuki: uniemożliwia spotkania ludzi w jednym miejscu i czasie, zwłaszcza w zamkniętych pomieszczeniach.

Puste skorupy teatralnych budynków długo wywoływały frustrację i tęsknotę widzów, ale dla pracowników tej branży oznaczały coś znacznie gorszego. Pandemia często obnażała kruchość i wady systemu pracy w teatrze. W zupełnie dramatycznych sytuacjach znaleźli się choćby artyści-freelancerzy, stanowiący dużą część środowiska. Ci w teoretycznie lepszym położeniu, na przykład aktorzy zatrudnieni na umowę o pracę, swoje zarobki opierają przede wszystkim na honorariach za próby i wyjścia na scenę, nie zaś na, często rachitycznych, pensjach. Ludzie teatru musieli w pandemii szukać dla siebie alternatywnej przestrzeni do twórczego działania i zarobkowania z tego, co umieją – dlatego niemal od razu plany i nadzieje skoncentrowały się na bezpiecznej pod względem sanitarnym przestrzeni, czyli Internecie.

W marcu 2020 roku instytucje teatralne nie były jeszcze gotowe na streamowanie przedstawień, co już jesienią zeszłego roku stało się praktycznie normą. Proponowały nam natomiast internetowe projekcje swych archiwalnych zasobów (często dość beztrosko, nie dbając o prawa autorskie). W mediach społecznościowych nastąpił tymczasem wysyp spontanicznych, cyfrowych inicjatyw artystów: w większości czytań, monologów, scen czy recitali nagrywanych w domowych warunkach, kamerką telefonu lub laptopa, z mieszkaniem twórcy jako scenografią. Były one w większości gorącą reakcją na okoliczności, gestem mówiącym „nie poddamy się” czy po prostu „pamiętajcie o nas”. Ówczesne wzmożenie wzbudzało sympatię i pozwalało poczuć solidarność z twórcami, ale nie budowało bardziej dalekosiężnej perspektywy małżeństwa teatru z internetowym medium. Dość szybko zorientowaliśmy się też, że posadzenie aktora przed kamerą laptopa to za mało, by uzyskać „sztukę w sieci”.

Na przełomie marca i kwietnia 2020 roku nikt jeszcze nie wiedział, jakiego rozwoju wydarzeń należy się spodziewać. Dało się już za to słyszeć głosy malkontentów, przypominające oczywistość, że teatr-online to oksymoron, bo nie ma teatru bez spotkania. Także tych, którzy twierdzili, że skoro artyści udostępniają swoją pracę w Internecie za darmo, to właściwie po co im poważne warunki zatrudnienia czy mecenat państwa? Z drugiej strony dostrzec można było też pewną ekscytację nową sytuacją. Niektórzy twierdzą, że związek Internetu i teatru jest przyszłością tej sztuki – przyszłością, która dzieje się na naszych oczach.

W całej tej niepewności jedno było bezdyskusyjne: oczekiwanie rządowego planu pomocowego dla sektora kultury. Pomoc przyszła między innymi pod postacią „Kultury w sieci”, jednego z flagowych pandemicznych programów Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, rozpisanego w ekspresowym tempie i równie szybko procedowanego, co należy policzyć jego twórcom na plus. Budżet głównej części wynosił sześćdziesiąt milionów złotych i został rozdysponowany między 1 182 podmioty prowadzące działalność kulturalną – wśród nich miejskie, wojewódzkie i prywatne instytucje czy organizacje pozarządowe. Pozytywnie rozpatrzonych projektów z zakresu teatru, dramatu, opery czy tańca jest mniej więcej setka, a więc nawet nie 10% całego programu. Druga – stypendialna – część „Kultury w sieci” to dwadzieścia milionów złotych przeznaczone na twórcze stypendia, które trafiły już do indywidualnych artystów. Tutaj wsparto 2 223 osób, z czego 101, czyli już niecałe 5%, w kategorii „Teatr”.

Strategia Ministerstwa spotkała się wówczas ze skądinąd zrozumiałą krytyką. Pomoc socjalna dla artystów okazywała się niewystarczająca: do połowy kwietnia wpłynęło około 750 wniosków o jednorazowe zapomogi, z czego 327 miało zostać rozpatrzonych pozytywnie (artyści przepytywani przez radio TOK.FM mówili o przyznanych kwotach wahających się między 1 800 a 3 000 zł[1]). Dwudziestopięciomilionowy budżet przeznaczony na indywidualne wsparcie dla artystów pojawił się dopiero jesienią, zaś wiosną ogłoszenie „plebiscytu” na najlepsze projekty zamiast szeroko zakrojonej pomocy socjalnej, raziło wielu… „Kulturze w sieci” zarzucano także wykluczenie tych twórców, którzy nie odnajdują się w projektowej rzeczywistości, lub po prostu w kryzysowym czasie nie są w stanie przystąpić do tego typu konkurencji[2]. Kontrowersje wśród środowisk artystycznych wzbudzała także stypendialna część „Kultury w sieci”. Ministerstwo wyraźnie nie doszacowało bowiem ich potrzeb: gdy resort zorientował się, jak duża jest skala zgłoszeń do programu, podwoił liczbę przyznanych stypendiów, jednocześnie… skracając okres wypłat z sześciu do trzech miesięcy. W efekcie wielu stypendystów musiało ex-post weryfikować już przygotowane i przemyślane harmonogramy projektów, co często odbierało im sens: inaczej bowiem planuje się półroczną pracę, inaczej kwartalną.

W programie liczyło się danie artystom płatnego zajęcia, wytworzenie nowych dzieł, a także zwiększanie cyfrowych kompetencji odbiorców i twórców kultury. Z drugiej strony można było mieć obawy, że w tych warunkach powstaną dziesiątki internetowych wydarzeń niedopracowanych, niedopromowanych (a więc takich, które do nikogo nie trafią) czy po prostu nieumiejętnie korzystających z internetowego medium. Spekulować już jednak nie trzeba, bo dotacje zostały przyznane, program rozliczony, a widzowie mogą się cieszyć owocami pracy artystów. Jakie one są?

Na pewno różnorodne pod względem form i funkcji. Wśród projektów zrealizowanych przez twórców teatralnych znajdują się nie tylko spektakle czy wideo-performanse, które usiłują oswoić internetowe medium. Przeglądając owoce pracy beneficjentów „Kultury w sieci”, natrafimy także na cykle rozmów, podcasty, wykłady, słuchowiska, festiwale online, a nawet platformy internetowe. W trakcie prac na tym artykułem postanowiłem przede wszystkim docenić wysiłki artystów i twórców tych, którzy nie dość, że pracowali w trudnych warunkach, to nieraz musieli szybko przyswoić zasady nowego medium i niejako na nowo wymyślić język komunikacji ze swoimi widzami. Skupię się więc na przeglądzie w mojej opinii udanych i ciekawych projektów. Tych, które zwyczajnie chciałbym polecić Państwa uwadze.

Współczesny dramat jako rapowy album

Wrocławski Teatr Lalek pod dyrekcją Jakuba Krofty od kilku dobrych lat nadaje na tych samych falach, co jego młodzi widzowie. Teatr ten znalazł niemal bezbłędny język komunikacji z młodzieżą: szczery, nieprotekcjonalny i atrakcyjny. Nieźle też poradził sobie w pandemii, biorąc na warsztat Ceremonie albo polskie rymowanki – dramat Andrzeja Błażewicza, finalisty Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej z 2019 roku. Tekst opowiada o młodym mężczyźnie, który podczas rodzinnego spędu odkrywa związki swoich dziadków z historią rzezi wołyńskiej. Twórcy wrocławskiego projektu zdecydowali się „wystawić” dramat Błażewicza w formie… hip-hopowego albumu, wraz z towarzyszącą mu wizualizacją. To niekonwencjonalna, ale zarazem bardzo trafna decyzja: Ceremonie są bowiem napisane w konwencji rapowej nawijki.

Twórcy tego ponadgatunkowego dzieła pod wodzą reżyserki Marty Streker w sposób nieskłamany pokazali coś, czego nie zdołano uchwycić w prapremierowej realizacji w Teatrze Miejskim w Gdyni: młodzieńczą perspektywę. To najpewniej efekt zatrudnienia fachowców w swoich dziedzinach: muzykę wyprodukował znany choćby z zespołu Pogodno Jacek Szymkiewicz, zaś efektowną, momentami psychodeliczną wizualizację przygotował kolektyw twórców wizualnych: Michał Jankowski, Julia Kosmynka, Katarzyna Leks. Świetnie wyzyskali oni z tekstu Błażewicza także mikrotematy, takie jak choćby rozproszona percepcja pokolenia millenialsów: wymowna jest scena, w której bohater wiedzę o rzezi zgłębia… siedząc na toalecie z telefonem w ręku, wpisując w wyszukiwarkę hasło „Wołyń”. Wyświetlane na ekranie obrazy płonących domów przecinają mu zdjęcia Nike’ów w promocyjnej cenie… „Chciałbym zarapować o Wołyniu, ale nie potrafię” – wyznaje dźwigający jarzmo postpamięci bohater, dla którego historia znana z podręczników staje się namacalna.

LINK do strony.

Na pandemię – Boccaccio

Legnicki zespół Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w feralnym 2020 roku sięgnął z kolei po epidemiczną literaturę, czyli Dekamerona Giovanniego Boccaccia – dzieło będące śladem po XIV-wiecznej epidemii dżumy we Włoszech. Jak pamiętamy, klamrą narracyjną stu erotyczno-satyrycznych nowel jest spotkanie młodych ludzi na przedmieściach Florencji, którzy w tych trudnych czasach opowiadają sobie dla otuchy niewybredne historie. Czy zatem legnicki zespół pod przewodem Jacka Głomba proponuje widzom w Internecie beztroski eskapizm? Nie do końca.

Dwuczęściowy spektakl także ma klamrę, ale jest nią relacja z klaustrofobicznego mieszkania aktora, który po dniach i tygodniach kwarantannowej samotności, odpala laptop i spotyka tam w telekonferencyjnych okienkach swoich kolegów i koleżanki z teatru. Każdy z nich, jak u Boccaccia, opowiada, a raczej chałupniczo inscenizuje przed kamerą, wybrany fragment Dekameronu. Każdy na przeróżne sposoby. Legnicki wideo-spektakl rozpada się na kilkanaście epizodów: indywidualne dzieła poszczególnych artystów Modrzejewskiej. Mamy tu i aktorskie formy (świetna Joanna Gonschorek w przewrotnej reinterpretacji historii o wyprawie po rady do króla Salomona), prywatny dziennik z życia w pandemii (epizod Katarzyny Dworak i Pawła Wolaka), ale i kilka prób animowanej narracji (na przykład opowieść o chciwym bracie Cipolli, który w interpretacji twórców dostał twarz… Tadeusza Rydzyka).

Legniccy artyści wyciągają z opowiastek Boccaccia współczesne akcenty, nieraz przepisując je na dzisiejsze realia. Robią to na ogół z wdziękiem i nie zapominając o tym, że Dekameron ma także pokrzepiać w trudnych czasach.

Inne ciała

Teatr 21 to zespół aktorów z zespołem Downa i autyzmem, działający prężnie od kilkunastu lat. Sławę przyniosły mu nie tylko świetne artystycznie premiery, w których artyści ci mówią swoim głosem o swoich sprawach, ale i równościowe metody pracy liderki Justyny Sobczyk, dążące do upodmiotowienia aktora i zrywające ze stereotypem teatru osób z niepełnosprawnościami jako „teatru terapeutycznego”. Niedawno grupa ta powołała w Warszawie społeczno-artystyczną instytucję, Centrum Sztuki Włączającej: Downtown, gdzie chce rozszerzać swoją działalność, zapraszając innych artystów i działaczy. W jego ramach zrealizowano dofinansowany w „Kulturze w sieci” projekt Exit.

Jego koncepcja, jak informują twórcy, zrodziła się z inspiracji historią Rebecci Horn – niemieckiej artystki body-art i rzeźbiarki, która na skutek pracy z toksycznymi materiałami doświadczyła choroby i żmudnej rekonwalescencji, co zaburzyło normalne funkcjonowanie jej ciała, a w efekcie także znacznie utrudniło pracę i relacje społeczne. Horn, niejako w odpowiedzi na tę sytuację, zaczęła tworzyć dzieła badające możliwości przedłużania czy zmodyfikowania funkcji ciała.

Piątka artystów-performerów zaproszonych do projektu Exit to ludzie, którzy na różne sposoby odnoszą się do tej koncepcji – często eksponując doświadczenie własnej niepełnosprawności. Tak jest w zapisie performansu, w którym Daniel Kotowski, niesłyszący artysta, staje się swoistym medium dla wypowiedzi widzów „zadających” mu słowa do wypowiedzenia. „Inne” ciało w przestrzeni sztuki pokazuje także portugalska choreografka Diana Niepce, która wskutek wypadku doświadczyła paraliżu czterokończynowego, całkowicie zmieniającego motorykę jej ciała i praktycznie uniemożliwiającego samodzielny taniec. W wideo Exist oglądamy przejmującą i niezwykle zmysłową choreografię, w której towarzyszy jej partner. Warto także wybrać się na wideo-spacer z Karoliną Wiktor, performerką znaną z duetu Grupa Sędzia Główny, która przejmująco opowiada o swoich zmaganiach z poudarową afazją.

LINK do strony projektu.

Taneczne archiwum

Polski Teatr Tańca w Poznaniu przygotował zaś trzyczęściowy projekt wideo, który poświęcony jest niedawnym produkcjom tej sceny. Trucizna wreżyserii i choreografii Marty Ziółek, Fabula Rasa Macieja Kuźmińskiego oraz No More Tears Ivo Vedrala i choreografki Krystyny Szydłowskiej dzięki „Kulturze w sieci” dostały swoje wideo-suplementy, mogące rozszerzyć teatralne doświadczenie widzów. To trzy spojrzenia za kulisy tych spektakli, choć nie są to sensu stricto dokumenty typu „making-of”, ale raczej artystyczne dodatki do dzieł, funkcjonujące trochę jak autokomentarze, momentami (zwłaszcza takie jest piękne Fabula Rasa Kuźmińskiego) dające się oglądać jak autonomiczne wideo-performanse.

Pocztówka z 2020

Interesującym i bardzo twórczym projektem sfinansowanym dzięki „Kulturze w sieci” jest internetowy serial Kroniki zarazy. Spotkały się w nim talenty kilku twórców, prywatnie dwóch artystycznych małżeństw: aktorki i reżyserki Leny Frankiewicz, twórcy teatru lalek Tomasza Maśląkowskiego, fotografki i artystki plastycznej Magdy Hueckel i reżysera filmowego Tomasza Śliwińskiego. Rozbita na dziewięć epizodów, trochę autentyczna, a trochę fikcyjna historia, opowiada o kilku pierwszych tygodniach pandemii z perspektywy Maleny (Frankiewicz) i jej rodziny. O lękach, niepewności, frustracji – które rosną z odcinka na odcinek, zwłaszcza że wśród domowników znajduje się dwójka dzieci, przez bohaterkę pieszczotliwie nazywanych „szarańczą”.

Kroniki zarazy dają widzom wiele przestrzeni na utożsamienie z „rozkminami” wrażliwej Maleny, ale pozwalają też na odbycie z ich twórcami naprawdę ekscytującego lotu wyobraźni. Estetyka domowego wideo z elementami aktorskimi i quasi-dokumentalnymi miesza się tu z kolażowymi animacjami Hueckel i estetyką teatru przedmiotu, za co odpowiedzialny jest Maśląkowski, aktor Wrocławskiego Teatru Lalek. Kroniki zarazy mają posmak DIY-owej produkcji, w najlepszym tego określenia znaczeniu. Chropowatość niektórych środków wyrazu sprawia, że historia bohaterki staje się bardziej ludzka i przystępna.

Pewnie za kilka lat serial ten będzie oglądało się jak barwną pocztówkę z przeszłości, bo czule, z humorem, ale i powagą rejestruje pierwsze dni i tygodnie lockdownu w Polsce. I jest zarazem jednym z ciekawszych przykładów, jak twórczo artyści odpowiadali na pandemię i wynikający z niej kryzys.

Seniorzy mają głos

Lena Frankiewicz jest także autorką innego świetnego projektu, który warto wspomnieć w kontekście „Kultury w sieci”. Artystka w ramach stypendialnej części programu namówiła szóstkę aktorów starszego pokolenia na szczere rozmowy przed kamerą, które dziś można oglądać pod tytułem Aktorzy / Seniorzy. To szczególny zapis spotkań z Ireną Rybicką, Barbarą Wrzesińską, Mirosławą Olbińską, Janem Englertem, Niko Niakasem oraz Dymitrem Hołówką, których Frankiewicz przepytuje o młodość, sztukę, karierę, etos, stosunek do zawodu, a także o sprawy bieżące.

Ta zróżnicowana pod wieloma względami grupa otwiera się przed nami, mówi o aktorstwie rzeczy niebanalne, zaskakujące i robi to w sposób niespieszny – nieczęsto dziś ogląda się tak prowadzone spotkania z artystami. Rozmowy te są przede wszystkim poruszającym świadectwem uwiedzenia zawodem aktora. Liczy się w nich także oddanie głosu starszym artystom, co dziś szczególnie istotnie – to w końcu o naszych bliskich seniorów boimy się w tych trudnych czasach najmocniej. Pięknym dodatkiem do wywiadów przeprowadzonych przez Lenę Frankiewicz są wieńczące każdy odcinek aktorskie „solówki” bohaterów projektu: recytacje wierszy czy fragmenty monologów.

Słuchowisko, czyli sztuka wizualna

Reżyser teatralny Michała Zadara twierdzi podobno, że słuchowisko jest w istocie sztuką wizualną, ponieważ w tym gatunku chodzi o wywołanie obrazów w głowie słuchacza za pomocą dźwięku. Po wysłuchaniu Fantazego, którego zrealizował pod szyldem gdyńskiej Centrali w ramach „Kultury w sieci”, należałoby zgodzić się z tą cokolwiek przewrotną tezą. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą narratorki, która barwnym głosem Anny Cieślak prowadzi za rękę słuchacza, czytając dopisane przez twórców didaskalia, rzucając współcześniejsze światło na postawy bohaterów sztuki Juliusza Słowackiego. Ten słuchowiskowy Fantazy to przede wszystkim moralna opowieść o uprzedmiotowieniu kobiet, którymi rozgrywają w imię własnych interesów mężczyźni, czyniąc je przedmiotem transakcji i intryg.

Dzięki współczesnej narratorce, która pozostaje w bliskiej relacji ze słuchaczem, ale i muzyce Jana Duszyńskiego, uzupełnionej o fragmenty z Rachmaninowa, czujemy się jakby wewnątrz współczesnego dramatu filmowego. Nie bez znaczenia jest też fakt, że Zadara wyreżyserował niedokończony dramat Słowackiego z obsadą aktorów o świetnych umiejętnościach głosowych: by wymienić tylko Arkadiusza Brykalskiego w tytułowej roli, Barbarę Wysocką jako Idalię czy Edwarda Linde-Lubaszenko, który wcielił się w rolę Majora.

Wałbrzyskie podcastowisko

Rosnącą – chyba zwłaszcza w pandemii – modę na podcasty podchwycił z kolei Teatr im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu, który zainicjował cykl nagrań na platformie streamingowej Spotify. Są to nagrania najczęściej domowe, wykonane przez artystów związanych z wałbrzyską sceną – choć od strony technicznej wykonane bardzo klarownie, łącznie z charakterną oprawą muzyczną i pysznym dżinglem zrealizowanym przez zespół POLPO MOTEL. Do wyboru mamy na przykład podcast Angeliki Cegielskiej i Pawła Świątka – aktorsko-reżyserskiej pary opowiadającej o domowym życiu z dwójką dzieci w początkach pandemii. Warto posłuchać, choćby ze względu na rodzinne wykonanie Lokomotywy Juliana Tuwima, które jest częścią podcastu. Młodzi aktorzy Kinga Zygmunt i Wojciech Świeściach opowiadają z kolei o początkach swojej kariery i dają próbkę wokalnych talentów, zaś aktorka Irena Wójcik – prywatnie miłośniczka gór – wraz z gośćmi zabiera słuchaczy na wycieczkę krajoznawczą po wałbrzyskim szlaku: od zamku Książ do ruin Starego Księża. Zachęcam jednak zwłaszcza do przesłuchania odcinka nagranego przez Karola Nepelskiego – kompozytora młodego pokolenia, związanego z wałbrzyskim teatrem. Nepelski niezwykle zajmująco opowiada o związkach ze swoim mistrzem Krzysztofem Pendereckim i ilustruje wypowiedź fragmentami własnych nietuzinkowych, awangardowych utworów.

LINK.

Offowcy mają bazę

O tym, jak sieciować środowisko teatrów offowych wie dobrze Fundacja Teatr Nie-Taki, odpowiedzialna między innymi za wydawanie kwartalnika „nie!takt” – którego łamy od kilku lat poświęcane są twórczości i pracy niezależnych zespołów – czy za współprowadzenie ich zrzeszenia, czyli Ogólnopolskiej Offensywy Teatralnej. Naturalną konsekwencją tych działań wydaje się stworzenie internetowej bazy rejestrującej działalność bardzo w Polsce licznych, ale i rozproszonych offowców. Powstały w ramach „Kultury w sieci” portal Off Baza to funkcjonalna przestrzeń, w której odnajdziemy spis działających w Polsce teatralnych zespołów niezależnych (wypada liczyć, że wobec dynamiczności zjawiska będzie on stale uzupełniany). Co istotne – profile poszczególnych grup na portalu zawierają nie tylko twarde dane, ale i autorskie opisy wyjaśniające charakter ich twórczości i działalności. Interesującym uzupełnieniem portalu jest Baza Warsztatów teatralnych online, które opracowali na potrzeby projektu członkowie najciekawszych polskich zespołów niezależnych: Teatr Brama z Goleniowa, Dada von Bzdülöw z Gdańska czy Chorea z Łodzi.

LINK.

Lekcje z Szekspira

Gdański Teatr Szekspirowski – dzieło niedawno zmarłego profesora Jerzego Limona – w ramach dotacji z „Kultury w sieci” stworzył portal internetowy Szekspir On//line, którego celem jest popularyzacja twórczości dramatopisarza ze Stratford. Twórcy inicjatywy zdają sobie sprawę, że w czasach, gdy odbieramy skrótowe komunikaty, ta skomplikowana i pisana archaicznym już językiem (pomimo coraz to bardziej współczesnych przekładów) twórczość dramatyczna może nastręczać problemów jego nowym odbiorcom. Chętnie powołują się przy tym na efektowny przykład: w sztukach Szekspira odnajdziemy ponad dwadzieścia tysięcy różnych słów, podczas gdy dziś przeciętna osoba z wyższym wykształceniem ma swoim zasobie średnio o połowę mniej, czyli dziesięć tysięcy.

Szekspir On//line jest jedną z odpowiedzi na ten problem. To popularyzatorski projekt online, którego twórcy skupiają się na pięciu sztukach Szekspira: HamlecieMakbecieRomeo i JuliiŚnie nocy letniej oraz nieco mniej znanych Wesołych kumoszkach z Windsoru. Każda podstrona bardzo efektownie zaprojektowanego portalu rozpada się na kilkanaście tematów dotyczących danej sztuki: mamy więc i dyskusje krytyków o współczesnych wystawieniach, rozmowy z aktorami o performatywnej sile sztuk Szekspira, wykłady i analizy poświęcone konkretnym wątkom dramatów, ale i scenariusze warsztatów. Portal może być świetnym miejscem dla licealistów, choć równie dobrze może służyć pogłębieniu wiedzy i uzupełnieniu kontekstów dla starszych czytelników.

LINK.

Teatr ZAR.net

Do niezwykle udanych projektów cyfrowych platform zaliczyć wypada także świetnie wymyśloną, zaprojektowaną i wykonaną stronę poświęconą Teatrowi ZAR: teatrzar.net. Nie chodzi przy tym wyłącznie o piękny i czysty projekt graficzny, ale o pogłębione treści i konteksty, dające wgląd w niezwykle ciekawą drogę tego wrocławskiego zespołu, który od lat praktykuje etos tak zwanego „teatru źródeł”, inspirując się w swojej twórczości tradycjami muzycznymi czy performatywnymi rozmaitych regionów świata, zwłaszcza krajów basenu Morza Śródziemnego.

Platforma teatrzar.net to z jednej strony bogato napisana, multimedialna historia zespołu, opisująca jego etnograficzne i artystyczne źródła, wskazująca konteksty czy rozmaite ludowe techniki muzyczne będące inspiracją dla działalności ZAR. Na stronie w zakładce „Źródła” możemy obejrzeć barwną opowieść o podróży założycieli teatru Jarosława Freta i Kamili Klamut po krajach śródziemnomorskich w poszukiwaniu lokalnych tradycji muzycznych. Opowiadana przez twórców historia jest też uzupełniona audio-biblioteką oryginalnych pieśni. W dziale „Konteksty” znajduje się wiele materiałów wizualnych i dźwiękowych, dokumentujących i rozszerzających pracę ZAR i rozszerzające spojrzenie na ich produkcje teatralne. Z kolei w zakładce „Lekcje” odnajdziemy serię inspirujących wykładów z zakresu teorii muzyki, prowadzonych przez jednego z aktorów zespołu Tomasza Wierzbowskiego. Interesującym uzupełnieniem platformy jest zrealizowany na jej potrzeby filmowy zapis spektaklu Anhelli. Wołanie.

LINK.

***

Ten skromny przegląd nie jest, rzecz jasna, wyczerpującym podsumowaniem teatralno-internetowych projektów w ramach „Kultury w sieci”. Nie jest tym bardziej próbą oceny działań Ministerstwa Kultury podczas pandemii. Działań, których „Kultura w sieci” stanowiła jedną ze składowych – wcale nie największą pod względem budżetu. Dla przykładu: uruchomiony jesienią Fundusz Wsparcia Kultury, czyli czterysta milionów złotych, miał rekompensować przychody stracone z powodu pandemii instytucjom, organizacjom pozarządowym czy przedsiębiorcom. Tutaj istotą było rozumienie sektora kultury jako jednej z gałęzi gospodarki. Ocenie nie podlegała, jak w „Kulturze w sieci”, artystyczna jakość pracy beneficjentów, ale wykazana przez podmiot prowadzący działalność kulturalną strata w przychodach. Co Ministerstwo podkreślało szczególnie, odpierając zarzuty o przyznawaniu publicznych środków celebrytom.

Chciałbym dodać jeszcze jedno zastrzeżenie do tej listy – w mojej opinii – udanych projektów „Kultury w sieci”. Ciesząc się i doceniając, że i takie miały szansę powstać, nie chciałbym, by mój artykuł był odebrany jako idealizacja całego przedsięwzięcia. Przygotowując tę listę, trafiałem na wiele prac beneficjentów i stypendystów „Kultury w sieci” miernych artystycznie, niedopracowanych na poziomie koncepcji i wykonania. Także niedopracowanych od strony technicznej czy wykorzystujących medium internetowe w sposób naiwny i banalny, co w tego typu programie razi szczególnie. Pomijam je tymczasem milczeniem. Pełna, jakościowa ocena „Kultury w sieci” to temat na osobną, dużo obszerniejszą publikację.

Przypisy:

1.) 1 800 zł zapomogi z ministerstwa dla artysty w czasie pandemii. „Czas się przebranżowić”, https://www.tokfm.pl/Tokfm/7,103089,25877194,1800-zl-zapomogi-z-ministerstwa-dla-artysty-w-czasie-pandemii.html [dostęp: 10 marca 2021].
2.) Wątek ten podnosiło wielu twórców, na przykład Lena Frankiewicz (Nie damy się zatrzymać, „Teatr” 1/2021) czy Małgorzata Wdowik (Resztki oszczędności podzieliłam na liczbę miesięcy. Wystarczy do stycznia, „Wysokie obcasy” online, 21 listopada 2020).

Materiał podchodzi z portalu nowynapis.eu

Źródło:

Nowy Napis Co Tydzień
Link do źródła

Autor:

Szymon Kazimierczak

Data publikacji oryginału:

22.04.2021

Wątki tematyczne