Po incydencie, do jakiego doszło w Teatrze Polskim, odzywają się do nas kolejni niepełnosprawni, którzy mieli kłopot, by dostać się na spektakle. Przy okazji sprawdzamy, kiedy zacznie się remont gmachu i tym samym dostosowanie go w pełni do potrzeb niepełnosprawnych widzów - pisze Joanna Pluta w Gazecie Pomorskiej.
Przypomnijmy, 30 stycznia pani Monika, która cierpi na rzadki Zespół Ehlersa-Danlosa objawiający się deficytem układu ruchu, zarezerwowała sobie bilety na "Beksińskich", granych dzień później na małej scenie teatru. Gdy poinformowała obsługę, że przyjdzie z leżakiem, umożliwiającym jej branie udziału w wydarzeniach kulturalnych (w pozycji leżącej ból doskwiera jej najmniej), usłyszała, że scenografia nie pozwala na ustawienie go na widowni. Potem odbyła jeszcze rozmowę z kierownikiem działu promocji TP, który z kolei powiedział jej, że w ogóle nie ma już miejsc, a później: "i tak już musimy naginać przepisy, żebyście mogli przebywać na sari". Kilka dni później napisała oficjalne pismo do dyrektora teatru. Ten, dzień po publikacji naszego pierwszego tekstu, wydał obszerne oświadczenie, w którym wyrażał ubolewanie i powołując się m.in. na przepisy ppoż wyjaśniał, dlaczego doszło do tej sytuacji. Pani Monice zaproponował spotkanie