„Rozbójnik Hotzenplotz” Otfrieda Preusslera w reż. Krzysztofa Grębskiego w Zdrojowym Teatrze Animacji im. Bogdana Nauki w Jeleniej Górze. Pisze Piotr Grosman w Teatrze dla Wszystkich.
„Rozbójnik Hotzenplotz” zawitał do Zdrojowego Teatru Animacji im. Bogdana Nauki w Jeleniej Górze–Cieplicach za sprawą Krzysztofa Grębskiego, który odpowiada za adaptację i reżyserię. Świat, do którego nas zabiera, zdumiewa efektowną klasycznością. Jeleniogórska realizacja tekstu Otfrieda Preusslera jest polską prapremierą tego utworu. Pierwsze polskie wystawienie sztuki miało miejsce 10 czerwca.
Hotzenplotz – czyż to nie zabawne nazwisko? W Czechach jest mała wioska – Osoblaha. Po polsku Osobłoga to rzeczka wpadająca do Odry. Ponoć jej niemiecka nazwa – właśnie Hotzenplotz – już w czasach dzieciństwa bardzo urzekła Otfrieda Preusslera. Tak jemu głęboko zapadła w pamięci, że po latach pisarz postanowił wykorzystać ją dla nazwania swojego bohatera.
A historia zaczyna się w pewien słoneczny poranek. Rozbójnik Hotzenplotz (Sylwester Kuper), nieuchwytny złoczyńca, kradnie w biały dzień młynek do kawy należący do babci Kacpra (Lidia Lisowicz). Kacper (Agnieszka „Aga” Ejsmont) i jego przyjaciel Józio (Dorota Korczycka–Bąblińska) ruszają tropem rabusia – pozbawiona młynka babcia jakoś nie ma ochoty piec im ulubionego placka. Na nic zda się pomoc policji – wachmistrza Głąbalińskiego (Dorota Fluder–Głowacka) i jego asystenta (Radosław Biniek). Dwaj spryciarze, Kacper i Józio, trafiają na godnego siebie przeciwnika i wpadają w pułapkę. Czeka ich marny los: jeden będzie pastował buty rozbójnika, drugi zaś zostanie sprzedany czarownikowi Atanazemu Doskwierusowi (Sławomir Mozolewski), który pilnie potrzebuje służącego do obierania niezliczonych wiaderek ziemniaków. Kacper nie zamierzał jednak spędzić reszty życia na obieraniu i gotowaniu kartofli – poszukiwanie dróg ucieczki naprowadziło go na trop pilnie strzeżonej tajemnicy Doskwierusa. Więzi onwróżkę Amarylis (Diana Jonkisz), zamienioną w Kumaka. Ponadto chce być władcą Bajkogrodu,własności ojca wróżki – Amarantusa (Jacek Maksimowicz).
To co w „Rozbójniku”zachwyca dzieci wynika z jego prostoty. Kiedy się ogląda spektakle współczesne o czarodziejach, wróżkach, rozbójnikach, męczy przede wszystkicm ilość efektów specjalnych. Zupełnie jak w kinie akcji. W dodatku – im straszniej tym (ponoć) lepiej. Dużo hałasu i natłok postaci, niezły galimatias. A tutaj… Jakiś swego rodzaju spokój, chociaż i tak wiele się dzieje – historia nieoczekiwanie wchodzi na inne tory, są jakieś zakrętasy i wywijasy, niby nie tak to wszystko miało przebiegać, bo oczekiwaliśmy czegoś innego. Ale to inaczej – właśnie oznacza – ciekawiej. Fabuła prosta, wszystko ma swój sens, podział postaci bardzo czytelny – te złe, a te dobre. Wprost idealna propozycja dla dzieci.
Preussler nieźle tutaj poczynił sobie z rozbójnikiem. Ośmieszył tego niebezpiecznego, okrutnego i bezczelnego zbója. Przecież wszyscy się go bali w okolicy, pisały o nim lokalne gazety. A tu – patrzcie – dwójka dzieciaków dała mu radę. Hotzenplotz utożsamia (przynajmniej tak się wydaje na początku) cechy prawdziwego mężczyzny – silny, niczego się nie boi, kocha swobodę, robi co mu się podoba, wszyscy tańczą jak zagra. Heros. Prawdziwy bohater. Przy czym autor absolutnie nie gloryfikuje tej postaci. Wręcz odwrotnie – dzięki zastosowaniu parodii odmitologizowuje tego herosa. Dwójka młokosów krzyżuje plany zbójnika, wystrychnęła go na dudka – wystawiła na pośmiewisko. Nasz bohater staje się właściwie takim antybohaterem, który za maską surowości, nieugiętości, okrucieństwa, skrywał być może swoje słabości, kompleksy i brak pewności siebie. Może właśnie taki obraz ośmieszonego Hotzenplotza uodporni na przyszłość małego odbiorcę na szybkie identyfikowanie się z wielkimi i silnymi tego świata? Takie spojrzenie z dystansem na innych, którzy chcą grać pierwsze skrzypce, określają się naj, są (niby) stworzeni do władzy na pewno się przyda.
Jeleniogórską inscenizację naprawdę dobrze się ogląda. Młodzi widzowie odnajdą w niej humor, wątek magiczny oraz niespodziewane zamiany miejsc. Aktorzy grają znakomicie w żywym planie schowani za groteskowymi maskami. Wszystko toczy się w rytm muzyki, a we współczesnych dźwiękach zanurzył całość Grzegorz Mazoń. One nadają tempo akcji, budują napięcie, zamykają i otwierają kolejne wątki. Świat fantazji buduje pomysłowa scenografia i kostiumy autorstwa Beaty Tomczyk. Realizatorom udało się uciec od moralizowania, a przekaz przedstawienia jest prosty: dobro wygrywa ze złem. Reżyser Krzysztof Grębski osiąga to, co najważniejsze – magia działa i poddają się jej nie tylko dzieci. Dorosłych też wciąga i uwodzi.