EN

4.05.2024, 16:43 Wersja do druku

Szlachcic na zagrodzie równy gangsterowi

„Zemsta” Aleksandra Fredry w reż. Michała Zadary w Teatrze Komedia w Warszawie. Pisze Katarzyna Harłacz w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Marek Zimakiewicz

„Zemsta” Aleksandra Fredry w wykonaniu Teatru Komedia to spektakl lekki, pomysłowo zrealizowany, choć czasem nieco przesadnie i siermiężnie zagrany. Niektóre epizody zostały ukazane bardzo interesująco i humor momentami sięgał wysokich lotów, chwilami zaś – w moim mniemaniu – był dosyć prosty i nieco przerysowany.

Aleksander Fredro umieścił akcję swojej sztuki w końcu XVIII lub początku XIX wieku i oparł ją o faktyczną opowieść – o historię konfliktu pomiędzy dwoma sąsiadami, którzy byli współwłaścicielami jednego zamku. Na tej podstawie Fredro w „Zemście” opisał spór między szlachcicami (Cześnikiem i Rejentem) oraz perypetie związane z próbami realizacji związku między bliskimi sobie Klarą i Wacławem, reprezentującymi oba zwaśnione rody. W reżyserii Michała Zadary powstał spektakl, który w prześmiewczy sposób ukazuje bezwzględną walkę o wpływy oraz chęć łatwego zdobycia majątku, a te działania zostały zrealizowane przez zabiegi odnoszące się do współczesnych czasów.

Decyzja Teatru Komedia o przeniesieniu akcji we współczesność jest świetnym pomysłem. Konfrontacja języka z epoki z językiem dzisiejszych czasów stwarza niebanalne możliwości. Niektóre z tych zderzeń zostają w spektaklu doskonale zrealizowane i dobrze podkreślone przez grę aktorską, co sprawia, że stają się bardzo śmieszne. Na przykład scena remontu muru granicznego, wokół której toczy się akcja – dawniejsze prace murarskie zamieniono na współczesne prace z wiertarką. Podobnie udanie został wyeksponowany kontrast między ówczesnym pisaniem piórem a dzisiejszym pisaniem na klawiaturze urządzenia cyfrowego. Głośne zawołanie Cześnika do swojego sługi: „Maczaj pióro — pisz i kwituj”, znalazło odzwierciedlenie w donośnym stukaniu sługi w klawiaturę laptopa. Podobnych, równie ciekawych rozwiązań, było jeszcze kilka.

Głównym punktem scenografii jest klub lub pub, wokół którego toczy się akcja. Jest to nie tylko miejsce spotkań bohaterów, ale także symbol statusu społecznego Cześnika. Zaprojektowany jako część zamku klub, należący do obu skłóconych ze sobą rodów, odzwierciedla estetykę naszych czasów – z barem, głośną muzyką i światłami ze współczesnej dyskoteki. Akcja przedstawienia dzieje się w owym klubie lub przed nim, a także czasami przenosi się na widownię.

W spektaklu Teatru Komedia najbardziej wyraziście zostają scharakteryzowane postaci Cześnika i Rejenta. Cześnik (Arkadiusz Brykalski) staje się grubiańskim, wręcz prymitywnym biznesmenem, właścicielem knajpy, prostacko obnoszącym się ze swoim bogactwem i poczuciem bycia lepszym. Rejent z kolei jest inteligentem, może być współczesnym prawnikiem – elokwentnym, posługującym się wyszukanym słownictwem i jednocześnie przebiegłym, zawsze mającym rozwiązanie dla każdej sytuacji, choć jego priorytetem pozostaje własny interes.

Pozostałe postaci nie zostały tak głęboko scharakteryzowane, brakowało im wielowymiarowości, a przecież każdą z nich można było wyposażyć w bogatszą osobowość, nadając jej cechy, z których dzisiaj bylibyśmy w stanie się śmiać. Można było się pobawić wyrazem tych postaci, nawiązując do współczesnych zjawisk społecznych. W pewnym sensie postać Wacława miała takie odniesienia, choć w ostatecznym rozrachunku stała się dla mnie zbyt jednak karykaturalna. Podobnie z wielokrotnie wspominanym w sztuce szlachectwem, do którego bohaterowie często się odnosili poprzez zachowanie pełne maniery charakterystycznej dla kultury sarmackiej. Temat ten jest bardzo głęboki, można z niego wiele wyciągnąć i przy okazji świetnie się pobawić – zwłaszcza dzisiaj, mając pełną świadomość, czym była ta pompatyczna szlacheckość, dokąd prowadziła i jakie obecnie pozostały po niej ślady w naszej kulturze.

Najlepiej aktorsko wyraził się Bartosz Porczyk jako Rejent. Jego interpretacja postaci była subtelniejsza niż pozostałych aktorów. Dzięki konsekwentnej grze, ale bez przesadnej dosłowności, udało mu się nadać swojemu bohaterowi nieco głębi. Maciej Stuhr, w roli Papkina (biednego szlachcica na usługach Cześnika), również wyróżnił się swoją wszechstronnością, prezentując szeroką paletę emocji i postaw. Jednakże jego nadmierna kabaretowość i karykaturalna dosadność czasami bardzo mi przeszkadzały. Tej przesady w zachowaniu w wyrazie aktorskim było, niestety, w spektaklu zbyt wiele.

Mimo pewnych niedoskonałości spektakl Teatru Komedia to przyjemnie spędzony czas. Widownia przyzwyczajona do tego rodzaju estetyki może być zachwycona. Jednakże widzowie poszukujący nieco więcej subtelności i wielowymiarowości znaczeń mogą poczuć się nieco rozczarowani, gdyż spektakl skupia się głównie na prostym humorze, pomijając bardziej złożone tematy czy pogłębioną charakterystykę postaci. Całość w ogólnym wyrazie wydaje się nieco infantylna, chociaż niektóre pomysły zostały naprawdę świetnie zrealizowane.

Tytuł oryginalny

Szlachcic na zagrodzie równy gangsterowi

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Katarzyna Harłacz

Data publikacji oryginału:

02.05.2024