EN

19.11.2024, 08:40 Wersja do druku

Szczecin. Opera Na Zamku wznawia „Trubadura”

Na scenę Opery na Zamku w Szczecinie wraca „Trubadur” G. Verdiego w reżyserii Barbary Wiśniewskiej, pod kierownictwem muzycznym i batutą Jerzego Wołosiuka. Serdecznie zapraszamy!

fot. Bartek Warzecha

„Trubadur” to potężne arcydzieło. Muzyczna dramaturgia oparta na ostrych kontrastach oraz błyskotliwość partii wokalnych fascynują publiczność, a to czyni tę operę jedną z najczęściej wystawianych. W interpretacji Barbary Wiśniewskiej to opowieść o tym, jak decyzje poprzednich pokoleń definiują życie współczesnych. Możemy tu mówić o transmisji traumy, chorobie która przechodzi z przodków za pomocą słów i czynów, niewykrywalna i żarłoczna. W pierwszej scenie poznajemy fragmenty opowieści z przeszłości, która motywuje główne postaci: Hrabiego oraz trubadura Manrico i jego przybraną matkę – Azucenę. To jednak nie na źródle traumy – wydarzeniu owianym aurą tajemnicy, które rozdzieliło dwóch braci, Hrabiego i Manrico skupia się kompozytor, ale na tym, do jak tragicznych skutków prowadzi wypełnianie urojonego nakazu zemsty. Czy tak tragiczna historia może mieć jakąkolwiek konstruktywną wymowę? Być może to opowieść o tym, że powinniśmy dążyć do zatrzymania toksycznego koła uruchomionego przez przodków? Jako społeczność być może taką opowieść powinniśmy snuć ku przestrodze.

Barbara Wiśniewska, reżyserka „Trubadura”: „Dwóch rozdzielonych braci (Hrabia di Luna, Manrico) będących pod wpływem traumy poprzednich pokoleń i zakochanych w jednej, żarłocznie spragnionej miłości kobiecie (Leonora). W tym trójkącie próżno szukać racjonalnych decyzji i dążenia do ugody, zamiast tego egzaltowana miłość o sile narkotyku i transmisja bólu pochodząca od rodziców doprowadza bohaterów „Trubadura” do tragicznego finału. Aby ujawnić druzgocącą siłę fantazji rządzącej poszczególnymi bohaterami i wpływ nierozwiązanych problemów przeszłości odwołujemy się - z zamiarem pokazania ich na scenie - do pojęcia halucynacji, wizji i poetyki snu, które ukazują subiektywną prawdę - rozdzielenie Leonory na tę kochającą Hrabiego i tę zakochaną w Manrico, uwikłanie w zawłaszczającą relację Manrico z matką Azuceną, jej życie przeszłością z wizją matki wciąż płonącej na stosie. Rzecz dzieje się współcześnie, to opowieść o sile relacji (miłosnych i rodzinnych) oraz indywidualnej pamięci, nie ma tu więc miejsca na militarne potyczki, jest to historia intymna, próbująca wyjaśnić psychologiczne motywy postaci i zderzająca widza z prawdą na temat zaczadzających, toksycznych emocji. Ich świadkiem jest chór. Grupa zwykłych ludzi, świadków czy obserwatorów, którzy czasem wycofują się w bierne oglądanie, a czasem wspierają bohaterów, komentują ich poczynania lub kłócą się z nimi. Narratorem, który rozpoczyna opowieść do chóru jest Ferrando. Biorąc pod uwagę dwóch głównych męskich bohaterów widać intrygującą symetrię. Hrabia di Luna jest wpatrzony w swojego ojca. To od ojca Hrabia odziedziczył kolonizatorski, bezwzględny charakter, chęć posiadania oraz gniew, terytorialność i agresję, które każą mu zgładzić konkurenta. To również od ojca pochodzi nakaz by odnaleźć brata - chociaż sam Hrabia wcale go nie potrzebuje. Manrico wpatrzony jest w swoją matkę, która wikła go w swoje cierpienie i manipuluje nim. Dla Azuceny Manrico jest wykonawcą zemsty, ma zabić Hrabiego, gdy go spotka. Manrico jest spętany jej powtarzaną opowieścią o spaleniu na stosie jej matki. Infekuje to niedojrzałego mężczyznę i pcha w kierunku pojedynku. Niedojrzałość mężczyzny definiuje się przez te dwa aspekty: powtarzanie gestów brutalnego ojca lub nie umiejętność odcięcia pępowiny łączącej z matką. Przeszłość ciąży nad oboma braćmi, lecz w różnych formach. Leonorę poznajemy, gdy opowiada o fascynacji ujrzanym na pojedynku mężczyzną. Dialog z przyjaciółką Inez interpretujemy jako głęboki podział Leonory - z jednej strony kocha Hrabiego i niedowierza sile zakochania w Manrico - to Leonora oddana Hrabiemu. Po drugiej stronie lustra pojawia się postać identyczna, lecz obca emocjonalnie - to Leonora zakochana w zakochaniu, gotowa wywrócić życie do góry nogami by ścigać nagłą fascynację. Jedna Leonora zostaje zawłaszczona przez Hrabiego, jest bierna i milczy, druga odbywa długą drogę niespełnionej niemożliwej miłości. Z tła emanuje historia z przeszłości, o której opowiada narrator Ferrando, wspomina o niej Hrabia oraz zdradza ją Azucena. To historia Starego Hrabiego i Starej Cyganki, która spłonęła na stosie. Nie ma pewności czy jest to prawda czy mit, historia przekłamana - wiele wskazuje na tę drugą możliwość. Reakcja Hrabiego na obecność Starej Cyganki sugeruje, że mogło tam być coś jeszcze, coś więcej. Może skrywany romans? To tłumaczyłoby jej wizytę u Hrabiego oraz ból jaki wywołał widok dwóch chłopców Di Luna. Czy mogło być tak, że wobec zerwania sekretnego romansu - co mogło być przez Starego Hrabiego usprawiedliwione jako kara z rzucenie „złego uroku” - Cyganka porwała jednego z chłopców i przekazała go Azucenie? Czy Cyganka była w ciąży z Hrabią (co tłumaczyłoby znalezienie kości dziecięcych w popiołach spalonego stosu? Ta sytuacja jest silniejsza i łatwiejsza do emocjonalnego zrozumienia akcji - mamy jasne motywy i ukryte tajemnice przeszłości, które prześladują żyjących bohaterów”.

Marcin Cecko, dramaturg „Trubadura”: „Dosyć mocno „rozgrzebywaliśmy” tę operę. To jest coś takiego, nad czym chyba w drugiej połowie XX wieku zaczęliśmy się pochylać: jak trauma może być przenoszona na naszych rodziców, a z rodziców na nas. I być może, nawet jeśli traktujemy nasze życie indywidualnie i jesteśmy tu i teraz, to jednak nie da się ukryć, że czasami pewne wątki są genealogiczne, że ten ciężar gdzieś jest zrzucony. Tak jak ciężar zrzucony przez Azucenę na Manrika, ta ciągła prośba „pomścij mnie”, to wyzwanie do broni, i to, w jaki sposób Hrabia, poszukując swojego brata, tak naprawdę go zabija, bo też jest w jakiejś obietnicy złożonej swemu martwemu ojcu. Amplituda emocji sprawiła, że pomyśleliśmy o spektaklu, który nie będzie realistyczną inscenizacją zapisanych didaskaliów, nie będzie się dział na zamku, nie będzie nam przedstawiał skomplikowanych realiów historycznych, do których już nie mamy dostępu i bardzo nam trudno opowiedzieć je bez jakiś dodatkowych informacji. Dlatego postanowiliśmy stworzyć przestrzeń nieco abstrakcyjną, taką, która dałaby nam możliwość opowiedzenia tych emocji trochę szerzej, bardziej poetycko. Stąd też scenografia, o której powie za chwilę Barbara Wiśniewska. Dla niektórych słuchanie opery jest naturalne. Dla nas jako realizatorów dramatu jest trochę inaczej, my musimy poczuć, że istnieje pewna prawda w tym, że soliści zaczynają wydobywać z siebie ten skrajny, ten niemożliwy, ten bardzo trudny dźwięk, śpiew operowy. On jest rzeczywiście zwiastunem emocji zawartych w libretcie. Dla nas stało się możliwe, aby ten śpiew pojawił się na scenie właśnie dzięki społeczeństwu, dzięki społeczności, która chce zobaczyć te tragedię, chce ją wywołać po to, żeby być może przejrzeć się w niej, tak jak my czasami przeglądamy się w spektaklach… A być może wręcz uleczyć tych bohaterów, zdjąć z nich tę traumę. Stąd ten chór, który w libretcie w każdej scenie pełni inną rolę, raz jest żołnierzami, raz jest Cyganami, tutaj mamy zakonnice, tutaj mamy zbrojnych, którzy już się szykują do walki. Tak naprawdę jest u nas jedną społecznością, która się wczuwa, która robi tło dla bohaterów i która się przysłuchuje temu, co oni chcą powiedzieć. Chcę zderzyć bohaterów z tą prawdą, która wydobywa się dopiero w finale, kto jest kim i jakie są te zależności pomiędzy postaciami. Głównym elementem jest koło, okrąg, lupa, pierścień. Dosyć symboliczny obiekt, który mówi nam o portalu, bo jest to rzeczywiście miejsce przejścia, jest to też miejsce śmierci. Bohaterowie przekraczają je tylko wtedy, kiedy umierają, jest to też miejsce zwierciadła, w którym można się przejrzeć, zobaczyć swoje odbicie. Jest to też taki obiekt, który może budzić wiele skojarzeń, dlatego też jest takim elementem poetyckim”.

Jerzy Wołosiuk, kierownik muzyczny „Trubadura, dyrektor artystyczny Opery na Zamku w Szczecinie: „To, co warto podkreślić to niezwykle duże wymagania, jakie stawia partytura solistom, czwórce głównych solistów: Leonorze, Manrikowi, Hrabiemu Lunie, Azucenie. Mamy większą ról obsadzoną podwójnie. Dla sześciu z siedmiu solistów, którzy biorą udział w tej produkcji będzie to debiut w tej roli. Bardzo ważna jest istotna tu rola chóru, szczególnie męskiego. „Trubadur” to jeden z moich ulubionych tytułów, mam z nim kontakt od 25. roku życia, to jedna z pierwszych pozycji, jaką miałem przyjemność prowadzić, myślę, że dobrze się z nią czuję i mam nadzieję, że i widzowie, i Państwo będziecie to odczuwać w weekend, szczególnie pod względem muzycznym, emocjonalnym. Bo jest to bardzo emocjonalna i bardzo różnorodna partytura. Często, mam wrażenie, pomijana w świecie operowym, a tak naprawdę ta opera aż kipi od emocji”.

Terminy:

23 listopada 2024, sobota, godz. 19.00

24 listopada 2024, niedziela, godz. 18.00

Realizatorzy:

Kierownictwo muzyczne: Jerzy Wołosiuk

Reżyseria: Barbara Wiśniewska

Scenografia i reżyseria świateł: Magdalena Musiał

Kostiumy: Mateusz Stępniak

Choreografia: Tomasz Jan Wygoda

Dramaturg: Marcin Cecko

Przygotowanie chóru: Małgorzata Bornowska

Współpraca muzyczna: Ewelina Rożek-Jaworska

Współpraca choreograficzna: Grzegorz Brożek

Przygotowanie Chóru Akademickiego im. prof. Jana Szyrockiego ZUT: Dariusz Sikorski

Korepetytorzy solistów: Olha Bila, Michał Landowski

Asystentka scenografa: Aleksandra Czubińska (studentka Akademii Sztuki w Szczecinie)

Obsada:

Leonora: Joanna Tylkowska-Drożdż (24.11), Victoria Vatutina (23.11)

Azucena: Ewa Zeuner

Manrico (Trubadur): Irakli Murjikneli

Hrabia di Luna: Tomasz Łuczak (23.11), Łukasz Klimczak (24.11)

Ferrando: Janusz Lewandowski

Ines: Sandra Klara Januszewska

Ruiz: Paweł Wolski (23.11), Marcin Scech (24.11)

Posłaniec: Ruslan Bilchak

Stary Cygan: Dawid Safin (23.11), Adam Szramski (24.11)

Orkiestra, Chór i Balet Opery na Zamku

Chór Akademicki im. prof. Jana Szyrockiego ZUT

Dyrygent: Jerzy Wołosiuk

Inspicjentka: Maria Malinowska-Przybyłowicz

Źródło:

Materiał nadesłany