„Matylda” Tima Minchina w reż. Jacka Mikołajczyka w Teatrze Kameralnym w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak.
Takiego spektaklu dla młodych widzów jak „Matylda” w reżyserii Jacka Mikołajczyka w Bydgoszczy nawet najstarsi teatromani nie pamiętają.
Złożona z różnej wielkości liter rozsypanych na ścianach, ciekawie korespondująca ze spektaklem o małej geniuszce, fance czytania, scenografia Mariusza Napierały, sugeruje zaproszenie widzów do rzeczywistości znanej z literatury.
A na scenie feeria barw, świateł, tłum dzieci i dorosłych poruszających się w rytm interesującej i różnorodnej, chwilami komicznej muzyki Tima Minchina, granej w kanale na żywo przez doskonały zespół prowadzony przez Adama Lemańczyka. I idealnie harmonizująca z jej brzmieniem, adekwatna do temperamentu dzieci i sytuacji scenicznych, jest też cudowna choreografia Katarzyny Zielonki i Jarosława Stańka.
I wspaniała interakcja aktorów z widownią. Publiczność jest wręcz wchłaniana przez ten po trosze groteskowy, po trosze baśniowy, ale w dużej mierze też niestety realny świat małej, niezwykłej dziewczynki.
W tradycyjnym rozumieniu nie jest to opowieść specjalnie pedagogiczna czy wychowawcza. Bo rodzina Matyldy jest dysfunkcyjna. Ojciec oszust i seksista, matka pusta lalka. A i szkoła jest tu koszmarem, gdyż dowodzi nią dyrektor- sadystka.
W efekcie jednak rzecz kończy się optymistycznie. Zło zostaje ukarane a dobro zwycięża. Ojca dopada rosyjska mafia, której sprzedał spory transport starych, z lekka tylko podreperowanych samochodów. Matka i jej „nauczyciel tańca” ze stosem walizek odchodzą w nieznane. Przegnana też zostaje z niegdyś nieprawnie zagarniętego Pannie Miodek domu, dyrektorka-potwór. A Matylda zamieszkuje w nim z ukochaną nauczycielką.
W rolę Matyldy w spektaklu przedpremierowym wcieliła się Matylda Baj. Doskonała ruchowo, porusza się z dziecięcym wdziękiem, połączonym z profesjonalną perfekcją. Świetnie też śpiewa. Tu wielkie brawa dla Marcina Wortmanna za przygotowanie wokalne dzieci. I nie tylko dzieci. Bo zarówno Julia Witulska w solowej partii Panny Miodek w końcowej części musicalu, jak i Leszek Andrzej Czerwiński jako upiorna dyrektorka Agata Młot zniewalają wokalem. Zresztą Czerwiński tworzy tu też niezwykłą kreację aktorską! Przerażająco wiarygodną. Sama odkryłam w tej postaci cechy i zachowania znanych mi z autopsji „pedagogów”.
Na domiar tego Tomasz Jacyków fenomenalnie odział tę seksualnie zagadkową postać w kostiumy korespondujące nieco z faszystowskimi mundurami. Aż ciarki przechodzą po plecach na widok tego kobietona!
Aktorsko na uwagę zasługuje trójkąt-państwo Kornikowie - Paweł Klowan i Katarzyna Kłaczek oraz Filip Łach jako Rudolf, nauczyciel tańca Pani Kornik. Ciekawą postać tworzy też Magdalena Bochan-Jachimek w roli mądrej bibliotekarki, Pani Pomagały.
Spośród dzieci wyróżnia się znacząco Łucja Dobrogowska jako przyjaciółka Matyldy, Lawenda. Prezentuje ona już bardzo dojrzałe, świadome aktorstwo.
Wielkie brawa dla realizatorów, którzy w pracy z dziećmi osiągnęli tak doskonałe efekty. Trudno wyobrazić sobie bardziej godne oficjalne otwarcie Teatru Kameralnego w mieście.