EN

5.06.2021, 17:57 Wersja do druku

Świat zdegradowanego człowieczeństwa

"Król Lear" Williama Shakespeare'a w reż. Wawrzyńca Kostrzewskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

fot. Krzysztof Bieliński

Premiera „Króla Leara” w Teatrze Dramatycznym ma charakter wyjątkowy z kilku powodów. Tym spektaklem Halina Łabonarska obchodzi złoty jubileusz, pięćdziesięciolecie pracy artystycznej. Drugim powodem jest tytułowa rola, którą gra w spektaklu, czyli postać króla Leara. Niecodzienną sytuacją w teatrze jest też fakt, iż „Króla Leara” reżyseruje syn aktorki, bardzo utalentowany twórca, Wawrzyniec Kostrzewski, zaś drugi syn, Piotr Łabonarski, kompozytor, jest autorem muzyki do spektaklu swego brata. Niezwykle ważnym elementem jest tu także kontekst czasowy, w jakim reżyser umieścił dramat Szekspira, czyli bliżej nieokreślona przyszłość i wynikające stąd konsekwencje (popandemiczne, postapokaliptyczne itd.).

Bez miłości, bez sensu

Historia o królu Learze – który abdykuje i dzieli królestwo pomiędzy dwie córki: Gonerylę (Lidia Pronobis) i Reganę (Karolina Charkiewicz), trzecią zaś, najmłodszą, Kordelię (Agata Różycka, także jako Błazen) wydziedzicza, a potem staje się bezdomny, bo obie obdarowane córki wyrzekają się ojca, w końcu popada w szaleństwo – jest zawsze opowieścią smutną, bez względu na formę inscenizacyjną. Ale przedstawienie Wawrzyńca Kostrzewskiego jest aż bolesne w swej wymowie.

Akcja dramatu toczy się bowiem w czasie przyszłym, który można określić jako rzeczywistość postapokaliptyczną. To proroczy obraz świata. Ten świat, jaki dotąd znaliśmy, właśnie kończy się albo już się skończył. Początkowe sceny przedstawienia, w których Błazen mówi, iż obecny świat jest pozbawiony uczuć, że miłość już nie istnieje – można potraktować jako motto do spektaklu, którego główna idea wskazuje na degradację człowieczeństwa w człowieku, który bezmyślnie doprowadził do zniszczenia uczuć. Ten deficyt podstawowych wartości, jak miłość, duchowość, sprawia, iż ci nowi ludzie przypominają swoim sposobem bycia, zachowania, agresją humanoidalne androidy. To bezuczuciowe automaty. Tak właśnie, zgodnie z założoną ideą spektaklu, grają aktorzy. Akcja toczy się błyskawicznie, aktorzy swoje kwestie wypowiadają w szybkim tempie, najczęściej z agresją, krzykiem (tekst nie zawsze zrozumiale dociera do widza), wykonując przy tym gwałtowne ruchy. Ta rzeczywistość funkcjonuje jak zaprogramowana automatycznie. Można by powiedzieć, że to świat science fiction, ale przecież gdy rozejrzymy się wokół siebie, gdy spojrzymy na rzeczywistość, w której egzystujemy, gdy poobserwujemy, co dzieje się w kulturze, sztuce i jaki model życia propaguje się dziś; gdy przyjrzymy się dewiacyjnym zachowaniom środowisk lewacko-liberalnych, niszczeniu wartości podstawowych, symboli religijnych, prześladowaniom chrześcijan – to przecież na naszych oczach dokonuje się odczłowieczanie świata. Proces degradacji człowieczeństwa już trwa. A dokąd ten proces prowadzi?

Śmiercionośna cywilizacja

Finałowa scena spektaklu ma podwójny wymiar. Ułożona na środku sceny ogromna ilość czarnych foliowych worków ze zwłokami ludzkimi wewnątrz to ofiary bitwy toczonej przez francuskie wojska przybyłe z Kordelią, by wspomóc ojca przeciw okrutnym siostrom. Ale te worki przypominają też obrazy telewizyjne pokazujące ofiary covidowe. Te czarne worki rzucone jak na śmietnik, bez zachowania majestatu śmierci, można też odczytać jako odpowiedź na współczesną cywilizację śmierci, w której nie ma miejsca na szacunek dla ludzkiego życia i godnego odejścia. Krótko mówiąc, człowiek jako przedmiot, a nie jako osoba ludzka. A co będzie dalej?

Spektakl Wawrzyńca Kostrzewskiego skłania do wielu refleksji, jest w pewnym sensie profetyczny. Lear ciągnący po podłodze w czarnym foliowym worku zwłoki swojej córki Kordelii w kierunku nagromadzonych już ciał symbolizuje autodestrukcję świata. Świata wypalonego z miłości, uczuć, wartości. Ale tenże Lear wskazuje również na obudzenie się w nim uczuć, bo pośród szaleństwa, w jakie popadł, ma przebłyski istoty człowieczeństwa. Gdzieś w głowie zakodowane jednak zostały relacje z otoczeniem i strzępy pamięci własnej tożsamości powracającej na chwilę z uśpienia w sytuacji ekstremalnej, kiedy na przykład mówi o modlitwie (co można odczytać jako wyraz tęsknoty za poprzednim światem, nieandroidalnym, kiedy ludzie jeszcze darzyli się uczuciami, kiedy ich życie duchowe pulsowało) czy kiedy uświadamia sobie śmierć Kordelii, a tego już nie wytrzymuje jego serce i umiera.

Halina Łabonarska w tytułowej roli niesie to przedstawienie. Wnika głęboko w świat wewnętrzny swojej postaci i wydobywa niuanse osobowości Leara, ukazując jego ewolucję i tragizm postaci. Nie tylko jako króla i ojca, ale także jako osoby, która utraciła istotę człowieczeństwa. To niezwykle złożona konstrukcja postaci i niełatwa do zagrania. Ale Łabonarska to artystka wybitna, dysponując niezwykłym bogactwem środków wyrazu, z wielką precyzją buduje rolę na detalach, niuansach, na geście, mimice, tonacji głosu, sposobie poruszania się.

Świetna muzyka Piotra Łabonarskiego znakomicie wpisuje się w ideę spektaklu i współtworzy klimat świata wyzutego z uczuć i wartości.

Tytuł oryginalny

Świat zdegradowanego człowieczeństwa

Źródło:

„Nasz Dziennik” nr 127