Logo
Recenzje

Stylizacja czy tylko pozór?

27.05.2025, 16:35 Wersja do druku

„Nowy Pan Tadeusz, tylko że rapowy” wg „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza w reż. Kamila Białaszka z Teatru Polskiego w Poznaniu na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Michał Mitoraj / mat. teatru

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że Mickiewiczowska epopeja – utwór mocno zakorzeniony w XIX-wiecznej estetyce i romantycznym światopoglądzie – nie wytrzyma zderzenia z językiem współczesnego podwórka. A jednak w realizacji Kamila Białaszka, rapera znanego jako Koza, klasyczny poemat zostaje przetworzony w osiedlową opowieść z beatem w tle. Trzynastozgłoskowiec ustępuje miejsca rymom w rytmie hip-hopu, a blokowisko stylizowane na gangsterski krajobraz zastępuje dawną Litwę. Pytanie tylko, czy ta zamiana stanowi trafną aktualizację, czy może jedynie powierzchowny gest.

Rytm zamiast narracji

Najmocniejszą stroną przedstawienia jest jego warstwa muzyczna. Kompozycje kolektywu Natura 2000 płynnie przechodzą od klasycznego hip-hopu do soulowych akcentów, a momentami zbliżają się do teatralnej deklamacji. Aktorzy radzą sobie z tym materiałem zaskakująco dobrze – ich wykonania bywają na poziomie profesjonalnych raperów. W wielu fragmentach widać nie tylko rytmiczne wyczucie, ale też sprawność językową i emocjonalną.

Problem pojawia się jednak wtedy, gdy spojrzymy na całość. Spektakl nie ma wyraźnie zarysowanej struktury dramaturgicznej – narracja rwie się i wraca, klasyczne fragmenty przeplatają się z autorskimi tekstami, a jedynym łącznikiem wydaje się być kolejność muzycznych numerów. Zamiast spójnej adaptacji dostajemy estetyczny kolaż – dźwiękowo intrygujący, ale scenicznie rozproszony i nieczytelny.

Osiedle zamiast Soplicowa – metafora czy uproszczenie?

Przeniesienie Pana Tadeusza na grunt współczesnego blokowiska to zabieg z potencjałem – może działać zarówno jako odświeżenie klasyki, jak i ironiczna rewizja romantycznych mitów. Niestety, w tym przypadku koncepcja została zredukowana do jednowymiarowego obrazu. Postacie zostały podporządkowane jednemu typowi – stereotypowemu chłopakowi z osiedla. Brakuje różnicowania postaw, relacji społecznych, indywidualnych napięć. Gerwazy, Hrabia, Telimena czy Rejent funkcjonują w tym samym estetycznym kodzie, co sprawia, że świat przedstawiony traci głębię i wewnętrzne kontrasty.

Można by uznać to za celowy zabieg – próbę ukazania społecznego spłaszczenia czy kulturowej dezintegracji – ale spektakl nie daje widzowi alternatywnego punktu odniesienia. Efekt to zamknięta, jednowymiarowa wizja, która z czasem przestaje być prowokująca, a zaczyna nużyć.

Ironia to za mało

Białaszek korzysta z motywów romantycznych, ale raczej je upraszcza, niż przekształca. Ustawki zamiast pojedynków, grill zamiast uczty, dilowanie w miejsce konspiracji – to wszystko może zadziałać jako efektowna aktualizacja, jednak z czasem te obrazy zaczynają przypominać memy. Gdy zderzyć je z brakiem głębszej refleksji, okazuje się, że parodia nie tyle demaskuje klisze, co zastępuje je innymi – równie uproszczonymi.

Spektakl jak freestyle

Białaszek trafnie zauważa, że Mickiewicz pisał z pasją, rytmem, niemal jak raper – i ta intuicja dobrze tłumaczy wybór formy. Problem w tym, że forma freestyle’u – żywiołowa, ale ulotna – nie wystarcza, by stworzyć pełnoprawne przedstawienie. „Nowy Pan Tadeusz” przypomina raczej koncert z elementami teatru niż spójną inscenizację. Owszem, momentami błyszczy energią i dowcipem, ale nie prowokuje pytań, nie wytrąca widza z równowagi, nie kwestionuje jego przekonań.

A przecież teatr ma większe możliwości niż tylko atrakcyjna forma. W tym przypadku forma wzięła górę nad treścią – i zostawiła po sobie niedosyt.

Tytuł oryginalny

Stylizacja czy tylko pozór?

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Wiesław Kowalski

Data publikacji oryginału:

27.05.2025

Sprawdź także