EN

25.11.2024, 13:44 Wersja do druku

Soundtrack i impresja

,,Możdżer… in Blue” w reż. Jarosława Stańka w Operze Krakowskiej. Pisze Mateusz Leon Rychlak w Teatrze Dla Wszystkich.

fot. mat. teatru

„I got rhythm, I got music, I got my man
Who could ask for anything more?”
– Ira Gershwin

Przedstawienia baletowe pod wieloma względami mnie fascynują. W szczególności z uwagi na fakt, że płaszczyzna słów, w której jako odbiorca czuję się pewnie, jest tutaj w zasadzie nieistotna. Różnica jest mniej więcej taka jak pomiędzy malarstwem figuratywnym a niefiguratywnym. Jakby tego było mało, podobnie znaczące różnice występują w obrębie samego gatunku. Dobitnie przekonałem się o tym podczas przedstawienia ,,Możdżer… in Blue”, przygotowanego przez Operę Krakowską w Studiu S-3 Łęg w Krakowie.

Spektakl muzyczno-baletowy (reż. Jarosław Staniek) składał się z dwóch części, dla których motywem wspólnym była twórczość George’a Gershwina. W pierwszej widzowie mieli możliwość obserwować fabularny balet przygotowany do muzyki z filmu ,,Amerykanin w Paryżu”, a w drugiej – impresjonistyczną choreografię do utworu ,,Rhapsody in Blue”, wykonywanego wspólnie z orkiestrą przez Leszka Możdżera. Obie części różniły się między sobą zarówno pod kątem temperamentu wykonania, jak i przekazu.

W pierwszej części uwaga widzów zdecydowanie skupiona jest na choreografii, ukazującej przygody, jakie mogą spotkać każdego młodego człowieka w nieznanym mieście: przypadkowe zauroczenia kobietami, towarzystwo podejrzanych indywiduów, zwykłość i niecodzienność kolejnych wydarzeń obserwowanych podnieconymi zmysłami. Warstwa muzyczna stanowi tutaj zdecydowanie tło, choć należy pamiętać, że jest to ten szczególny przypadek muzyki, która powstała wcześniej niż obraz filmowy. Atrakcyjna, pełna emocji choreografia, posiadająca odpowiednio dobraną dramaturgię, na dwadzieścia minut wciąga w estetykę tego, czego należy oczekiwać od wyobrażeń o Paryżu lat 50. Dodatkowo spotęgowały to wrażenie kostiumy, rodem z planu filmowego, choć z oczywistych przyczyn autentyzm tych projektów był raczej umowny.

 Istotną postacią pierwszej części jest uliczny magik (Czarodziej snów – Wojciech Rotowski), specjalizujący się w sztuczkach z kartami i znikaniem. Jak się okazało, na styku części pierwszej i drugiej ten kuglarz jest również specjalistą od pojawiania się. W segmencie łączącym oba akty triki i sztuczki z małą błękitną kulką stanowią wprowadzenie dla gwiazdy wieczoru – Leszka Możdżera, na którego znak na kuglarza pada snop światła z punktowego reflektora.

Tak rozpoczyna się akt drugi, w którym to już muzyka odgrywa główną rolę. Impresje i improwizacje na temat ,,Błękitnej rapsodii”, wykonywane przez Możdżera w towarzystwie Orkiestry Opery Krakowskiej, były hipnotyzujące, elektryzujące, nostalgiczne. Mnogość nastrojów, przez które słuchacze (to słowo jest zdecydowanie właściwsze dla drugiej części) mieli okazję być przeprowadzeni, wynikała nie tylko z nut zapisanych w partyturze. Część baletowa w akcie drugim zasługuje bez wątpienia na przymiotnik ,,abstrakcyjna” – trudno doszukać się w niej jakiejkolwiek fabuły, to jedynie czysta forma. Łatwo było się zagubić myślami w obserwacji, porzucić nadawanie sensów figurom i ruchom prezentowanym przez tancerzy, zupełnie jakby z poukładanego prostokątnego świata wejść do pokoju pełnego fraktalnych mandali, opartych na setkach odcieni błękitu. Przez kilka chwil jeszcze poszukuje się zależności, kątów prostych, połączeń i załamań, ale ta chęć zanika i ustępuje nieskażonej analityczną myślą percepcji.

Przedstawienia tego typu, umiejscowione dodatkowo w przestrzeniach posiadających konstrukcję nieortodoksyjnie sceniczną, mają w sobie nutę odmienności, której często potrzebują takie instytucje jak opera. Niestety, liczba takich przestrzeni jest ograniczona, nawet w tak dużym mieście jak Kraków. Tym niemniej mam nadzieję, że przedstawienia poza murami nowoczesnego budynku Opery Krakowskiej będą miały okazję odbywać się częściej i na podobnym poziomie jak „Możdżer…in Blue”.

Tytuł oryginalny

Soundtrack i impresja

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Mateusz Leon Rychlak

Data publikacji oryginału:

23.11.2024