EN

28.08.2021, 11:16 Wersja do druku

Soczewka polskości

"Zimowla" Dominiki Słowik w reż. Jakuba Roszkowskiego w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie. Pisze Paweł Kluszczyński na blogu ijestemspelniony.pl.

fot. Bartek Barczyk

Jakiś czas temu, przy premierze “Siódemki” Ziemowita Szczerka w Teatrze Zagłębia, usłyszałem stwierdzenie, że Polska to nie te wszystkie wielkie miasta, będące ośrodkami nocnej rozrywki, mody, kultury, czy przemysłu; ta prawdziwa Polska to prowincja, pobocze, zapomniane małe miasteczka. W końcu nie raz zdarzyło mi się podróżować przez kraj i nie była to, bynajmniej, podróż pomiędzy jednym miastem a drugi, a wyprawa w kraj powiatem stojący, gdzieniegdzie przeplatany z lasami, polami i jeszcze nie do końca ukończonymi szybkimi drogami. Osadzony w podobnych realiach świat można zobaczyć w adaptowanej i reżyserowanej przez Jakuba Roszkowskiego “Zimowli” Dominiki Słowik w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie.

Ludowa mistyka

Spektakl przenosi widzów do świata przepełnionego ludową wiarą w cuda, balansującego na pograniczu tego co realne i magiczne. Cukrówka, czyli mała miejscowość, gdzieś obok Wadowic, która w czasach poprzedniego ustroju tętniła życiem za sprawą Towarzyszki Sareckiej (Anna Tomaszewska), po upadku komunizmu popadła w zapomnienie, a jej mieszkańcy w letarg. Jedyną rzeczą, która nadaje ich życiu sens to cudowny obraz Matki Boskiej Zamornickiej, okrzykniętej Stanowojenną, gdyż w okresie jego wybuchu wizerunek świętej panienki zaczął ronić łzy, ściągając rzesze wiernych pokładających w nim nadzieję na lepszą przyszłość.

Jednak, jak to w Polsce bywa, cudowny obraz zaginął, a przyszłość okazała się nie być tak świetlana, jak zapowiadano. Po upadku komunizmu nierentowna fabryka porcelitu przestała funkcjonować, większość zatrudnionych tam mieszkańców z dnia na dzień straciła pracę, a samo miejsce zostało przekształcone w dyskotekę. Później w niewyjaśnionych okolicznościach Sarecka uciekła do Ameryki, a bogobojny proboszcz i zapalony pszczelarz zmarł przejęty stratą obrazu – jego rolę przejął ówczesny wikary, ksiądz Wilk (Feliks Szajnert), który już nie potrafi opiekować się ulami poprzednika.

Jak kostki domina

Akcja spektaklu rozpoczyna się kolejnym mistycznym wydarzeniem, jest kwiecień roku 2005, umiera Papież Polak, a w mieście zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Magda (Magdalena Osińska), córka lokalnego biznesmena Dygnara (Wojciech Skibiński), tego samego, który w upadłej fabryce zorganizował dyskotekę, zaczyna nocami śpiewać nago z dachów okolicznych domów niezrozumiałe pieśni, a przybyły dziennikarz “Spraw Niezwykłych – miesięcznika o zjawiskach paranormalnych”, chcący rozwikłać zagadkę Matki Boskiej Zamornickiej, znika bez wieści po spędzeniu kilku dni w Cukrówce.

Dygnar próbuje poradzić sobie z demonicznymi napadami córki prosząc proboszcza Wilka o egzorcyzmy, a kiedy to nie pomaga udaje się do byłego urzędnika, samozwańczego uzdrowiciela – Wróża Arrevalda (Rafał Dziwisz). Jednak i jego czary nie dają pozytywnych efektów. Nastolatka wykorzystuje nieuwagę ojca i wymyka się z domu, spędzając czas w gronie rówieśników. Cukrówkowa młodzież z braku konkretnego zajęcia szuka w okolicy roślin o działaniu odurzającym lub próbuje podejrzanych substancji, sprowadzanych przez Miszę (Marcin Kalisz) ze Słowacji, tylko po to, żeby zabawa na dyskotece była jeszcze bardziej odjechana.

Kolejnym tajemniczym wydarzeniem staje się znalezienie przez Kokosa, psa Miszy zwłok dziennikarza, ukrytych w leśnej sadzawce. Wróż dostrzega w tym kolejny mistyczny znak, ksiądz powód do wzmagania modłów o przebłaganie, a mieszkańcy zaczną plotkować o możliwych przyczynach tej śmierci. Jak wiadomo w każdej plotce jest ziarno prawdy. A plotki w Cukrówce rozchodzą się z niebywałą prędkością.

fot. Bartek Barczyk

Dociekania ludzi, pseudo magiczne zjawiska, czy cuda to w rzeczywistości efekt wybujałej wyobraźni mieszkańców Cukrówki. Wszystko staje się jasne po powrocie do ojczyzny Sareckiej, która okazuje się autorką cudownego obrazu, źródło cudu to pęknięty kaloryfer, a nadprzyrodzone wizje młodej Dygnarówny są po prostu narkotycznymi wizjami po spożyciu psychoaktywnych roślin z lasu. W zabójstwo dziennikarza jest ksiądz, który obawiał się wyjścia na jaw tajemnicy przekazania obrazu Matki Boskiej Stanowojennej oficerom bezpieki. A Arrevald, który na dźwięk syreny radiowozu ścigającego księdza, zamknął się w szafce na buty, zmarł ze strachu. W rzeczywistości jego magiczna działalność polegała na prowadzeniu kreatywnej księgowości klientom szukającym szczęścia w biznesie.

W każdej plotce jest trochę prawdy

Mieszkańcy Cukrówki wierzyli w cuda. Choć nie były to zdarzenia niezwykłe, w lokalnej społeczności urastały do rangi obajwień i to tylko dzięki plotkom. Wydaje się, że ich największą producentką, jeśli można taką osobę nazwać tym słowem, była Dąbrowska (Agnieszka Przepiórska), czyli gosposia księdza. To ona pozwala nam zagłębić się w światek miejscowości, a snute przez nią opowieści pogłębiają nastrój tajemnicy. Któż z nas nie zna takiej Więcławskiej, Michałowej, Bieleckiej, Madejki, czy Dąbkowej…?

Dzięki na pozór zwykłym, choć wyrazistym postaciom udało się Roszkowskiemu pokazać duszny nastrój małej miejscowości, gdzie znudzeni codzienną rutyną mieszkańcy szukają nadprzyrodzonych znaków w otoczeniu, pragnąc choć na chwilę znaleźć się w centrum zainteresowania.

Tak jest w przypadku Arrevalda, wyróżniającego się spośród bogobojnego ogółu. Dygnar chce tu zasłynąć, jako nowoczesny przedsiębiorca i lokalny bogacz. Ksiądz również nie pozostaje cichym pasterzem, a usiłuje wcielić się w rozgorączkowanego przewodnika dusz. Jedynie Magda bez własnej woli zostaje uznana za kolejne wcielenie Matki Boskiej za sprawą nocnych koncertów na haju.

Nie należy pominąć tu Towarzyszki Sareckiej, która z bezpiecznej odległości stale obserwuje losy mieszkańców Cukrówki, symbolicznie siedząc po stronie widowni i pokazując się na telebimach w trakcie wideo-rozmów z rodziną. To ona ostatecznie odkrywa karty, przybywając w tumanach kurzu wprost z nieba – do rodzinnej ziemi wraca helikopterem. Mimo, że na odległość, to ona moderuje wciąż życie mieszkańców tej miejscowości.

Pod obserwacją

Ciekawym zabiegiem wydaje się dodanie przez Jakuba Roszkowskiego do “Zimowli” postaci Agentki (Wanda Skorny). Raportuje ona w trakcie spektaklu wszystkie zdarzenia, w książkowym pierwowzorze tej bohaterki nie ma. Jednak nie tylko aktorzy są obiektem jej zainteresowania. Spektakl zaczyna się na kilka minut przed planowym rozpoczęciem, kiedy to obserwując widzów na foyer Agentka komentuje zachowania zniecierpliwionych widzów. Przypomina to obserwację owadów, niż zbiorowości ludzkiej.

Do roju pszczół jest tutaj jeszcze inne odniesienie, na widownię nie wchodzi się zwykłym wejściem, widzowie są prowadzeni przez klatkę schodową Małopolskiego Ogrodu Sztuki, aż do wejścia na górny balkon, następnie na około sceny i dopiero później na widownię, gdzie zajmują wybrane miejsca. Przypomina to uregulowane życie ula, które odbywa się po wytyczonych ścieżkach. Widzowie na czas spektaklu przestają się gorączkowo poruszać, zapadają w teatralny sen, przypominający cichą zimowlę, pszczeli sen zimowy.

---

Paweł Kluszczyński – rzemieślnik kultury, z wykształcenia technolog chemik, z pasji autor recenzji, felietonów, dramatów, poezji, bajek, bloga ijestemspelniony.pl; zawodowo od zawsze związany z teatrem, finalista VII Edycji Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego dla młodych krytyków teatralnych, współpracuje z Nową Siłą Krytyczną.

fot. Bartek Barczyk

Źródło:

ijestemspelniony.pl
Link do źródła