"Radio Mariia" wg tekstów Oksany Czerkaszyny, Oskara Stoczyńskiego, Joanny Wichowskiej i Krysi Bednarek w reż. Rozy Sarkisian w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na swojej stronie.
Może warto wyjaśnić kilka nieporozumień związanych z tym spektaklem. Otóż Radio Mariia nikogo ani niczego nie obraża, na miejscu Dyrekcji TP byłbym przeszczęśliwy, że jedna czy druga organizacja narobiła szumu. Po wtóre – nie przesadzajmy z ograniczeniem wiekowym od 18 lat, nie ma tam ani treści, ani scen zagrażających maluczkim. Dalej – ciekawe, że dwie twórczynie pochodzą z Ukrainy, która podobnie jak pozostałe części ex-ZSRR była mocno zlaicyzowana. Pewien jestem, że ten spektakl byłby zupełnie inny, gdyby stworzyli go w całości Polacy, kto wie – może wówczas istotnie obraziłby kogoś bądź coś.
Tymczasem mamy pewną utopię, eksperyment myślowy – co by mianowicie było, gdyby Kościół katolicki zdelegalizować, np. wpływowych do niedawna duchownych ścigać listami gończymi, skracając ich nazwiska do pierwszej tylko litery, czy też - katolików zepchnąć do podziemia, w którym z sentymentem mówiłoby się o książce Adama Michnika „Kościół, lewica, dialog”, uważam ten trop za wyjątkowo zabawny.
A najlepszym momentem spektaklu wydały mi się wypowiedzi ekspertki, w moim przebiegu socjolożki - p. Elżbiety Korolczuk, podsumowującej wraz z dziennikarzami radia, Oksaną Czerkaszyną i Oskarem Stoczyńskim 15-lecie obalenia Kościoła w Polsce.
Uwaga natomiast do całości taka, że momentami się w tej skądinąd błyskotliwej opowieści gubiłem, a niektórych scen - np. meczu - chyba nie zrozumiałem. Skróciłbym zatem i troszkę może uprościł.