Drewniak pisze nieprawdę, insynuuje, i - zanim jeszcze sezon się zaczął - usiłuje na dodatek wystraszyć mi widzów. Owe rzekome "teatry z okopów" to według niego "teatry dla ludzi zadowolonych, nieufnych wobec wszelkich ekstrawagancji. Bardziej 50-latków niż 30-latków". I co ja mam z tym we wrześniu począć, skoro pierwsza "moja" premiera w sezonie ukaże się dopiero w grudniu? Skąd już we wrześniu wie Drewniak jaki będzie Śląski na wiosnę? - Tadeusz Bradecki, dyrektor artystyczny Teatru Śląskiego w Katowicach, polemizuje z tekstem Łukasza Drewniaka "Skarb teatromana".
Gdy rezygnowałem przed jedenastu laty z dyrekcji teatru w Krakowie, niemały wpływ na tamtą decyzję miał mój narastający niesmak wobec zaczynającej podówczas rozkwitać na łamach polskiej prasy tzw. "krytyki towarzyszącej". Niejaki red. Drewniak, wówczas jeszcze młodzian, wypisywał np. o mnie w krakowskiej prasie jakobym nagminnie "pijał wódkę z aktorami". Jednocześnie reżyserów iksa, igreka, ten sam redaktor pracowicie i intensywnie laurkami lansował. Przystępując po latach do konkursu w Katowicach, pomyślałem sobie: Katowice są trochę na uboczu, więc może rozmaite dziennikarskie orły dadzą mi tu spokój przez sezon, czy dwa, i pozwolą spokojnie robić teatr. Byłem naiwny. W piątkowym dodatku "Kultura", w artykule "Skarb teatromana", pochylony nad mapą polskiego teatru niestrudzony red. Łukasz Drewniak zechciał Teatr Śląski - zaledwie kilka tygodni temu przeze mnie objęty - zaliczyć do wyimaginowanej przez niego "linii Maginota". Rozmaite