EN

6.09.2021, 12:55 Wersja do druku

Siła przeciwieństw

"Dziewica Orleańska" Friedricha Schillera w reż. Eweliny Marciniak w Teatrze Narodowym w Mannheim, w ramach 21. Międzynarodowego Festiwalu Schillerowskiego. Pisze Andreas Falentin w Die Deutsche Bühne Magazine.

fot. Natalia Mleczak

„Co chcesz opowiedzieć”? - pyta w połowie 110 minutowego przedstawienia angielski dowódca Talbot główną bohaterkę, albo dokładniej – aktor Matthias Breitenbach w roli aktora - aktorkę Annemarie Brunjen. Gdyby to pytanie postawić reżyserce Ewelinie Marciniak w kontekście jej odczytania romantycznej tragedii Schillera odpowiedź byłaby krótka: Wszystko!

Akcja Schillerowskiego dramatu powinna być opowiedziana i zostaje opowiedziana; chodzi o mity, ich korzenie, manipulację nimi oraz ich recepcję; chodzi o kobiety, a w szczególności o obraz bohaterek i pytanie, jak bardzo jest on kształtowany przez mężczyzn i jak można się z tego wyzwolić. Oczywiście idzie też o to, co w tej kwestii może uczynić teatr i artystyczne środki wyrazu. No i oczywiście, jak to u Schillera, chodzi o cały świat – o stereotypy, których nie należy się obawiać i przed którymi tu rzeczywiście nikt nie odczuwa strachu.

Marciniak i odpowiedzialna za opracowanie tekstu dramaturżka Joanna Bednarczyk bardzo dokładnie zapoznały się z treścią sztuki odnajdując w niej świat, który także z dzisiejszej perspektywy zdaje się ciekawy i przystępny. Podążają przy tym za strukturą akcji i postaci – z pewnym jednak wyjątkiem. Hrabia Burgundii, ów niestabilny charyzmatyk, z którego Schiller każdorazowo czyni zasłonę dymną dla swojej opowieści, zostaje wykreślony. Jego nieobecność, tak jak i sama sztuka, zarówno w formie i jak i treści, po najmniejszą nawet rolę poboczną, odsłania serię przeciwieństw bazujących na zestawianiu ze sobą kontrastujących figur: Joanna i jej ojciec, Karol i jego matka, Francja i Anglia, idealizm i fatalizm, młodość i starość, dobro i zło, mężczyzna i kobieta. Twórcy włączają kolejne - wiersz i proza, aktor i rola.

Wersy Schillera zostają tu imponująco opracowane i ożywione, wybrzmiewają bardzo świeżo, nie są patetycznym, pustym słowotokiem. A gdy nie wystarczają już do uzyskania pożądanego efektu, bo odstęp czasowy jest zbyt duży, lub gdy przesunięte akcenty nie mogą wybrzmieć na bazie pierwotnego tekstu, gdy teraźniejszość zostaje przeciwstawiona przeszłości, Marciniak i Bednarczyk wplatają elementy prozy. Zastosowane formy wyrazu funkcjonują na zasadzie przenikania, służą zespalaniu scen i miejsc akcji, niezwykle dobrze korespondują ze scenografią, która wzmacnia efekt, niekiedy ironizuje, ale nigdy nie powiela. Do tego dochodzi zabieg wychodzenia z roli, aktualizacja materii tekstu i zawartych w niej tematów, wychodzenie i ponowne wchodzenie w dramaturgię Schillera. Tak jak zespół artystyczny – niezauważalny, ale odczuwalny, grający precyzyjnie i bezpretensjonalnie, błyskotliwie, raczej wciągając w bieg wydarzeń, aniżeli odwracając od nich uwagę.

Schillera odnaleźć można także w przestrzeni projektu Mirka Kaczmarka, z monstrualnie wielką sofą i lustrem wody. Zarówno energia przedstawienia jak i zespołowość aktorów, którzy bardzo czysto artykułują, bardzo precyzyjnie mówią, bardzo rzadko krzyczą, robi duże wrażenie.

Również finał jest udany. „Jesteś święta i czysta?” pyta ojciec Thibaut swoją córkę Joannę. Wszyscy długo milczą, po czym Agnes cos wybąkuje. Vassilissa Reznikoff jako kochanka króla stara się za wszelką cenę, wraz z Karolem, nie stracić dobrego samopoczucia. Cięcie. Stos we foyer narodowego teatru. Zaciekawieni widzowie w maskach otaczają go i fotografują. Cóż za zakończenie!

Ale znów powracamy na scenę. Zespół artystyczny rozmawia na temat mitu Joanny d’Arc. Sophie Arbeiter, wcześniej w roli młodej matki króla – Isabeau, imponująco gra na skrzypcach. Joanna milczy. Następnie wszyscy odchodzą a Annemarie Bruntjen rozpoczyna mocno autotematyczny monolog. Postać chce zostać człowiekiem, aktorka chce grać człowieka. Niezadowolenie zostaje wyartykułowane, historyczna i teraźniejsza krzywda napiętnowana, Schiller skrytykowany. A przy tym wiele z tego, co zobaczyliśmy w ciągu ostatnich 90 minut, zostaje ostentacyjnie wyjaśnione. Pojawia się Ragna Pitoll, która grając w zespole teatru w Mannheim od 2003 roku także wcielała się kiedyś w rolę Joanny. I opowiada historię o pewnej młodej kobiecie, może o samej sobie. Mówi o poszukiwaniu spokoju, potrzebie samoakceptacji, godzeniu się z upływem czasu.

Jako recenzent nie mam jasno wyrobionego osądu, ale to nie jest w tym momencie istotne – właściwie nawet nie potrzebuję tego wyjaśnienia. Nie potrzebuję, bo trudno by je było dobrze wyartykułować, pomimo że sensy zdały się mniej jasne niż przedtem i poprzez niewielkie niedopowiedzenia wymowa w pewnym stopniu się rozmyła.

Nie, nie chcę tego wyjaśnienia, tego wychodzenia z roli w dyskurs, mówiąc dosadnie: w gadaninę. Aż do sceny ze stosem to był teatr. Na bardzo wysokim poziomie, bardzo mądry i na swój sposób niezwykle oryginalny. Zarówno na płaszczyźnie intelektualnej jak i w materii sensów rozgrywał się dramat, ciągłe i subtelne włączanie dyskursu wzbogaciło przedstawienie. Wszystko było jasne a zarazem tajemnicze. Niewiele poruszyło mnie w ostatnim czasie tak jak spokój tuż przed śmiercią Joanny. I cóż to był za stream. Swoją drogą wspaniale zrealizowany przez YANKI Film i reżysera Przemysława Chojnackiego, z wieloma smaczkami typowymi dla tego medium. Jakże intensywnym doświadczeniem będzie oglądanie tego na żywo w teatrze!

„Co chcesz opowiedzieć?” Być może „wszystko” to rzeczywiście nieco zbyt wiele, kiedy chciałoby się wszystko, a przynajmniej jak najwięcej, zrozumieć. Ależ to świetne przedstawienie ta „Dziewica”!

Z niemieckiego przełożyła Katarzyna Sobolewska

Tytuł oryginalny

Kraftvolle Gegensätze

Źródło:

Die Deutsche Bühne Magazine
Link do źródła

Wątki tematyczne