Schlingensief, pracując z niepełnosprawnymi, z upośledzonymi, wydobywał różnice, dopuszczał wielość. To ważny element jego testamentu. Daleki od poczciwej dydaktyki - mówi Anna R. Burzyńska w rozmowie z Dorotą Jarecką z Gazety Wyborczej.
Dorota Jarecka: Czy pomiędzy teatrem Schlingensiefa a nowym polskim teatrem są jakieś związki? Anna R. Burzyńska: Ten rodzaj teatru, w którym słowo odgrywa drugorzędną rolę, a nacisk zostaje położony na środki wizualne, nowe media, elementy instalacji, pojawia się u nas dopiero teraz, np. u Barbary Wysockiej czy Wojtka Ziemilskiego. Oni nie przejmują się tym, jak rzekomo powinno się wystawiać teksty dramatyczne, korzystają m.in. z tych możliwości, jakie otworzył teatr Schlingensiefa. są Oboje świadomi przemian zachodzących we współczesnej sztuce, przyznają, że dla nich ważniejsi są Marina Abramović, Allan Kaprow czy Joseph Beuys niż dramatopisarze. Schlingensief jest nieodrodnym dzieckiem Beuysa i Fluxusu, wychował się na awangardowym kinie niemieckim. Odwracając perspektywę, można zapytać, czy to, co robił Tadeusz Kantor w happeningach takich "Lekcja Anatomii wg Doktora Tulpa" czy "Rozmowa z Nosorożcem", nie poprzedzało myślenia Schlingens