- Chciałbym, aby prawica odpowiadała na lewicowe spektakle swoimi spektaklami. Mam apel do drugiej strony: nie palcie teatrów, róbcie swoje - w Gazecie Wyborczej rozmowa z Janem Klatą, dyrektorem Narodowego Starego Teatru w Krakowie.
Roman Pawłowski: To był gorący czas dla Starego Teatru: manifestacja grupy widzów podczas spektaklu "Do Damaszku", ataki w prawicowych mediach, przerwane próby do "Nie-Boskiej komedii"... Jan Klata: Paradoksalnie zdarzyło się coś dobrego. Dobrego? - Te wydarzenia ujawniły konflikty i sprzeczne tendencje w polskim teatrze. Już nikt nie musi się męczyć, strzykać jadem zza węgła, sprawa jest jasna. Mamy dwie wizje kultury, które walczą dzisiaj ze sobą. Jakie to wizje? - Z jednej strony chodzi o to, żeby w eskapistycznie miły, estetyczny i bezkonfliktowy sposób przeżywać rzeczywistość, z drugiej, żeby spróbować ujawniać ukryte społeczne konflikty i je detonować. To, co robimy w Starym, przypomina pracę sapera, detonujemy konflikty, abyśmy jako społeczeństwo nie wpadli na miny. To jest program Zygmunta Hübnera, dyrektora Starego Teatru w latach 60. Mówił wprost, że należy zajmować się konfliktami, dopóki one jeszcze nie ogarniają