Co za żenada! Tak to jest, gdy ludzie nie chodzą do teatru i na koncerty. Izba Pracy Sądu Najwyższego po raz drugi wydała wyrok stwierdzający, że wykonanie utworu muzycznego bądź scenicznego nie jest "dziełem", lecz usługą, którą należy rozliczać w ramach umowy zlecenia, od której należy odprowadzić składkę ZUS - pisze Jan Hartman na swoim blogu.
Sprawę wniósł właśnie Zakład Ubezpieczeń Społecznych i wygrał. Teraz nędznie opłacani muzycy będą zarabiać jeszcze mniej, bo od ich wręcz śmiesznych czasami wynagrodzeń odprowadzana będzie składka na ZUS. Za chwilę wszyscy muzycy wylądują na ulicy i będą zarabiać ciałem - bo od dzisiaj wykonywanie cudzych utworów to w naszym kraju praca fizyczna. Będziem im do dziurawych kapeluszy wrzucać nieozusowane moniaki. Rozumiem, że prezes ZUS nie ma pojęcia, czym jest przedstawienie teatralne i koncert, bo przecież taki prezes jest od liczenia kasy, a nie od kultury. Jednak w przypadku sędziów naród ma prawo oczekiwać, że będą to osoby w miarę kulturalne, nie przymierzając - inteligenci. Bo też niewiele trzeba rozeznania w świecie kultury, żeby odróżnić puszczanie płyt albo wyświetlanie filmu w świetlicy od gry na instrumencie albo na scenie teatru. Nie trzeba też znać się na prawie autorskim, aby wiedzieć, że aktor i muzyk intepretują d