EN

19.07.2021, 13:44 Wersja do druku

Runda w dekonstrukcji końca świata

“Biesy” Fiodora Dostojewskiego w reż. Damiana Josefa Necia w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu. Pisze Aram Stern w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Natalia Kabanow

„Прощай, немытая Россия”

(Żegnaj mi, Rosjo nieumyta)

/Michaił Lermontow/

Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu ostatni (i pulsacyjny z racji kolejnych obostrzeń) sezon 2020/21 pod dyrekcją Andrzeja Churskiego i Pawła Paszty, zatytułowany (nomen omen) Koniec świata, zakończył premierą „Biesów” Fiodora Dostojewskiego w przekładzie Adama Pomorskiego i reżyserii Damiana Josefa Necia.

Reżyser, znany toruńskiej publiczności ze znakomitych „Aktorów prowincjonalnych”, zrealizowanych w Horzycy w 2019 roku, jest przy okazji autorem adaptacji scenicznej tej antyutopijnej XIX-wiecznej powieści rosyjskiego mistrza, publikowanej pierwotnie w odcinkach równo 150 lat temu na łamach czasopisma „Russkij Wiestnik”. O ile w „Aktorach prowincjonalnych” Holland i Zatorskiego Damian Josef Neć jako dramaturg mógł pozwolić sobie na szerokie dygresje spoza filmowego scenariusza, o tyle teraz w „Biesach” był zmuszony wybrać pewne wątki z rosyjskiej powieści, która zawiera wiele zwodniczych tropów.

Mimo tych zabiegów w spektaklu Necia nie możemy absolutnie liczyć na „bryk” z powieści Dostojewskiego. W jego pracy można jednakże zauważyć niezwykłe skupienie reżyserskie na samym człowieku, na wyciąganiu go na pierwszy plan, bo przecież on jest tu najważniejszy! Tu idee schodzą na plan dalszy, a sama historia opowiedziana zostaje nierealistycznie, tylko w polu realizmu emocji. Dokonuje się głębokie poruszenie człowiekiem żyjącym w ustawicznym zagrożeniu, zdeterminowanym przez system, do powstania którego sam się przyłożył, ale nie ma nad nim kontroli. Co pozostaje mu do roboty, jak ma żyć? A co staje się w tej sytuacji obowiązkiem artysty, który winien budzić społeczeństwo z letargu?

W spektaklu znajdziemy na te pytania wiele odpowiedzi. Choćby już scenografia i kostiumy Marty Wieczorek i Macieja Czuchryty podkreślają poszukiwanie różnych światów, przy okazji tkwienia w jednym, tym determinującym. I tak mieszczański salon zamieniony jednym przyciśnięciem guzika w studio z lustrzaną podłogą, podestem z klubowymi fotelami, wielkim ekranem i odsłoniętymi kulisami, zaprosi widzów w zupełnie niezwykłą przestrzeń. Zaprosi w ramy szeregu zmian płaszczyzn znaczeniowych, nakładania się wielu sfer wizualnych, w multimedialno-plastyczny prześwit (autorami świetnego video jest również duet Wieczorek & Czuchryta). Obraz na ekranie drga, zwalnia, cofa się, nie współgra z akcją na żywo: telewizja kłamie (wiadomo jaka) – przypomina Damian Josef Neć.

fot. Natalia Kabanow

A może to główni bohaterowie „Biesów” kłamią w myślach, a my na ekranie widzimy prawdę? Jak na przykład łże Warwara Pietrowna Stawrogin (wyśmienita Małgorzata Abramowicz), niczym Alexis Carrington z serialu „Dynastia”, w rozmowie z generałową Julią Michajłowną von Lembke (Jolanta Teska). Wyniosła i dumna Warwara, do której należy to całe „studio”, przyciska guziki zmian niczym współczesna caryca telewizji. A może kłamie jej syn, Nikołaj Wsiewołodowicz Stawrogin (rewelacyjny Maciej Miszczak), którego czci, choć istnieją przesłanki, że głęboko się myli? Jak zgrabnie nie mówi prawdy ten „zadziwiająco skromny, a zarazem śmiały i pewny siebie” zdegradowany oficer carskiej armii, gdy żeni się z chorą psychicznie Marią Timofiejewną Lebiadkin (Julia Sobiesiak-Borucka, także w roli Marii Szatow) i ostatecznie współodpowiada za jej śmierć… Czy też może szachruje trzeci heros tej triady u Necia – Piotr Stiepanowicz Wierchowieński (znakomity Maciej Raniszewski)? Swe cele polityczne wypełnia bez żadnych skrupułów, manipuluje innymi, podważa autorytety i pragnie uruchomić ogólnokrajowy bunt, buntując się zarazem wewnętrznie, stąd gryzie go własne sumienie.

Uniwersalizm „Biesów” Dostojewskiego czuć bardzo w tak proroczych słowach (skutki rewolucji autor opisał na długo przed rewolucją w Rosji), pasujących do każdych czasów, nawet współczesnych, gdyż zostaje w nich człowiek, z jego wielkimi i małymi ideami, marzeniami, momentami żałosny, nie mogący wyrwać się ze stworzonych przez pisarza okoliczności. Choć w obsadzie mamy większość zespołu Horzycy (aktorzy grają bardzo dobrze, acz „telewizyjnie” z mikroportami, co zamazuje intonacyjnie wyraźny ich odbiór ze sceny), to Damian Josef Neć właśnie na tych trojgu bohaterach opiera ideowy punkt ciężkości swej inscenizacji, powierzając także w prologu i finale role narratorów oraz komentatorów akcji: typowi spod ciemnej gwiazdy Fiodorowi „Fiedce Katorżnemu” (Paweł Tchórzelski) oraz filozofowi Aleksiejowi Niłyczowi Kiriłłowowi (Maria Kierzkowska). Podpity morderca i literacki wzór nihilizmu zakreślą widzom ramę spektaklu dwoma obliczami śmierci, tej niechcianej i tej wybranej z musu samodzielnie, by „Bóg nie decydował o losie…”.

fot. Natalia Kabanow

Spektrum najprzeróżniejszych charakterów postaci „Biesów” najlepiej (co przewrotnie wykoncypował reżyser) „ujawnia się” podczas urodzin generała Andrieja Antonowicza von Lembke (Grzegorz Wiśniewski), indywiduów dosłownie zamaskowanych, skrywających za upiornymi pleksiglasami własne pragnienia i żądze. Widać to doskonale w układzie choreograficznym autorstwa Szymona Dobosika, w istnej „pajęczynie” skondensowanej i zmysłowej: z jednej strony Iwan Pawłowicz Szatow (Arkadiusz Walesiak), z drugiej Kapitan Lebiadkin (Tomasz Mycan), między nimi Daria „Dasza” Pawłowna Szatow (Matylda Podfilipska) oraz córka Praskowii Drozdow (Anna Magalska) i Lizawieta „Liza” Nikołajewna Tuszyn. Ta ostatnia energicznie piękna i inteligentna w wyśmienitej kreacji Joanny Rozkosz. Również Paweł Kowalski w roli Stiepana Trofimowicza Wierchowieńskiego z całym kunsztem swego doświadczenia scenicznego oddaje smutny obraz człowieka o niespełnionych ambicjach, nieszczęśliwie zakochanego i jakże bezradnego wobec problemów Rosji końca XIX wieku. Równie nostalgiczny, jak piosenka do wiersza „Ruski Bóg” Piotra Wiaziemskjego z 1829 roku – zapożyczona przez ruchy anarchistyczne, tu wraz z innymi pieśniami folkowymi pięknie wykonana przez zespół (muzyka: Sławomir Kupczak, tłumaczenie piosenek i transliteracja: Gabriela Kubala).

Spektakl Damiana Josefa Necia tak samo się zaczyna, jak kończy śpiewem, choć czy rzeczywiście kończy? Czy może bohaterowie nigdy nie skończą przeżywać swoich dramatów? I tak jak dziś wielu osaczonych buntować się będzie przeciwko temu, iż jeden dyktator wydaje skryte wyroki zgładzania opozycjonistów, wtóry porywa samolot czy „podkłada bombę” noblistce do bagażu, a dalsi dręczyciele zamykają usta „innym” lub chcą to samo zrobić z wolnym słowem.

Czy taka mentalna rewolucja współczesnych „bohaterów” oddali koniec świata?

Tytuł oryginalny

Runda w dekonstrukcji końca świata

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Aram Stern