"Śnieg" Orhana Pamuka w reż. Bartosza Szydłowskiego, koprodukcja Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie, Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, STUDIO teatrgalerii w Warszawie i Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. Pisze Michał Centkowski w Newsweeku.
„Śnieg" w reżyserii Bartosza Szydłowskiego zaczyna się znakomicie. Scena rozmowy starego Profesora demokraty (intrygujący Artur Święs) z planującym wymierzyć mu bożą karę młodym Terrorystą (znakomity Daniel Dobosz) jest przejmująca i świetnie zagrana. Niestety, z każdą kolejną napięcie spada. Oparta na powieści Orhana Pamuka historia wizyty uznanego poety Ka, na co dzień mieszkającego za granicą, w targanym religijnymi i politycznymi waśniami mieście Kars, na odległych rubieżach współczesnej Turcji, z serią tajemniczych samobójstw młodych kobiet w tle, pomyślana jest jako trzymający w napięciu wielowątkowy thriller polityczny. Problem polega na tym, że nierówny dramaturgicznie i aktorsko spektakl zmienia się w serię przydługich scen, w których jednowymiarowe postaci bez emocji wygłaszają polityczne manifesty. I niewiele pomagają tu długie, chwilami interesujące, acz oderwane od nurtu akcji partie choreograficzne Dominiki Knapik. Teatralna opowieść o zderzeniu sekularyzowanej zachodniej cywilizacji z religijnym fundamentalizmem, którego symbolem staje się walka o prawa kobiet, mówi sporo o dzisiejszym świecie, ale nie są to rzeczy odkrywcze. Słabo wypada też brak mimiki maskujący przesadną gestykulacją Szymon Czacki w roli rozdartego między tradycją, a nowoczesnością Ka. Trudno odnaleźć w jego postaci jakieś emocje czy głębie.