EN

17.12.2021, 08:35 Wersja do druku

Różowo-złote lekarstwo na całe zło

„Blizny” w reż.  i w choreogr.  Włodzimierza Kucy w Częstochowskim Teatrze Tańca. Pisze Maria Sławińska z Nowej Siły Krytycznej.

fot. mat. teatru

Zespół Częstochowskiego Teatru Tańca wraca do gry! Listopad był miesiącem dwóch premier, które były intrygującymi wydarzeniami po pandemicznej przerwie dla zespołu i fanów. Reżyser i choreograf Włodzimierz Kuca przygotował dla młodszych widzów interpretację „Sierotki Marysi”, a kilka tygodni później przedstawienie dla dorosłej publiczności „Blizny”

W tym drugim spektaklu czyta się inspiracje optymistyczną filozofią zrodzoną w szesnastowiecznej Japonii, która głosi, że każda rana niesie siłę. Ma ona genezę w sztuce kintsugi, polegającej na starannym sklejeniu elementów rozbitego naczynia, tak aby stworzyły całość. Artyści znaleźli sposób, jak ukazać rozpad i powrót do jedności w teatrze tańca – tańczą siebie, ale w zbiorowości. Tworzą zgraną grupę i jednocześnie zauważalne są ich cielesno-ruchowe indywidualności.

Japońska sztuka rekonstrukcji na etapie końcowym polega na oznaczaniu pęknięć złotą barwą. W wizualnej oprawie przedstawienia nie jest wykorzystany kolor złoty jako symbol odnowy. Powidokiem, który zostaje po obejrzeniu jest oświetlona na różowo scena z poruszającymi się blisko siebie tancerzami. Kinstuga stała się natomiast inspiracją dla choreografa. Tancerz ręką oplata rękę drugiego aktora i razem podejmują działanie, tak jakby łączyli fragmenty w całość, wspierali się. Metaforycznie można traktować to jako zabliźnianie ran. Wspomnienie bólu zostaje, ale jednocześnie dodaje odwagi, przypomina jak wiele byliśmy w stanie znieść. Inny powtarzający się ruch to wyrzucanie rąk w górę, w kierunku partnerów, z którymi chce się „dopełnić naczynie” i uzdrowić siebie. Kolejni tancerze pojawiają się w drzwiach ustawionych na podeście w centralnej części sceny, by dołączyć do nawołującej ich grupy. Artyści w sposób zdecydowany wykonują elementy dynamicznej choreografii. Ich energia podlega fizycznej dyscyplinie.

Muzyka Mariusza Walaszczyka to głównie kompozycje smyczkowe i gitarowe, ale twórca wykorzystuje także utwory kultury popularnej. Melancholijne melodie przeplatają się z żywiołowymi. Każda z nich to inna historia z nowymi symbolami, jak pęk balonów, które tancerz próbuje unieść niczym krzyż. Tłem poszczególnych opowieści jest relacja kobiety i mężczyzny. Emocjonalna bliskość pary wyraża się zmniejszającym się dystansem fizycznym, aktorzy zaczynają tańczyć coraz bliżej siebie. Miłość nie chroni przed bólem, większość ran, po których musimy „składać się” na nowo to ciosy, które zadaje bliska osoba. Drugi człowiek rani, ale może także pomóc, w finale kobieta i mężczyzna wspinają się na drzwi, które od góry okala konstrukcja przypominająca „pomocne” dłonie, bezpieczną przestrzeń.

Włodzimierz Kuca tworzy widowisko pełne bólu, ale jednocześnie nadziei. Ostatnią wykorzystaną w choreografii piosenką jest popkulturowa kompozycja Króla „z tobą/ DO DOMU”. Reżyser puszcza oczko do widzów, już pewnie jesteście przesyceni wrażeniami i marzycie o pójściu do domu. Nastrojowa piosenka z czułym tekstem może też być dobrym podsumowaniem tanecznych działań: spróbujmy pogodzić się z naszymi ranami, zapomnieć o bólach, zwrócić uwagę na drugiego człowieka i z wiarą w lepsze jutro wrócić do domu.
Źródło:

Materiał własny

Wątki tematyczne