EN

23.02.2021, 09:04 Wersja do druku

Rozerwać pończochy… ortopedyczne!

"Kwartet" Ronalda Harwooda w reż. Grzegorza Chrapkiewicza w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Sylwia Krasnodębska w Gazecie Polskiej Codziennie.

fot. Jarosław Budzyński

„Kwartet" Ronalda Harwooda to oczywiście dobra zabawa, trochę humoru i urok słodko-gorzkiej opowieści o przemijaniu, na którą nie mamy ochoty wyrażać zgody. Ale tekst ten w wykonaniu Warszawskiej Opery Kameralnej na scenie Basenu Artystycznego to coś znacznie więcej - to pokaz siły optymizmu i werwy artystów instytucji brawurowo kierowanej przez Alicję Węgorzewską-Whiskerd.

W spektaklu w reżyserii Grzegorza Chrapkiewicza wystąpili: Olga Bończyk, Alicja Węgorzewska, Ryszard Minkiewicz i Maciej Miecznikowski. Tytułowy „Kwartet" to nie tylko słynny fragment z opery „Rigoletto" Giuseppe Verdiego, ale czwórka śpiewaków operowych na emeryturze, którzy mieszkają w luksusowym domu spokojnej starości. Ich spokój jednak zostaje zakłócony, gdy do ośrodka przyjeżdża była żona jednego z pensjonariuszy, Jean. Przed artystami nie lada wyzwanie - mają dać koncert, co nie jest łatwe ze względu na różnice charakterów artystów. Ale przecież z drugiej strony to jedyna okazja, by jednym występem w roku „potwierdzić swoje istnienie". Tylko jak wskrzesić świetność, gdy wybitne głosy są już tylko wspomnieniem? Jak często zorganizować przerwy w występie, by móc ulżyć słabym pęcherzom? I czy bajpasy wytrzymają? Mimo przeciwności do koncertu jednak dochodzi i jest on piękną metaforą działania instytucji kultury w czasie pandemii. Warszawska Opera Kameralna wystawiła premierę niespełna dwa tygodnie po informacji o otwarciu teatrów.

„Kwartet" wystawiany był już na wiele sposobów. Ale nigdy nie widziałam takiego wigoru i energii, która podpalała scenę. Widać jak na dłoni, że i bohaterowie, i odgrywający ich artyści tęsknili po prostu dokładnie za tym samym. Za powrotem na scenę. A artyści Alicji Węgorzewskiej udowodnili, że ograniczenia mamy tylko w głowach. Obserwowanie tego upustu nieokiełznanej miłości do sztuki to wzruszenie, którego nie da choćby najlepiej napisany tekst i najsprawniej wyreżyserowane przedstawienie.

Tytuł oryginalny

Rozerwać pończochy… ortopedyczne!

Źródło:

„Gazeta Polska Codziennie” nr 43