EN

24.10.2022, 11:13 Wersja do druku

Rozbity Dekalog

„Dekalog” Krzysztofa Kieślowskiego i Krzysztofa Piesiewicza w reż. Wojciecha Farugi w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Rafał Węgrzyniak w portalu Teatrologia.info.

fot. Natalia Kabanow/ Archiwum Artystyczne Teatru Narodowego

W listopadzie 2019 w Royal District Theatre w Tbilisi Wojciech Faruga wyreżyserował spektakl Dekalog, oparty na dziesięciu odcinkach serialu zrealizowanego w schyłkowym okresie PRL-u w scenerii blokowiska na warszawskim Ursynowie, a emitowanego w Telewizji Polskiej już w czasie postkomunistycznej transformacji, bo na przełomie roku 1989 i 1990. Na potrzeby gruzińskiego przedstawienia scenariusze adwokata Krzysztofa Piesiewicza i filmowca Krzysztofa Kieślowskiego, poddające próbie dziesięć przykazań stanowiących fundament judeochrześcijańskiej etyki, adaptował wtedy pisarz i tłumacz oraz aktywista LGBT, Davit Gabunia. Dokonał on dekonstrukcji serialu, redukując i tasując dowolnie nie tylko dialogi, ale też opisy działań postaci zawarte w scenariuszach. W rezultacie widz, który nie ma w pamięci dziesięciogodzinnego serialu, gubi się wśród wymieszanych przez Gabunię wątków i nie jest w stanie zrozumieć ich wymowy. Ponadto zburzona została przez niego dramaturgiczna konstrukcja wszystkich odcinków i powstał nużący strumień epizodów pozbawionych kulminacji i konkluzji, na dodatek granych w tej samej umownej scenerii.

Wątpliwe dokonanie gruzińskiego pisarza stało się podstawą warszawskiej wersji Dekalogu przygotowanej w Teatrze Narodowym przez Farugę, z kolei z pomocą znanej z udziału w demonstracjach Strajku Kobiet Julii Holewińskiej jako dramaturgiem. Charakter lokalny nadany został poprzez rozegranie całego spektaklu niejako w ramach seminarium z zakresu etyki prowadzonego w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego przez profesor Zofię (Sławomira Łozińska) z odcinka VIII Dekalogu. Zostaje ona publicznie oskarżona przez przybyłą z USA Żydówkę Elżbietę o odmowę udzielenia jej pomocy, a ściślej poświadczenia fikcyjnego chrztu, gdy w czasie Zagłady była dziewczynką wyprowadzoną z getta.

Elżbieta (Gabriela Muskała) początkowo zasiada incognito na widowni kameralnej sceny Narodowego ukryta wśród publiczności, która otrzymała wraz z pozostałymi aktorami status Studentów uczestniczących w seminaryjnej debacie toczącej się wokół długiego stołu, będącego właściwie jedynym elementem dekoracji. Profesor Zofia na początku i na końcu obu części ponad dwuipółgodzinnego przedstawienia zwraca się wprost do widzów jako uczestników swego seminarium. Faruga, który przed ukończeniem reżyserii w szkole teatralnej studiował filozofię na Uniwersytecie Warszawskim w budynku przy Krakowskim Przedmieściu sąsiadującym z kościołem św. Krzyża, odwołał się w tym przypadku również do osobistych doświadczeń, chociaż do żadnej istotnej dyskusji na scenie nie dochodzi. W każdym razie aktorzy niejako poddają do rozważania sytuacje ukazane w niektórych odcinkach, streszczając je albo odgrywając wybrane z nich epizody z pomocą kilku rekwizytów. Grając na ogół po kilka podobnych postaci, obdarzeni zostali charakterystyczną jakoby dla ponowoczesności płynną tożsamością. Zgodnie z estetyką postdramatycznego i zarazem brutalistycznego teatru obok kwestii wygłaszają też drastyczne opisy morderstwa czy samobójstwa.

Podglądający sąsiadkę z bloku na przeciwko Tomek (Paweł Brzeszcz) z odcinka VI jest zarazem Jackiem wbrew V przykazaniu zabijającym taksówkarza i skazanym za karę na śmierć przez sąd PRL-u. Broniący go adwokat Piotr (Karol Pocheć) jest również Januszem spędzającym wigilię Bożego Narodzenia w towarzystwie niegdysiejszej kochanki zamiast z rodziną, a wcześniej tracącym dziecko w osiedlowym stawie naukowcem Krzysztofem. Obdarzonego błyskotliwą inteligencją i sprawnie posługującego się komputerem jego Syna, w pierwszym odcinku telewizyjnego serialu sugestywnie granego przez Wojciecha Klatę, w spektaklu zastąpiła niema i apatyczna Córka odtwarzana przez małą dziewczynkę w butach z łyżwami.

Przy czym identyczne buty z łyżwami nosi dorosła Córka (Edyta Olszówka) wbrew IV przykazaniu związana erotyczną relacją z przybranym Ojcem (Wiesław Cichy), potem nazbyt zdawkowo ewokująca odcinki VII i IX. Nader zawile prezentowana jest fabuła odcinka X, w którym dwaj bracia – Jerzy (Mateusz Kmiecik) i Artur (Adam Szczyszczaj) dziedziczą po ojcu cenną kolekcję znaczków pocztowych. Dość, że nie sposób zrozumieć, co się dzieje pomiędzy nimi, mimo iż jeden z nich przeistacza się nawet w psa i zaczyna szczekać na drugiego.

Wreszcie noszona na ramionach przez Janusza samotna Ewa (Małgorzata Kożuchowska) jest zarazem Magdą, podglądaną przez pracującego na poczcie Tomka w trakcie uprawiana seksu z przypadkowymi partnerami, natomiast w spektaklu wykonującą ewolucje taneczne na stole w asyście dwóch aktorów.

fot. Natalia Kabanow/ Archiwum Artystyczne Teatru Narodowego

Przy czym obie te role porzuconych i pogrążonych w rozpaczy kobiet pomyślane jako popisowe, więc zawierające szereg karkołomnych zadań, przede wszystkim fizycznych, rozczarowują. Ogólnie zaś teatralne ujęcia wszystkich postaci nie wytrzymują porównania z filmowymi często w wykonaniu najwybitniejszych wtedy polskich aktorów. Z tym samym niemal zespołem Faruga niedawno wystawił w Narodowym adaptację Matki Joanny od Aniołów Jarosława Iwaszkiewicza.

W podejściu Farugi i Holewińskiej do kwestii religijnych rozpoznać można powinowactwa z tamtym spektaklem oskarżającym Kościół o tłumienie seksualności swych duchownych i wiernych, popychające ich do patologicznych zachowań. Faruga podkreślał bowiem w przedpremierowym wywiadzie, że jego inscenizacja Dekalogu rozgrywa się wyłącznie pomiędzy ludźmi, bez udziału Boga. Nie ma w niej pojawiającej się we wszystkich odcinkach serialu Kieślowskiego tajemniczej postaci granej przez Artura Barcisia, a mającej rysy Jezusa. W krótkiej sekwencji ukazuje się wprawdzie Ksiądz wygłaszający kazanie podczas pasterki w stanie wojennym, a pozostali aktorzy, siedząc przy stole, śpiewają ówczesną kolędę, lecz jest to zaledwie przypomnienie pozycji, jaką zajmował w społecznym życiu Polaków Kościół za pontyfikatu Jana Pawła II i po zdławieniu sierpniowej rewolucji, a tym samym genezy Dekalogu. Indywidualne wybory postaci są już raczej świadectwem postępującej erozji chrześcijaństwa. Jednak przeszłość Polski bynajmniej nie jest w spektaklu idealizowana Przy okazji seminaryjnej rozmowy wokół udzielania pomocy Żydom z czasie Zagłady powtarzane parokrotnie zapewnienie, że w katolickim kraju mogli oni zawsze się jej spodziewać, przynajmniej ze strony księży, brzmi sarkastycznie. Oparty na osobistym wspomnieniu zaprzyjaźnionej z Kieślowskim Hanny Krall przypadek odmówienia wydania fałszywej metryki chrztu żydowskiej dziewczynce był czymś odosobnionym i bodaj nie stanowił reguły.

Cały spektakl zmierza jednak w stronę podważenia judeochrześcijańskich przykazań jako przejawu hipokryzji oraz instrumentu sankcjonującego patriarchalny porządek, bo służącego karaniu osób go naruszających bądź łamiących. Przy okazji odcinka VI i X ewokowana jest figura groźnego Ojca karzącego swych synów za nierespektownie przykazań. Partner Magdy, zamiast stoczyć bójkę z bezbronnym Tomkiem, oraz wspominający z nienawiścią swego zmarłego ojca Artur, skórzanymi pasami uderzają z sadystyczną furią w siedzenie fotela, jakby zamierzali zakatować swe ofiary.

Jest to zaledwie zapowiedź epilogu obrazującego egzekucję Jacka ukazaną – wbrew realiom ze scenariusza i filmu – jako brutalny samosąd. Drżący ze strachu, zapłakany i zasmarkany Jacek przy okazji przekazywania matce za pośrednictwem adwokata ostatniej woli dotyczącej pochówku, opowiada o rodzinnej tragedii związanej z rozjechaniem przez pijanego traktorzystę młodszej siostry. Stara się odwlec moment stracenia, wymykając się wielokrotnie nadzorcom i katom. W końcu zostaje osaczony i pojmany przez wszystkie pozostałe osoby obecne na scenie. Powalają go i przygniatają ciężarem swych ciał, krępują mu taśmą samoprzylepną ręce i zaklejają usta. Profesor etyki staje nad obezwładnionym młodym mężczyzną, ale zarazem mordercą, i patrząc prosto w oczy widzom pyta ich, czy są zadowoleni z wymierzenia mu kary śmierci.

Oczywiście już Krótki film o zabijaniu, który stał się później V odcinkiem Dekalogu, z całą ostrością ujawniając przebieg egzekucji w PRL-u, był dobitnym opowiedzeniem się jego twórców za zniesieniem kary śmierci. Zresztą zaraz po powstaniu filmu Kieślowskiego i Piesiewicza, bo w roku 1988, zaprzestano w Polsce jej wykonywania, a skrajnym konserwatystom nie udało się jej przywrócić, skądinąd pod wpływem zdecydowanego stanowiska papieża Jana Pawła II w tej sprawie. W spektaklu Farugi i Holewińskiej rozegranie egzekucji niczym samosądu jest więc całkowicie bezzasadnym, a przy tym nieuprawnionym szantażem emocjonalnym. Ma on jednak doprowadzić już nie do zaprzestania karania śmiercią zbrodniarzy, lecz do odrzucenia całej judeochrześcijańskiej etyki, zapisanej nie tylko w dziesięciu przykazaniach.

Tytuł oryginalny

ROZBITY DEKALOG

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Rafał Węgrzyniak

Data publikacji oryginału:

20.10.2022