EN

1.12.2022, 17:27 Wersja do druku

Radosna, tajemnicza, ulotna… Giselle

Mai Kageyama (Giselle), Patryk Walczak (Książę Albert) fot. Marta Wódz / mat. teatru

„Giselle” w chor. Jeana Corallego i Julesa Perrota wg opracowania Mariusa Petipy i w autorskiej wersji Mainy Gielgud w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Katarzyna Harłacz w Teatrze dla Wszystkich.

Libretto „Giselle” nawiązuje do romantycznej legendy o willidach (w słowiańskich podaniach to wiły) – duchach dziewic zmarłych przed zamążpójściem z powodu nieszczęśliwej miłości i po śmierci mszczących się na każdym młodym mężczyźnie, który zbliżył się do ich otoczenia. Treścią baletu jest historia nieszczęśliwej miłości młodej i wrażliwej wieśniaczki Giselle i księcia Alberta, który, by zdobyć ukochaną, dopuszcza się oszustwa. Oszustwo wychodzi na jaw, Giselle oszalała z bólu umiera i staje się willidą.

Balet „Giselle” był kilkakrotnie prezentowany w Teatrze Wielkim w Warszawie (obecna nazwa Teatr Wielki-Opera Narodowa). Polska premiera odbyła się w 1848 roku (francuska prapremiera w 1841), ostatni zaś raz balet był wystawiany w roku 1976 i dopiero teraz został wznowiony. Arcydzieło zostało odtworzone wg tradycyjnego libretta Théophile Gautiera i Jules-Henri Vernoy de Saint-Georgesa i w oparciu o oryginalną choreografię Jeana Coralliego i Jules’a Perrota. Główne role 27 października wykreowali Mai Kageyama i Patryk Walczak.

Nowa inscenizacja „Giselle” to powrót scenografii oraz kostiumów z ubiegłych realizacji zaprojektowanych przez wybitnego polskiego scenografa Andrzeja Kreutz Majewskiego. Dekoracje pełne były malarskich pejzaży, którym artysta nadał nieco baśniowy klimat i niesamowitą ekspresję. Wspaniale został podkreślony i wydobyty złowieszczy nastrój życia pozagrobowego i towarzysząca mu atmosfera lęku oraz zagrożenia. Istotne jest też to, że Majewski pokazał zarówno świat prostych ludzi, jak i zmarłych, nie ocierając się o infantylność, co wcale nie jest proste przy tego typu realizacjach. Większość przedstawień „Giselle” idzie w dosłowność i pokazuje mroczne królestwo willid używając jako dekoracji grobów i krzyży cmentarnych (zgodnie z librettem akcja w II akcie rzeczywiście dzieje się na cmentarzu). Wielką sztuką jest pokazać krainę zmarłych, mrok nieodgadnionego i atmosferę grozy nie używając oczywistych znaków i emblematów, przy tym tak, by całość była spójna i nawiązywała do treści baletu. I to właśnie udało się Andrzejowi Kreutz Majewskiemu (adaptację dawnej scenografii i kostiumów zrealizowały odpowiednio Małgorzata Szabłowska i Katarzyna Rott).

Pierwszy akt to historia nawiązywania romantycznej relacji pięknej wieśniaczki Giselle i Alberta – księcia, który odwiedzając dziewczynę ukrywa swoje arystokratyczne pochodzenie przebierając się w strój prostego mężczyzny. Rozwój związku brutalnie przerywa Hilarion – zakochany w dziewczynie i mszczący się za nieodwzajemnione uczucie. Podczas wizyty w wiosce księżnej, która okazała się być narzeczoną Alberta, publicznie odkrywa prawdę o tożsamości swojego rywala. Oszukana i niemogąca sobie poradzić z takim bólem Giselle popada w obłęd. Poruszająca scena szaleństwa kończy się jej śmiercią.

W drugim akcie fabuła przenosi się na cmentarz, gdzie nocą, przy świetle księżyca, pojawiają się willidy. Giselle dołącza do tego szacownego grona. Duchy młodych, niespełnionych uczuciowo dziewczyn (na czele z królową Mirtą), szukają zemsty na mężczyznach i chcą wciągnąć w swe sidła Hilariona i Alberta, tym samym doprowadzić ich do śmierci poprzez wyczerpujący taniec. W przypadku Hilariona kończy się to powodzeniem. Jednak duch Giselle, w przeciwieństwie do pozostałych willid, nie szuka zemsty, swoją miłością chroni Alberta przed śmiercią.

Balet to rodzaj widowiska używający jako środka wyrazu techniki tańca klasycznego – tańca wypełnionego różnorodnymi skokami, obrotami i piruetami. To także piękne partnerowania i podnoszenia, które sprawiają, że unoszona tancerka niemal płynie w powietrzu. Wyrażeniem każdej emocji jest ruch ciał artystów i towarzysząca im muzyka, z pomocą przychodzi też pantomima, np. często używany symbol kręcenia względem siebie uniesionymi nad głową dłońmi może oznaczać życie, a opuszczone wyprostowane ręce, skrzyżowane w nadgarstkach, symbolizują śmierć.

Eteryczna Mai Kageyama jako wykonawczyni tytułowej roli Giselle wyróżniała się piękną pracą rąk, naturalną subtelnością i ulotnością ruchu. Do tego wspaniale wygrała wszystkie emocje aktorsko – sprawdziła się zarówno w roli radosnej i beztroskiej, pełnej szalonej miłości do tańca wieśniaczki, jak i w roli willidy – tajemniczej i ulotnej istoty z zaświatów. Tu jej kunszt taneczny i delikatność okazały się szczególnie cenne.

Patryk Walczak jako książę Albert stworzył postać idealną w każdym calu. Zarówno aktorsko (bardzo naturalne zachowanie, pełne oddanie roli), jak i tanecznie. Swoją skocznością i lekkością ruchu zachwycił publiczność. Jego skoki były wysokie, długo utrzymywał się w powietrzu, a potem miękko lądował, jak gdyby nic go to nie kosztowało. Za swoje idealnie wykonane długie i wyczerpujące wyskoki entrechat six otrzymał ogromne brawa publiczności.

„Giselle” prezentuje przepiękny taniec artystów całego zespołu PBN. Zarówno w I akcie, w radosnych i skocznych tańcach wiejskich wykreowanych przez solistów i koryfejów, jak i w tańcu willid w II akcie – w tzw. białym akcie, w którym tancerki corps de ballet, w zwiewnych białych sukniach, swoim tańcem wiernie oddały aurę świata duchów, których sednem istnienia jest zemsta za niezrealizowaną za ich życia miłość. Przenikanie się delikatnych sylwetek zjaw, misterny taniec wspólnoty w równym ruchu wyglądający jak ruch jednego ciała, praca materiału sukien podczas tańca, i do tego baśniowa, pełna głębi scenografia – wszystko to sprawiło, że doskonale udało się odtworzyć subtelną, choć mroczną atmosferę krainy zmarłych, niespełnionych uczuciowo kobiet.

Artyści po tak pięknym i wzruszającym przedstawieniu zostali nagrodzeni długimi brawami na stojąco. I tylko szkoda, że w stosunku do ubiegłych sezonów coraz mniej w TW-ON jest przedstawień taneczno-baletowych. Ostatnio coraz częściej pojawiają się przed spektaklami sytuacje, kiedy spragnieni uniesień baletowych widzowie, dla których zabrakło biletów, czekają przed wejściem z nadzieją (a ta nadzieja jest wypisana na tablicach z informacją o chęci zakupu biletu), że mimo wszystko uda im się dostać na spektakl. Miejmy nadzieję, że niebawem ta sytuacja się zmieni.

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła