Inny w teatrze. Taki wątek został zadany przez redakcję „Raptularza”. Inny jest bohaterem najbardziej kultowych spektakli i właśnie wokół niego rozgrywa się walka o scenę, walka o mainstream, walka o widza. Im dłużej jednak zastanawiam się nad rolą Innego, tym sięgam głębiej w przeszłość teatru i tym bardziej zmienia się mój punkt widzenia. Sięgam aż do Dionizjów i zastanawiam się, czy teatr od początku nie był budowany przez Innych. Bo trzeba mieć w sobie trochę szaleńca i dużo dzieciaka, żeby stawać przed gapiami w skórze kozła, z rogami na głowie. Oczywiście, obrzędy religijne mają w sobie wiele powagi, jednak większość ich uczestników jest widzami, a niektórzy godzą się na przybieranie ról, zmiany kostiumów, przywdziewanie masek, robienie z siebie widowiska, a do tego potrzeba cech lekko odbiegających od normy.
Teatr po prostu składa się z Innych i jest przez Innych tworzony. Jak rozumiem, chodzi jednak o Innego jako postać dramatu. A kto to jest Inny? W polskiej kulturze zjawisko nazwał i wprowadził do naszej świadomości Ryszard Kapuściński, którego cykl wykładów wydany w zbiorze Ten Inny to wynik podroży i konfrontacji z kulturą daleką od europejskiej. Kapuściński określeniem „Inny” zamienił po prostu słowo „obcy”. Inny Kapuścińskiego to jednak zbiorowość plemienna, w której jednostka nie czuje się „inna”, a wręcz odwrotnie, w pełni i bezkrytycznie przynależy do swojej kultury i społeczności. Inny w teatrze natomiast to osoba dramatu, a więc ktoś, wokół którego buduje się napięcie, ktoś, kto stoi sam wobec społeczeństwa. Inaczej mówiąc, Inny w teatrze to z całą pewnością istota samotna i wokół tej samotności buduje się akcja dramatu.
Czy tylko współcześnie? Antygona z pewnością była Inną. Stawała sama naprzeciw prawa i przyjętych norm. Teatr średniowieczny, misteryjny, też właściwie dotyczył Innego, jeśli spojrzymy na postać Chrystusa jako na osobę tragicznie samotną. Opozycją do Innego będzie tutaj Everyman, czyli Każdy i właśnie to jest odwieczna istota teatru: stawia widza albo wobec Innego, albo wobec Każdego. Bohater romantyczny natomiast, w każdym razie w literaturze polskiej, to szczególny przykład Innego. W swoim poczuciu jest z pewnością lepszy, potężny, duchem górujący nad zjadaczami chleba i przez to tragicznie samotny. Nie chce jednak być częścią społeczeństwa. Odrywa się od niego, ucieka na szczyty, a jego partnerem w dyspucie może być tylko Bóg. Romantycy pisali role swoich bohaterów przyznając im pozycje wyroczni. Nawet w Dziadach Swinarskiego, pierwszej jego inscenizacji polemizującej z romantyzmem, Konrad nie ma ludzkich cech. Dopiero kiedy euforii Wielkiej Improwizacji Konrad Swinarski przeciwstawia scenę jedzenia jajka przez chłopa, można to odczytać jako konfrontację Innego z Każdym. Właściwie dopiero Paweł Wodziński w Dziadach pokazał Konrada jako przepełnionego pychą kabotyna.
Inny romantyczny to całkowite przeciwieństwo Innego na współczesnej scenie. Dramat samotności współczesny Inny odczuwa poprzez poczucie odrzucenia, a nawet zaszczucia. Chciałby być częścią społeczeństwa, ale jest wykluczony. Czy jednak Inny na scenie współczesnej nie ma nic wspólnego z Innym romantyków? Wspólną płaszczyzną jest właśnie kult Innego, a co za tym idzie – niebezpieczna pozycja ideału. Inny (bądź Inna) jest dobry, wrażliwszy od pozostałych, przekonany, że gdyby dano mu rząd dusz, świat były lepszy. Ten odwieczny stereotyp przenoszony od Antygony przez romantyków po nasze czasy już męczy i mocno zawęża spojrzenie na Innego. Potrzebny chyba nowy Wodziński, bo chciałoby się zobaczyć Innego lub Inną w całej ludzkiej niedoskonałości, Innego, który nie moralizuje, może marnuje życie na drobiazgi albo Innego z utajoną agresją i przerostem ambicji. Bo dlaczego nie? Dlaczego nie? Inny, nie znaczy doskonały. Inny to Każdy. Każda.
Joanna Szczepkowska