EN

10.06.2009 Wersja do druku

Przodownik pracy artystycznej

Słynny tenor dał w Łodzi więcej, niż oczekiwała publiczność i nie zapomniał docenić swoich partnerów - o koncercie Placido Domingo pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Do łódzkiego Teatru Wielkiego przybyli, wbiwszy się w smokingi i czarne garnitury, politycy i biznesmeni. W wielogodzinnej kolejce stali w poniedziałek przy kasie fani, by wygrać rywalizację o wejściówkę. A na plac przed teatrem przyszło wielu łodzian, by śledzić występ Placida Dominga na telebimie. Wszyscy byli usatysfakcjonowani. Inne wokalne sławy na takie galowe koncerty przygotowują najwyżej sześć arii, a on wziął udział w prawdziwym maratonie. Koncert trwał niemal do północy, a przedłużały go kolejne bisy. Placido Domingo nie oszczędzał się, ale też wie, co w wieku 68 lat może zaśpiewać. Nie sięga po najbardziej efektowne hity z "Cyganerii" czy "Rigoletta", ma świadomość, że tenorzy młodsi od niego trzy lub cztery dekady zaśpiewają je lepiej. On wydobywa z zapomnienia piękny lament Frederica z "Arlezjanki", którym 100 lat temu poprzedni król tenorów, Enrico Caruso, wyciskał łzy z oczu swych wielbicielek. I śpiewa tę piękn

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Przodownik pracy artystycznej

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita online

Autor:

Jacek Marczyński

Data:

10.06.2009