EN

17.02.2025, 16:27 Wersja do druku

Przewodnik po Krakowie – wyd. Grabowski i S-ka

„Ambroży Grabowski, czyli wszystko, co o chcecie wiedzieć o Krakowie, a se nie wyguglacie” w reż. Mikołaja Grabowskiego w Teatrze Bagatela w Krakowie. Pisze Mateusz Leon Rychlak w Teatrze Dla Wszystkich. 

fot. Jeremi Astaszow / mat. teatru

„Złote nuty spadają na Rynek
i muzyki dokoła jest w bród.
Po królewsku gotuje Wierzynek,
a kwiaciarki czekają na cud”.

– Andrzej Sikorowski

Nie wszystko jest łatwe do znalezienia w Internecie. A z całą pewnością nie na pierwszej stronie, po wpisaniu frazy w wyszukiwarce. Całe szczęście istnieją wytrawni szperacze i grzebolodzy specjalizujący się w wynajdywaniu tego, co dla przeciętnych użytkowników niedostrzegalne. I tylko dzięki takim ludziom, którzy początkowo z zadartą w górę głową odczytują nazwy ulic, a następnie benedyktyńsko pochyleni nad manuskryptami odczytują rękopisy, mógł powstać spektakl „Ambroży Grabowski, czyli wszystko, co o chcecie wiedzieć o Krakowie, a se nie wyguglacie” (pisownia oryginalna) w Teatrze Bagatela.

Głównym sprawcą tej opowiastki jest naturalnie Mikołaj Grabowski, jako autor tego spektaklu, reżyser i momentami aktor, który już po raz czwarty w ciągu ostatnich lat goszcząc na deskach Bagateli, wyciąga z tutejszego zespołu wszystko, co najlepsze („Rewizor”, „Wesele Figara”). Jest to też pierwszy raz pod obecną dyrekcją, kiedy Mikołaj Grabowski pojawia się na scenie jako aktor poza bezpiecznymi ramami monodramu („Dzienniki wg Witolda Gombrowicza”). I trudno nie wyczuć tutaj charakteru, który towarzyszy wielu spektaklom tworzonym przez Grabowskiego. Zdrowa dawka absurdu, dynamika, dystans i dowcip (w znaczeniu dawnym). Wszyscy, którzy mieli przywilej oglądania przed laty w Teatrze STU spektaklu „Opis obyczajów, czyli jak zwyczajnie wszędzie się miesza złe do dobrego”, a także Ci, którzy (jak ja) mieli jedynie okazję widzieć ten spektakl w Teatrze Telewizji, z całą pewnością odnajdą wiele podobieństw (solidna podstawa literacka, symbolika, śmieszność nadawana poprzez zmianę kontekstu), jednak w żadnym wypadku nie pojawią się tutaj utarte schematy czy stereotypowe klisze.

„Ambroży Grabowski” konstrukcyjnie jest spektaklem biograficznym, zbudowanym wokół tytułowego bohatera i jego wspomnień, przekazywanych ustami aktorów. Niezależnie od wyborów dramaturgicznych, licznych aktualnych nawiązań i uwspółcześnień, prezentowana jest perspektywa, jaką w swoich zapiskach pozostawił historyk, księgarz, kolekcjoner, antykwariusz, ale przede wszystkim świadek dokumentujący i spisujący historię Krakowa. Krakowa, który jako i dawniej tak i dziś jest pełny niezwykłości, artystycznego szaleństwa, historyczno-snobistycznego przekonania o własnej wyższości oraz prawdziwego genius locci, przez co wszyscy, których w dowolnym innym miejscu na kuli ziemskiej można by podejrzewać o nierówności pod sufitem, w tym mieście stanowią dobrze współgrający z otoczeniem element krajobrazu.

Spektakl biograficzny można tworzyć zasadniczo na dwa, względnie trzy sposoby. Sposobem klasycznym jest ukazywanie bohatera w jednej postaci, odgrywanego przez jednego aktora w całym spektaklu. Drugi sposób to niewprowadzanie bohatera, o którym fabuła opowiada, a jedynie pokazanie jego otoczenia. I nareszcie trzeci sposób, z którym mamy do czynienia tutaj, rozbicie bohatera pomiędzy kilku aktorów, którzy będą reprezentować różne okresy życia. Pozwoliło to uchwycić najlepsze cechy poszczególnych aktorów i uniknąć efektu sztuczności w sytuacji, gdy bardzo młody aktor odgrywa Matuzalema lub odwrotnie, kiedy to „nestor” wciela się w kilkunastoletniego bohatera. Jako widz chętnie przyjmuję taką formułę, zwłaszcza wobec spektaklu, który opowiada kilkadziesiąt lat z jednego życiorysu, i wobec faktu, że w osobie młodego Ambrożego Grabowskiego prezentuje się fenomenalny Maciej Sajur, ze swoim firmowym chłopięco-młodzieńczym wdziękiem, a w nieco bardziej dojrzałego bohatera wciela się Dariusz Starczewski. Dodatkowo warto wspomnieć jeszcze o dwóch kreacjach, jednej indywidualnej, drugiej zbiorowej. Pochwała za kreację indywidualną należy się Ewelinie Starejki za „babę planciarkę” (to sformułowanie słyszałem tylko w ustach Aloszy Awdiejewa, ale wybitnie mi pasuje do typu człowieka spędzającego życie na krakowskich plantach). Aktorka świetnie oddaje ducha krakowskiego folkloru, gdy z ławeczki można usłyszeć wulgaryzmy, cytaty ze Słowackiego i pełne przekonania opinie na temat stanu okolicznych teatrów. I druga kreacja, czyli cztery hetery (proszę wybaczyć – rym niezamierzony), czyli Aleksandra Godlewska, Izabela Kubrak, Kamila Pieńkos oraz Justyna Schneider, w stylizowanych na XIX-wieczne perukach i sukniach z gorsetami. Odpowiadając za większość partii wokalnych (do muzyki Zygmunta Koniecznego), tworzą one kwartet przyodziany w genialne kostiumy (za które odpowiada Paweł Dobrzecki), z pogranicza groteskowego horroru i burleskowej rewii, co w tak szalonym spektaklu wpisuje się całkowicie w wybraną estetykę.

Twórcy nie zapomnieli o dziełach sztuki, koniku zwierzynieckim (tzw. Lajkoniku), a nawet krótkim wykładzie, w którym głosu użyczyła Krystyna Czubówna (projekcje przygotował Radek Mroczek). Na spotkanie z tym spektaklem można przyjść zarówno, jeśli się dopiero co wysiadło z pociągu z Kongresówki, jak i gdy na krakowskich obwarzankach zjadło się nie tylko zęby, ale i dziąsła. Nie pomylcie tylko teatru z codziennością, choć może to być trudne.

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła