„Krótka rozmowa ze Śmiercią” wg tekstów Mikołaja z Mierzyńca i Mikołaja Reja w reż. Marcina Libera w Teatrze im. Fredry w Gnieźnie. Pisze Beata Popczyk-Szczęsna, członkini Komisji Artystycznej VI Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”.
Spektakl w reżyserii Marcina Libera jest frapującym przykładem inscenizacji klasyki w teatrze współczesnym. Opiera się bowiem nie tylko na pełnym szacunku wykorzystaniu staropolskich tekstów – Rozmowy mistrza Polikarpa ze Śmiercią oraz Krótkiej rozprawy między trzema osobami: Panem, Wójtem a Plebanem Mikołaja Reja – które przywołane zostały przez aktorów w oryginalnym kształcie, bez parafraz i uwspółcześnień. Stanowi również formę dialogowania z przesłaniem dawnych utworów literackich dzięki wprowadzeniu istotnego kontrapunktu – muzycznego i tekstowego zarazem, czyli występu zespołu Nagrobki (Maciej Salamon, Adam Witkowski). Ten zasadniczy koncept inscenizacyjny decyduje o powodzeniu przedsięwzięcia artystycznego, bo dawne teksty i współczesna rockowa stylistyka współbrzmią intrygująco, komentują się wzajemnie i dopełniają. Pobudzają widza do refleksji nad doświadczeniem cudzej śmierci, a tym samym – nad własną skończonością.
Przypomnienie staropolskich przekazów w połączeniu z twórczością zespołu Nagrobki, z ich występem live (łącznie z improwizacjami) uważam za wielki atut przedstawienia, chociaż nie brakuje w spektaklu i innych, wartych uwagi, rozwiązań formalnych czy wykonawczych. Dobrze sprawdza się pomysł ze zwielokrotnieniem postaci Śmierci – pojawia się ona w czterech aktorskich wcieleniach (Kamila Banasiak, Zuzanna Czerniejewska, Martyna Rozwadowska, Joanna Żurawska): kreacjach zmysłowych i energetycznych, emanujących jakimś popkulturowym erotyzmem i zrytualizowaną przemocą jednocześnie. Nic dziwnego zatem, że Śmierć zwielokrotniona, czterofigurowa, stylizowana na Amy Winehouse, ma wielką siłę oddziaływania na bohaterów, skutecznie kusi, osacza, przeraża. Gnieźnieńskie aktorki prowadzą swe role ekspansywnie i żywiołowo: są zrytmizowane w ruchach i gestach, ekspresyjne w ilustrowaniu przewagi nad człowiekiem, pewne swego jako postaci dominujące – nawet w momentach chwilowego wyciszenia aktywności.
Aby wyrazić grozę Śmierci, twórcy przedstawienia nie odwołują się do tradycyjnych wyobrażeń ikonicznych, ale wykorzystują poszczególne ich elementy – kości piszczelowe namalowane na ciałach aktorek, czaszki na białych pelerynach, kosy w dłoniach niczym instrumenty muzyczne. O wiele istotniejsze jest natomiast połączenie typowych symboli tanatycznych ze środkami wyrazu, charakterystycznymi dla współczesnej kultury wizualnej: ostrą muzyką, efektowną choreografią, sugestywnością estradowego występu sprawnych wykonawców. Dzięki temu sceniczne spotkanie człowieka ze Śmiercią nabiera niezwykłej dynamiki, nie tracąc nic ze swego pełnego napięcia, mrocznego charakteru. To, co nieuchronne dla każdego z nas, ma w spektaklu Marcina Libera zarówno wymiar budzącej lęk ostateczności, jak i aspekt ludyczny dobrze wykonanej ostatniej zabawy – tańca ze Śmiercią. Ars bene moriendi XXI wieku – chciałoby się rzec, współuczestnicząc z wykonawcami w finałowym korowodzie, który wieńczy przedstawienie.
Na uwagę zasługuje siła wyrazu aktorek wcielających się w Śmierć, ale chciałabym wyróżnić w tym miejscu ich współpartnera gry – mistrza Polikarpa. Paweł Dobek w tej roli w iście mistrzowski sposób pokazuje różne oblicza człowieka w sytuacji ostatecznej. Jest przerażony, cierpiący, a momentami buntowniczy i cyniczny – potrafi całym sobą, całym swym plastycznym ciałem, zaprezentować widzowi proces umierania: w bolesnych splotach i przewrotach, drgawkach, grymasach twarzy. Potrafi również w drugiej roli – Kmotra młodego – zawadiacko rozmawiać ze Śmiercią w scenie wyciągania jej z błota, i manifestować pewność siebie wiejskiego chłopa. To występ, który z pewnością zostanie w mojej pamięci.
Spektakl Marcina Libera nie jest poważną refleksją na temat skończoności człowieka. Nie jest apokaliptyczną wizją niszczącej siły wyższej, która miażdży każde istnienie – ludzkie i zwierzęce. Jest za to momentami zabawną, momentami ironiczną wypowiedzią o konieczności oswojenia się ze Śmiercią – bez nerwowych reakcji, z półuśmiechem w tańcu. Przekaz powstał z harmonijnego połączenia archaicznej frazy z naszą głośną, krzykliwą współczesnością. Mam wrażenie, że taki rodzaj połączenia stanowi dobry przepis na „ożywienie klasyki”. Skuteczny, bo z zachowaniem proporcji – tak jak w zwyczajnym przepisie na kołacz, który przygotowują w czasie przedstawienia wybrani widzowie spektaklu.
Krótka rozmowa ze Śmiercią na postawie Rozmowy Mistrza Polikarpa ze Śmiercią Mikołaja z Mierzyńca oraz Krótkiej rozprawy między trzema osobami: Panem, Wójtem a Plebanem Mikołaja Reja, Teatr im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie, reż. Marcin Liber, prem. 18 stycznia 2020.