Krzysztof Kowalewski był aktorem, który potrafi łączyć w rolach komediowych takie środki, które budzą śmiech na widowni, radość z elementami dramatu – powiedziała o zmarłym artyście Krzysztofie Kowalewskim prof. Barbara Osterloff, wykładowca Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza.
"Był aktorem wybitnym i pozostawił po sobie wybitny dorobek twórczy w bardzo wielu dziedzinach aktorstwa; chcę podkreślić słowo twórczy" - zaznaczyła w rozmowie z PAP prof. Barbara Osterloff. "W naszej pamięci pozostanie jako aktor, który nas wielokrotnie zaskakiwał. Myślę przede wszystkim o jego rolach teatralnych, które bardzo ceniłam" - powiedziała.
W sobotę zmarł Krzysztof Kowalewski, jeden z najpopularniejszych polskich aktorów, odtwórca słynnych komediowych ról w "Nie ma róży bez ognia" i "Brunet wieczorową porą", a także tytułowy bohater radiowej audycji "Kocham Pana, Panie Sułku".
Prof. Osterloff przypomniała, że Krzysztof Kowalewski kończył studia w warszawskiej Szkole Teatralnej. To był rok 1960 i przez wszystkie następne lata był związany z Warszawą. Można zatem mówić o nim jako o aktorze warszawskim.
Przeszedł przez wiele scen: od Teatru Klasycznego aż do Teatru Współczesnego, po drodze były inne teatry warszawskie, były rozmaite role. Od amanta charakterystycznego w początkach jego życia aktorskiego do aktora, określanego etykietka - aktor komediowy - charakteryzowała twórczość aktora prof. Osterloff.
"Mój zachwyt nad wieloma rolami Krzysztofa Kowalewskiego łączy się z jego twórczością w Teatrze Współczesnym, w którym zaczął grać w połowie lat siedemdziesiątych, dokładnie w 1977 r. Powstało wtedy wiele wspaniałych ról" - mówiła prof. Akademii Teatralnej.
Według Osterloff, okazało się, że komediowość Kowalewskiego jest bardzo szczególnego rodzaju, że jest on aktorem, który potrafi łączyć w rolach komediowych takie środki, które budzą śmiech na widowni, radość z elementami dramatu. W jego najwspanialszych rolach w Teatrze Współczesnym następowało połączenie komediowości bardzo wysokiej próby, nigdy błazenady, nigdy bufonady. To była komediowość, która niosła w sobie różne tony aktorskie. Tym ten aktor fascynował" - zaznaczyła. I dodała, że to było wiele ról, w Teatrze Współczesnym zagranych jeszcze pod okiem Erwina Axera, a później Macieja Englerta.
Okazywało się - zauważyła - że aktor gra postaci, które śmieszą, bawią, ale z drugiej strony bywają też często odrażające, a może nawet groźne.
"Według mnie - zaznaczyła prof. Barbara Osterloff - olśniewającą rolą była kreacja w +Mieszczaninie szlachcicem+ Moliera w reżyserii Maciej Englerta. To jak zagrał Pana Jourdain było propozycją interpretacyjną nową, bardzo oryginalną. Tę opowieść o nuworyszu, który chce stać się kimś lepszym, o burżuju z aspiracjami Kowalewski zagrał brawurowo i finezyjnie zarazem. Okazało się, że jest bardzo dużo tonów w postaci komicznej. Tę rolę chowam w pamięci jako jedną z największych, najwybitniejszych Krzysztofa Kowalewskiego".