W lipcu, przemawiając na zakończeniu sezonu w swoim teatrze Gogol-Center, Kiriłł Sieriebriennikow uspokajał swój zespół i widzów: - Zmieniają się reżimy, zmieniają się działacze, zmieniają się sytuacje. Sztuka zostaje. To jedyna nadzieja, jaka pozostaje dzisiaj artystom, nie tylko w Rosji - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.
Reżyser Kiriłł Sieriebriennikow podczas rozprawy siedział zamknięty w stalowej klatce, jakby był niebezpiecznym przestępcą. Słowa, które wypowiadali twórcy przed rosyjskimi śledczymi, zawsze nabierały rozgłosu, nawet gdy miały pozostać w czterech ścianach pokoju przesłuchań lub sali sądowej. Głośne stało się przesłuchanie poety Osima Mandelsztama, aresztowanego w 1934 roku za wiersz przeciwko Stalinowi (cytuję w przekładzie Stanisława Barańczaka): Żyjemy tu, nie czując pod stopami ziemi, Nie słychać i na dziesięć kroków, co szepczemy, A w półsłówkach, półrozmówkach naszych Cień górala kremlowskiego straszy. Przerażony, załamany poeta zeznawał, komu czytał swój kontrrewolucyjny utwór: swojej żonie, bratu, pisarzowi Chazinowi, poetce Annie Achmatowej, jej synowi, Lwu Gumilowowi... Potem prosił żonę, aby wszystkich ostrzegła. Trzydzieści lat później inny poeta rosyjski, Josif Brodski, musiał tłumaczyć się przed sąd