„Trzy epizody z życia rodziny” w reż. Markusa Öhrna w Nowym Teatrze w Warszawie. Pisze Marta Żelazowska z Nowej Siły Krytycznej.
Rodzina jest podstawową jednostką życia społecznego. W niej zaspokajamy potrzeby (między innymi miłości, bliskości, bezpieczeństwa), a także przechodzimy procesy wychowania i socjalizacji. Można rzec – jest gwarantem naturalnego rozwoju podmiotowości i indywidualności człowieka. W tej perspektywie życie rodzinne staje się fundamentalną wartością, a w środowiskach katolickich (do czego nawiązują twórcy, zapisując na drzwiach scenografii „K+M+B 2022”) wręcz kategorią aksjologiczną. Marcus Öhrn ściąga rodzinę z piedestału. Pokazuje, że nie zawsze bywa idealna, choć usilnie próbujemy w to wierzyć.
Szwedzki artysta sztuk wizualnych od kilkunastu lat eksploruje mroczne zakamarki życia rodzinnego. W „Conte d’Amour” (2010) opowiadał historię Josefa Fritzla, a w „Bis zum Tod” (2014) poruszył temat pedofilii. W „Trzech epizodach z życia rodziny”, zrealizowanych w Nowym Teatrze w Warszawie, również przygląda się tego rodzaju relacjom, choć już nie tak skrajnym i szokującym.
Spektakl rozpoczyna dość typowa dla życia rodzinnego scena. Rodzice usiłują dociec przyczyny smutku córki, a ta odmawia rozmowy. Wspólna gra w kalambury ma ułatwić wyciągnięcie informacji. Hasło składa się jedynie z sześciu słów. Ostatniego – „gwałt” – choć pokazanego jednoznacznie, opiekunowie nie odgadują. Öhrn dobitnie pokazuje, że o wszystkim co złe (przemocy fizycznej, psychicznej, seksualnej), nie mówi się. Problem zaburzający stabilność systemu, jakim jest również rodzina, zostaje zepchnięty w sferę tabu. Chciałoby się rzec – to co nienazwane – nie istnieje. Nie oznacza to jednak, że przestaje mieć wpływ na funkcjonowanie członków wspólnoty. Zmiana w jednym elemencie powoduje zmianę w systemie, innymi słowy – zachowanie jednej osoby oddziałuje na rodzinny układ.
Reżyser przygląda się bohaterom w sterylnej niemal laboratoryjnej przestrzeni. To niewielki biały kub z drzwiami (spektakl prezentowany jest na małej scenie). W centrum pod ścianą leży materac, w rogu ustawiono krzesło. Rekwizyty ograniczone są do niezbędnego minimum. Rozbrzmiewa zdeformowana melodia walca. Scenę przysłania czarna kurtyna. Podnosi się, ale opada w trakcie przedstawienia, pozbawiając publiczność możliwości śledzenia brutalniejszych scen, spektakl bowiem kończy się jatką. Hektolitry sztucznej krwi, wyciągane z martwych ciał jelita i odcięty penis lądujący tuż pod nogami widzów robią z jednej strony upiorne wrażenie, z drugiej – surrealne. Są jak sceny w filmach Quentina Tarantino. Öhrn bierze przemoc w nawias, przejaskrawia ją, teatralizuje. Odrealnia też aktorów zakładając im maski (autorstwa Makode Linde) wymuszające specyficzny sposób gry (zwracanie się do konkretnego widza, wyolbrzymione, odsunięte od twarzy gesty). Irrealna konwencja zmniejsza ładunek emocjonalny, niweluje ciężar opowiadanej historii, nie wpływając na siłę przekazu.
System relacji rodzinnych jest wyraźnie zarysowany. Władzę ma ojciec (Bartosz Gelner). Osadza członków familii w ustalonych rolach, oczekując podporządkowania, na przykład wymaga od syna (Piotr Polak) przystąpienia do „wspólnej zabawy”, choć ten wyraźnie nie ma na to ochoty. Dominację potwierdza również, wiodąc prym w odgadywaniu słów pokazywanych na migi przez córkę (żona ma prawo jedynie nieśmiało mu podpowiadać). Po każdej udanej próbie pręży ciało w zwycięskim geście. Majestat figury ojca zostaje draśnięty w scenie zmagań z niedomykającymi się drzwiami. Ta sytuacja ośmiesza go, ale też pokazuje, że przedmiot jest dlań ważniejszy niż problem córki (Jaśmina Polak). Cierpienie dziecka nie jest też istotne dla matki (Magdalena Popławska). Wprawdzie wymownie rozkłada ramiona, by objąć płaczącą latorośl, jednak nie udaje jej się wpasować w sytuację. Próba ulżenia w traumie za pomocą technik medytacyjnych wydaje się wręcz kuriozalna. Trudno pozbyć się wrażenia, że chodzi jedynie o powierzchowne pozbycie się problemu, a nie rzeczywiste jego rozwiązanie. Przygotowanie córki do ewentualnych zeznań na policji obnaża tu hipokryzję i ignorancję rodziców. Skoro są w stanie marginalizować gwałt, to co dopiero bardziej przyziemne problemy dzieci, jak zła ocena w szkole czy kłótnia z koleżanką. Bagatelizowanie przemocy seksualnej służy więc uwypukleniu indolencji wychowawczej rodziców oraz braku więzi emocjonalnej.
Dysfunkcyjność rodziny odbija się przede wszystkim w zachowaniu syna. Charakteryzuje go bierność i wyobcowanie. W dwóch pierwszych epizodach właściwie nie zwraca się na niego uwagi. Rzuca mimochodem sugestię o grze w kalambury, która ułatwia siostrze przekaz, albo jak bezwolna kukła wciela się w rolę zgwałconej. Funkcjonuje na obrzeżu wspólnoty, choć zdaje się, że ma większą od pozostałych świadomość sytuacji. Napięcie emocjonalne, z którym ewidentnie sobie nie radzi, wyładowuje ssąc kciuk (to zachowanie nieadekwatne do wieku), ma też problem z kontrolą czynności fizjologicznych (brudna pielucha może też świadczyć o zaniedbaniu). Wyrazu frustracji daje w ostatniej scenie – odczytując spętanym rodzicom list. Twierdzi, że woli nie żyć, niż być taki jak oni. Po czym dokonuje morderstwa. Kastracja ojca jest tu symbolicznym pozbawieniem go męskiej mocy i siły. Zabójstwo – uwolnieniem.
„Trzech epizodów z życia rodziny” nie da się czytać w oderwaniu od wydarzeń z 2019 roku w Ząbkowicach Śląskich (nastolatek zabił siekierą rodziców i brata), czy zabójstwa małej Madzi z Sosnowca w 2012 roku. Oba wstrząsnęły opinią publiczną. Zadawano pytania o przyczynę tragedii, bowiem dotyczyło to rodzin bez wyraźnych syndromów patologii. U Öhrna toksyczny element, wpływa na funkcjonowanie systemu, a co za tym idzie będzie produkował kolejne wadliwe istnienia, a one następne. Błędne koło się zamyka. Problem nie jest więc jednostkowy. Dotyczy społecznej struktury. Ważne jest, by określić czynnik erozyjny i zastanowić się, czy można go wyeliminować. Bo przecież prawidłowo funkcjonująca rodzina zwiększa szanse na szczęśliwe życie swoich członków.
***
Myra Åhbeck Öhrman, Markus Öhrn
„Trzy epizody z życia rodziny”
reżyseria: Markus Öhrn
premiera: 20-22 listopada 2021 Nowy Teatr w Warszawie, mała scena (spektakl obejrzany: 17 lutego 2022)
występują: Jaśmina Polak, Magdalena Popławska, Bartosz Gelner, Piotr Polak
***
Marta Żelazowska – pedagog, absolwentka studiów podyplomowych Wiedza o teatrze i dramacie z elementami wiedzy o filmie w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk oraz Laboratorium Nowych Praktyk Teatralnych, otrzymała wyróżnienie specjalne w VI edycji Ogólnopolskiego Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego na Recenzje Teatralne.