Hinc odchodzi, ponieważ był zwyczajnie nieudolny. Poniżej niektóre hity z bogatego zestawu jego "największych przebojów".
Sławomir Hinc wraz ze swym akolitą radnym Juliuszem Kublem przedstawili we wtorek autorską wariację na temat "Utraconej czci Katarzyny Blum". To opowiadanie, w którym niemiecki noblista Heinrich Boell barwnie i przejmująco opisuje nagonkę, jaką przed laty springerowskie tabloidy w RFN rozkręciły przeciwko lewicowym aktywistom. W roli prześladowanej kłamliwymi insynuacjami pani Blum występował Hinc, w postać wrażliwego na ludzką krzywdę pisarza wcielił się Kubel. Jak się państwo domyślacie, w wykonaniu tych dwóch artystów nawet najbardziej przejmujący dramat musiałby zamienić się w farsę. Tak stało się i tym razem. Obaj panowie przez godzinę opowiadali nam duszoszczypatielne banialuki o biednym polityku prześladowanym "gomułkowską nagonką" i jego heroicznym obrońcy. Cały ten wodewilowy spektakl miał przekonać widzów, że Hinc odchodzi w wyniku knowań "rozmaitych koterii, które niestety eliminują nowe pomysły i nowe osoby". Otóż prawda j