List, pod którym podpisała się zdecydowana większość szefów poznańskich instytucji kultury, to rzecz niebywała, skandaliczny pokaz serwilizmu wobec władzy i opowiedzenie się za modelem kultury rodem z bananowej, autorytarnej republiki - komentuje Michał Danielewski w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Co to znaczy, że "kultura finansowana ze środków publicznych winna być apolityczna"? To po prostu uzasadnienie dla cenzury. Nie powinno się wedle tej teorii finansować spektakli o biedzie i wykluczeniu, bo bieda i wykluczenie są jak najbardziej polityczne. I w ogóle ze środków publicznych nie powinny iść pieniądze na jakiekolwiek dzieło opisujące rzeczywistość, ponieważ opis rzeczywistości, opowiedzenie się za jakimiś wartościami w kontrze do innych wartości, jest z istoty rzeczy polityczne. W świecie pożądanym przez sygnatariuszy kuriozalnego i niebezpiecznego hołdu lennego dla prezydenta Hinca pozostaje miejsce tylko na kulturę w formie doskonale apolitycznych operetek i majtania nogami przez panie w kusych sukniach. Ich wymarzony świat jest światem orwellowskiego koszmaru. Warto przypomnieć państwu dyrektorstwu, że artysta dysponuje w Polsce wolnością twórczą, a obowiązki ma wobec odbiorcy, a nie wobec władzy, że ma opowiadać widzowi o