„Szelmostwa Lisa Witalisa” Jana Brzechwy w reż. Antoniny Brühl w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu. Pisze Anita Nowak.
Już na plakacie autorstwa Krzysztofa Pardy, przedstawiającym głównego bohatera wierszowanej bajki Jana Brzechwy, na podstawie której powstał na scenie Baja Pomorskiego spektakl „Szelmostwa Lisa Witalisa”, poznajemy też otoczenie, w jakim tego bohatera spotkamy. Albowiem wizerunek jego postaci, to ciekawy kolaż zmontowany z elementów scenografii i rekwizytów, utrzymany w kolorystyce jesiennego lasu. Bardzo pomysłowo i efektownie zaprojektował Parda wystrój sceny, komponując ją w ogromnej mierze z figur i brył geometrycznych, jakich w przyrodzie nie brakuje. Trójkąty choinek , podłużne o równoległych liniach bryły pni najwyższych drzew. To samo dotyczy dominującej części kostiumów, które przypisują określone zwierzątka ich najbliższemu otoczeniu, np. trójkąty na spódniczkach Wiewiórek Eli w brawurowym wykonaniu Igi Bancewicz i Heli, jak zwykle znakomitej Marty Parfieniuk- Białowicz od razu w oczach dzieci sytuują je na koronach choinek, po których te zwierzątka skaczą. Obie aktorki z oszałamiają wręcz lekkością i zwinnością poruszania się. Zwłaszcza w układach choreograficznych Dzidka Starczynowskiego. Bo ruch sceniczny w tym spektaklu jest wspaniale opracowany i takoż wykonany. Większe i mniejsze jasne okręgi przywołują w pamięci widzów krople deszczu podświetlane blaskiem słońca przebijającego się przez gałęzie.
Ze światem natury zderzony jest świat współczesnej techniki, a zwłaszcza elektroniki. Bohaterowie posługują się smartfonami. Zwłaszcza przebiegły Witalis, w którego z niesłychanym wdziękiem i urokiem wciela się Jakub Durniat, często z niego korzysta. To jakby ostrzeżenie przed zagrożeniem, jakie może czaić się w sieci. Alternatywą dla blogerów i followersów już w samej warstwie wizualnej jest literatura, poezja. Stąd w całości skomponowany z zapisanych kartek papieru kostium Gąski, w którą rewelacyjnie wciela się Dominika Miękus. Aktorka udowadnia tą postacią, że jest w stanie zagrać każdą rolę, nie tylko groteskowego stworka, którego nikt chyba lepiej nie byłby w stanie na scenie pokazać, ale także lirycznej, ciepłej, poruszającej się z urzekającą gracją i zachwycającym wdziękiem dziewczyny.
Przeciwieństwem „strzelanych” komórkami fotek, jest oprawiony w starą ramę żywy portret małżeństwa Niedźwiedzi, w które wbrew warunkom i bez specjalnych grubych kostiumów, do jakich w bajkach o misiach przywykliśmy, sygnowane tylko symbolicznymi uszami, wcielają się ciekawie Edyta Soboczyńska i Jacek Pysiak.
Uroda plastyczna tego przedstawienia idzie w parze z przepiękną, urzekającą, transową wręcz, przywołującą osobliwy klimat tętniącego życiem zwierząt lasu, a równocześnie stanowiącą doskonały podkład do rytmicznych tańców i piosenek, muzyką Jana Gembali. Wydaje się, że zbiorowo wykonywana piosenka o Lisie Witalisie ma szansę stać się wśród dzieci przebojem. Zwłaszcza, że rozciągany w trakcie jej wykonywania ogon, lisia duma, za chwilę zostaje mu przez zwierzęta odcięty, a Witalis sprowokowany do przeprosin za swe niecne uczynki.
Aż trudno uwierzyć, że ten wspaniały pod każdym względem spektakl, to praca dyplomowa Antoniny Brühl, w tej chwili już absolwentki białostockiej filii Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie.
Nic dziwnego, że tuż po premierze, przedstawienie to zostało zakwalifikowane do X Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej i Europejskiej „Klasyka Żywa", organizowanego przez Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. To kolejny sukces Baja Pomorskiego, a dokładnie dyrektora Zbigniewa Lisowskiego, który sprawował nad tą produkcją opiekę artystyczną.