EN

8.10.2024, 09:46 Wersja do druku

Poskromienie szelmy lisa. Kolejny sukces Baja Pomorskiego

„Szelmostwa Lisa Witalisa” Jana Brzechwy w reż. Antoniny Brühl w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu. Pisze Anita Nowak.

fot. Rafał Pyszka/mat. teatru

Już na plakacie autorstwa Krzysztofa Pardy, przedstawiającym głównego bohatera wierszowanej bajki Jana Brzechwy, na podstawie której powstał na scenie Baja Pomorskiego spektakl „Szelmostwa Lisa Witalisa”, poznajemy też otoczenie, w jakim tego bohatera spotkamy. Albowiem wizerunek jego postaci, to ciekawy kolaż zmontowany z elementów scenografii i rekwizytów, utrzymany w kolorystyce jesiennego lasu. Bardzo pomysłowo i efektownie zaprojektował Parda wystrój sceny, komponując ją w ogromnej mierze z figur i brył geometrycznych, jakich w przyrodzie nie brakuje. Trójkąty choinek , podłużne o równoległych liniach bryły pni najwyższych drzew. To samo dotyczy dominującej części kostiumów, które przypisują określone zwierzątka ich najbliższemu otoczeniu, np. trójkąty na spódniczkach Wiewiórek Eli w brawurowym wykonaniu Igi Bancewicz  i Heli, jak zwykle znakomitej Marty Parfieniuk- Białowicz od razu w oczach dzieci sytuują je na koronach choinek, po których te zwierzątka skaczą. Obie aktorki z oszałamiają wręcz lekkością i zwinnością poruszania się. Zwłaszcza w układach choreograficznych Dzidka Starczynowskiego. Bo ruch sceniczny w tym spektaklu jest wspaniale opracowany i takoż wykonany.  Większe i mniejsze jasne okręgi przywołują w pamięci widzów krople deszczu podświetlane blaskiem słońca przebijającego się przez gałęzie.

Ze światem natury zderzony jest świat współczesnej techniki, a zwłaszcza elektroniki. Bohaterowie posługują się smartfonami. Zwłaszcza przebiegły Witalis, w którego z niesłychanym wdziękiem i urokiem wciela się Jakub Durniat, często z niego korzysta. To jakby ostrzeżenie przed zagrożeniem, jakie może czaić się w sieci. Alternatywą dla blogerów i followersów już w samej warstwie wizualnej jest literatura, poezja. Stąd w całości skomponowany z zapisanych kartek papieru kostium Gąski, w którą rewelacyjnie wciela się Dominika Miękus. Aktorka udowadnia tą postacią, że jest w stanie zagrać każdą rolę, nie tylko groteskowego stworka, którego nikt chyba lepiej nie byłby w stanie na scenie pokazać, ale także  lirycznej, ciepłej, poruszającej się z urzekającą gracją i zachwycającym wdziękiem dziewczyny.

Przeciwieństwem „strzelanych” komórkami fotek, jest oprawiony w starą ramę żywy portret małżeństwa Niedźwiedzi, w które wbrew warunkom i bez specjalnych grubych kostiumów, do jakich w bajkach o misiach przywykliśmy, sygnowane tylko symbolicznymi uszami, wcielają się ciekawie Edyta Soboczyńska i Jacek Pysiak.

Uroda plastyczna tego przedstawienia idzie w parze z przepiękną, urzekającą, transową wręcz, przywołującą osobliwy klimat tętniącego życiem zwierząt lasu, a równocześnie stanowiącą doskonały podkład do rytmicznych tańców i piosenek, muzyką Jana Gembali. Wydaje się, że zbiorowo wykonywana piosenka o Lisie Witalisie ma szansę stać się wśród dzieci przebojem. Zwłaszcza, że rozciągany w trakcie jej wykonywania ogon, lisia duma, za chwilę zostaje mu przez zwierzęta odcięty, a Witalis sprowokowany do przeprosin za swe niecne uczynki.

Aż trudno uwierzyć, że ten wspaniały pod każdym względem spektakl, to praca dyplomowa Antoniny Brühl, w tej chwili już absolwentki  białostockiej filii Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie.

Nic dziwnego, że tuż po premierze, przedstawienie to zostało zakwalifikowane do X Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej i Europejskiej „Klasyka Żywa", organizowanego przez Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. To kolejny sukces Baja Pomorskiego, a dokładnie dyrektora Zbigniewa Lisowskiego, który sprawował nad tą produkcją opiekę artystyczną.

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Anita Nowak