Ostatnie premiery i wydarzenia mamy już za sobą, pora więc odpowiedzieć na pytanie, jaki był ten miniony sezon. Jak zawsze nie obyło się bez zmian personalnych na dyrektorskich fotelach. Zmieniła się dyrekcja w Operze Narodowej oraz Teatrze Wielkim w Łodzi. Z końcem sezonu odchodzi Sławomir Pietras, dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu, zastępuje go Michał Zaniecki. Jednak na kondycji polskiej opery najmocniej odcisnął swoje piętno kryzys finansowy. Można powiedzieć, że polska opera zaczyna cienko śpiewać - pisze Adam Czopek w Naszym Dzienniku.
Kryzys nie ominął naszych scen operowych. Wiele teatrów zmuszonych zostało do rezygnacji z zapowiedzianych premier i wydarzeń oraz ograniczenia liczby przedstawień. Opera Wrocławska najpierw odwołała premierę "Erosa i Psyche" Ludomira Różyckiego, później zmuszona została do rezygnacji z realizacji na Pergoli "Giocondy" Amilcare Ponchiellego. Wcześniej zdecydowano, że "Opowieści Hoffmanna" będą wystawione nie w hali jako kolejna superprodukcja, lecz na scenie. Operze Bałtyckiej po raz drugi zabrakło pieniędzy na realizację zapowiadanej od dwóch lat premiery "Salome" Richarda Straussa. Zabrakło też pieniędzy na planowaną "Halkę". Z podobnej przyczyny nie pojawiła się na Bydgoskim Festiwalu Operowym inscenizacja "Diabłów z Loudun" Krzysztofa Pendereckiego, którą miała zaprezentować Opera Krakowska. Mimo znacznych ograniczeń najbardziej pracowity sezon mają za sobą zespoły Opery Wrocławskiej. Rozpoczęło go wznowieniem "Skrzypka na dachu" w Hal