„Piękna Zośka" Justyny Bilik i Marcina Wierzchowskiego w reż. Marcina Wierzchowskiego. Pisze Szymon Kazimierczak, członek Komisji Artystycznej 30. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
W Malarni gdańskiego Teatru Wybrzeże Marcin Wierzchowski i Justyna Bilik przywołali historię z dawna i skądinąd. „Piękna Zośka” to przydomek, który przylgnął do Zofii Paluchowej, popularnej w międzywojennym Krakowie modelki młodopolskich portrecistów, której wizerunek był często reprodukowany w lokalnych gazetach. Ze swoją magnetyczną urodą, hipnotycznym spojrzeniem, ubierana w ludowe kostiumy, uchodziła za ikonę miejskiej chłopomanii. Galicyjska „celebrytka” stała się w końcu protagonistką jednej z najgłośniejszych – obok procesu Rity Gorgonowej – spraw kryminalnych tamtego czasu, została brutalnie zamordowana przez swojego męża w wieku zaledwie dwudziestu ośmiu lat.
Próbując przełożyć na scenę tę fascynującą i do dziś szokującą historię, twórcy przedstawienia z początku tylko idą tropem kryminalnej intrygi, kompozycyjnym kluczem czyniąc wątek śledztwa i procesu w sprawie morderstwa chłopki. W prologu, w obecności prokuratora i śledczego przesuwa się w głąb sceny ściana, otwierając przed nami wnętrze chaty Paluchów, gdzie rozegra się tragiczna historia małżeńska. W głębi podłoga, piec, łoże, skrótowo nakreślona izba, z dominującym wszędzie skrzypiącym drewnem. W pierwszym planie sceny: surowa ziemia. Ta kameralna przestrzeń czasem będzie umownie grać i inne miejsca akcji: studio krakowskiego portrecisty Piotra Stachiewicza, którego ku zazdrości męża często odwiedza Zofia, czy sąsiadujące z Paluchami domostwo Kaspra i Anieli Szczupaków, którzy wiodą życie znacznie bardziej od nich ustabilizowane, choć bezdzietne. Zasygnalizowany na samym początku motyw śledztwa jest potrzebny, byśmy wczuli się w naszą rolę. Wierzchowski w zręczny sposób nastraja percepcję widzów – mamy nomen omen śledzić tę niezmiernie gęstą opowieść od samego początku z wyostrzonymi zmysłami, szukając w niej miejsc, z których wykiełkowało potworne zło.
I choć z początku długimi minutami oglądamy w gruncie rzeczy dość zwykłe, codzienne życie podkrakowskiej wsi: pracę, relacje rodzinne i sąsiedzkie, wesele (w pamięci zostaje niezwykle efektowna choreografia autorstwa Anety Jankowskiej), starania o potomstwo – choć para głównych bohaterów wydaje się po prostu młodymi ludźmi gotowymi na wspólne życie, napięcie czuć przez niemal cały czas. Reżyser uwrażliwia nas na charakterologiczne detale postaci: na to, co i jak do siebie mówią, co i jak robią, jak kształtują siebie nawzajem, punktuje ich napięte spojrzenia, drobne grymasy twarzy. Ma w tym zamyśle świetnych sojuszników: zespół Wybrzeża w Pięknej Zośce znakomicie odnajduje się w tak zniuansowanych psychologicznie portretach. Tytułowa bohaterka grana jest zdumiewająco dojrzale przez bardzo młodą Karolinę Kowalską. Rozdarta między wsią a miastem, z początku zadziorna w obronie swojej niezależności, gaśnie z aktu na akt, zostając w miękki sposób ubezwłasnowolniana przez nieubłagane okoliczności, ale i najbliższych – najpierw przez Matkę, potem przez tragiczne macierzyństwo, do którego nie czuje się powołana, na końcu zaś przez coraz to okrutniejszego męża.
Paluch w wykonaniu Piotra Biedronia zaś to kreacja niezwykła. Aktor obdarza swojego bohatera humanistycznym zrozumieniem, pokazując że jego splątana postawa jest nie tyle do usprawiedliwienia, co właśnie do zgłębienia. Mrok Palucha odsłania się powoli, Biedroń przebiegle gubi naszą czujność, czaruje prostolinijną osobowością. Punkt zwrotny następuje w przejmującej scenie w pracowni Piotra Stachowicza (Marek Tynda), który ujawnia wojenną traumę Palucha, chcąc namalować go w rosyjskim mundurze, z krwią na twarzy. Lustrem dla bohatera jest też jego brat Kasper (świetny Maciej Konopiński), który wprowadza z kolei do spektaklu pytanie o determinację losu, o możliwość naznaczenia człowieka „dobrym” lub „złym” życiem. Dziwi się, że Bóg zsyła dzieci w taki „bród i smród”, a nie w to ciepło, które stworzył ze swoją żoną Anielą (Katarzyna Dałek).
Wiele też w tym przedstawieniu waży materialność rekwizytów, wybranych z dużą pieczołowitością: na ścianie groźnie wisi bicz, który wszakże nie zostanie użyty. Często na scenę wprowadzane są ostre narzędzia, zwiastujące zagrożenie i nieszczęście: kosa, nóż, wreszcie siekiera, którą w końcu zostanie zabita Zośka. Tym samym przedmiotem Paluch będzie wbijał gwoździe w wieko kołyski, tworząc z niej trumienkę dla zmarłego dziecka, która do końca będzie wisieć u sufitu domostwa. „Śmierć wisi nad tym domem” – mówi z pewną dosłownością, ale i zaznaczając nieuchronne fatum Matka (Marzena Nieczuja-Urbańska). Finałowa śmierć Zofii zostaje pokazana w końcu również w zaskakująco formalny sposób: na scenę wprowadzona zostaje drewniana kukła ledwie sugerująca ludzkie truchło, zaś z worków wyjmowane są sztuczne kobiece kończyny. Scenę poprzedza zaś senna wizja Palucha, w której Zofia pojawia się na krótką chwilę jako... krowa, która niedawno zdechła osierocając cielęta.
Siłą spektaklu Wierzchowskiego i Bilik jest jego wielowymiarowość. O kobietobójstwie sprzed stulecia mówi w czasie, gdy z całą mocą piętnujemy przemoc domową. Choć upomnienie o wolność i podmiotowość kobiety jest zaledwie jednym piętrem tej historii. Mówi ona także o dążeniu do wolności, o sztuce, która próbuje być zwierciadłem ukazującym poplątaną duszę człowieka. Stawia stare pytanie: skąd zło? – i nie udziela definitywnych, jednoznacznych odpowiedzi. W splocie bardzo ludzkich – choć przecież i traumatycznych – wydarzeń, powoli rodzi się między młodymi protagonistami spektaklu Wierzchowskiego autentyczna pogarda, a w końcu i przemoc. Przeżył chłop traumę na wojnie? Cóż, męska rzecz. Została baba zmuszona do wyrzeczeń, do donoszenia wielokrotnych ciąż, z których większość poroniła? Takie jest życie.
Reżyser portretuje postępującą ruinę relacji dwojga młodych ludzi w sposób metodyczny i niezwykle bolesny.Jego Piękna Zośka to wysokiej próby teatr psychologiczny, który przypomina o sile scenicznych opowieści opartych na pogłębionych portretach bohaterów i wnikaniu w ich złożone relacje, nie rezygnujących z języka wizualnych metafor i efektownej teatralności.
***
Justyna Bilik, Marcin Wierzchowski PIĘKNA ZOŚKA. Reżyseria: Marcin Wierzchowski, dramaturgia: Maciej Bogdański, scenografia i kostiumy: Magda Mucha, muzyka: Marta Zalewska, choreografia: Aneta Jankowska, światło: Szymon Kluz. Prapremiera w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku 7 lipca 2023