EN

29.10.2022, 10:27 Wersja do druku

Pogaduchy z pierwszą damą… opery

O książce „Moja twarz brzmi znajomo. Małgorzata Walewska. Pierwsza dama polskiej opery” pisze Krzysztof Krzak w Teatrze Dla Wszystkich.

Małgorzata Walewska, jedna z najznakomitszych polskich śpiewaczek operowych, od ośmiu lat, siedemnastu edycji, rozmienia się moim zdaniem na drobne (mam nadzieję, że nie za drobne – taki żarcik) w telewizyjnym show „Twoja twarz brzmi znajomo”. I tak się doń przywiązała, że parafrazę tytułu tego programu uczyniła częścią przydługiego tytułu wywiadu – rzeki, który ukazał się nakładem Wydawnictwa Znak Horyzont.

Pełny tytuł książki brzmi: „Moja twarz brzmi znajomo. Małgorzata Walewska. Pierwsza dama polskiej opery”, a na okładce i stronie tytułowej dodano jeszcze informację: Rozmawia Agata Ubysz. Owa wywiadowczyni, jak by zapewne powiedzieli miłośnicy feminatywów, to przyjaciółka artystki i jej menadżerka. Z pewnością zażyłość obu pań nadała ton całemu wywiadowi, który ma bardzo swobodny, luźny i szczery charakter. Ubysz wiele wie o życiu osobistym i karierze Małgorzaty Walewskiej, ma w nich także swój znaczący udział, w związku z tym wywiadowana nie ma takich zahamowań w mówieniu na swój temat, mogących jej towarzyszyć w rozmowie z osobą mniej sobie znaną lub przypadkowym dziennikarzem. Chociaż, znając kontaktowość wybitnej mezzosopranistki i jej skłonność do gadulstwa (co często podkreśla w omawianym wywiadzie), wcale nie musiałoby tak być…

O czym rozmawiają obie panie? Praktycznie o wszystkim. Wbrew utartemu schematowi nie zaczyna się ta rozmowa od dzieciństwa, ale od niebezpiecznego wydarzenia w karierze artystki, które miało miejsce 5 marca 2010 roku. Jasne, że nie napiszę, o co chodzi – odsyłam do lektury. A potem jest, naturalnie, wspomnienie lat najmłodszych, spędzonych na warszawskim Powiślu, gdzie rodzina Walewskich sąsiadowała z samą Violettą Villas, a młodziutka Małgosia kolegowała się z Moniką Borys (to matka przyrodniego brata Natalii Kukulskiej). Jest też opowieść o stopniowej realizacji odwiecznego marzenia i przekonania Walewskiej, iż jej przeznaczeniem jest śpiewanie i to bynajmniej nie piosenek rozrywkowych. Stąd też po maturze, w stołecznym Liceum im. Czackiego w klasie o profilu matematyczno–fizycznym, podjęła naukę w… średniej szkole muzycznej przy Bednarskiej w Warszawie u profesor Haliny Słonickiej, by dopiero potem zdawać do Akademii Muzycznej. W kolejnych rozdziałach, a jest ich w sumie trzynaście, czytelnik ma możliwość śledzenia kariery wokalnej Małgorzaty Walewskiej, która wiedzie od polskiej Opery Narodowej poprzez najbardziej renomowane sceny operowe na całym świecie, z Metropolitan Opera w Nowym Jorku na czele. Najciekawsze wydają się te fragmenty, w których mezzosopranistka opowiada o tym , jak pracuje nad rolą i jak w ogóle powstaje przedstawienie operowe. Bo o ile o pracy aktora nad spektaklem dramatycznym wie się stosunkowo dużo, podobnie jak o pracy „muzyka rozrywkowego”, o tyle świat opery zdaje się wciąż być przysłonięty nimbem sztuki wysokiej, elitarnej wręcz. I tego rąbka tajemnicy Walewska – z właściwym sobie poczuciem humoru – uchyla, miejscami odbrązawiając wybitne postaci, z którymi miała okazję pracować. Najnudniejsze są natomiast dość szczegółowe streszczenia librett oper, w których występowała. Na szczęście nie jest ich wiele!

Jest też w tym wywiadzie mowa o osobistym życiu artystki, o córce, wieloletnim, nieżyjącym już  partnerze śpiewaczki, ale ten wątek dokładnie opisały już wcześniej czołowe tabloidy w Polsce. Bardziej za to warto się skupić na barwnych opowieściach o „przygodach” artystki podczas licznych występów, w tym na przykład o występie na festiwalu w Busku–Zdroju, rodzinnym mieście piszącego te słowa, o wyprawie w Himalaje, o szacunku dla publiczności, o przyjaźni (m.in. z Beatą Bednarską, której obie panie książkę swą dedykują). Czyta się to bardzo dobrze, bo Małgorzata Walewska mówi z wyrafinowanym poczuciem humoru i dystansem do siebie, co nie jest częste wśród artystów. Walewska może sobie na to wszystko pozwolić, bo jej pozycja w świecie wokalistyki operowej jest niekwestionowana, a sukcesy autentyczne.

Omawiana książka nie jest natomiast sukcesem pani odpowiedzialnej za korektę, skoro przepuściła do druku tak kardynalne błędy, jak pisanie małą literą nazwy naszego kraju (s. 115) czy nazwy mieszkańców Francji (s. 134).  Przy okazji rozmowy na temat roli Wdowy w „Goplanie” Władysława Żeleńskiego pada nazwisko Grzegorza Wiśniewskiego (s. 238), tymczasem reżyserem tego spektaklu w TW-ON był oczywiście Janusz Wiśniewski. Koniecznie do poprawki w kolejnym wydaniu!

Agata Ubysz, Małgorzata Walewska, Moja twarz brzmi znajomo. Pierwsza dama polskiej opery, Wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2022, s. 252

 

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Krzysztof Krzak

Data publikacji oryginału:

28.10.2022