„Złote płyty” wg scen. i w reż. Mateusza Pakuły w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu. Pisze Aleksandra Wach w „Teatrologii.info”.
Carl Sagan jest postacią ze świata nauki, której raczej nie trzeba przedstawiać nikomu, kto chociaż raz zadał sobie pytanie „czy jesteśmy sami we wszechświecie?”. Nie wszyscy natomiast wiedzą, że słynny astronom, popularyzator nauki oraz pionier w dziedzinie astrobiologii był także pisarzem science fiction, a jego książka Kontakt oczywiście opowiada o pierwszym kontakcie ludzi z cywilizacją pozaziemską (dla zainteresowanych – doczekała się ekranizacji w 1997, a główną rolę zagrała Jodie Foster). Sagan był więc tym wyjątkowym rodzajem naukowca, który nie tylko prowadził przełomowe badania, przyczyniające się do lepszego zrozumienia wszechświata, ale także kształtował społeczną wyobraźnię na temat możliwości istnienia cywilizacji pozaziemskich. Gdyby w latach siedemdziesiątych doszło do inwazji obcych na naszą planetę, to prawdopodobnie on zostałby wybrany na jednego z ambasadorów gatunku ludzkiego. Nic więc dziwnego, że kiedy NASA stanęła przed możliwością wysłania dwóch bezzałogowych sond kosmicznych Voyager poza granice Układu Słonecznego i postanowiła zamieścić na nich złote płyty z wiadomością będącą skrótowym „biogramem ludzkości”, o nadzorowanie prac nad zebranym materiałem poproszono właśnie Sagana. Ten moment fuzji perspektywy naukowej z myślą humanistyczną stał się dla Mateusza Pakuły punktem wyjścia do stworzenia spektaklu Złote płyty. Zamiast jednak ulec pozornej patetyczności tego wydarzenia historycznego, postawił on na konwencję komediową, będącą momentami wręcz farsą, demaskującą małostkowość, pruderyjność i śmieszność gatunku ludzkiego oraz przede wszystkim rządzącej nim polityki.
Spektakl otwiera projekcja wideo, której celem jest usytuowanie Ziemi w ogromie przestrzeni wszechświata. Na ekranie wyświetlane są początkowo najbliższe nam ciała niebieskie wraz z ich odległością od naszej planety podaną w kilometrach. Z każdym następnym obiektem oddalamy się coraz bardziej, ilość zer przy liczbach stopniowo zwiększa się, aż wreszcie opuszczamy Układ Słoneczny i konieczne jest przejście na jednostkę lat świetlnych. Mimo to ilość zer nie zmniejsza się jakoś szczególnie. Ten zabieg „zastraszania” widza matematyką został wykorzystywany zresztą w spektaklu kilkukrotnie, sprowadzając ją do absurdu np. w scenie wyliczania ze złożonego wzoru możliwie istniejących cywilizacji pozaziemskich zdolnych do nawiązania kontaktu z ludzkością. Punkt wyjścia jest jednak wyjątkowo przejrzysty i jasny – ot, Ziemia ze swoją sztuką i nauką to zaledwie mała, niebieska kropką na planie kosmosu, nic szczególnego. Takie spojrzenie nadaje niezbędnej perspektywy wydarzeniom, które w dalszej części spektaklu będą się rozgrywać w niewielkim pokoju konferencyjnym. Scenografia autorstwa Justyny Elminowskiej jest stonowana i nawiązująca estetyką do lat siedemdziesiątych, kiedy to miały miejsce obrady komisji Sagana. Jej centrum stanowi stół konferencyjny z wiszącą obok niego czarną tablicą kredową. Równie istotny jest także stojący na uboczu stolik z czerwonym telefonem, który, rozdzwaniając się w kluczowych momentach dramaturgicznych, będzie częściowo ucieleśniał tak zwaną „górę”, czyli cenzurującą decyzje członków komisji władzę. Na ścianie dumnie czuwa także logo NASA, a na jednej z szafek widać szklane butelki Coca-Coli. Ten realizm scenograficzny od początku kłóci się z absurdalnością dialogów wygłaszanych przez postaci oraz z ich archetypicznością. Na domiar wszystkiego tekst dramaturgiczny przeplatany jest znanymi piosenkami pochodzącymi z okolic roku 1975 (z kilkoma uzasadnionymi dramaturgicznie wyjątkami), coverowanymi przez aktorów w nowych aranżacjach Antonisa Skoliasa i Zuzanny Skolias-Pakuły, niejednokrotnie wplecionymi dość pretekstowo w spektakl, a zatem potęgującymi jego komediowy wydźwięk. W tym pozornym misz-maszu stylistyczno-gatunkowym można dostrzec wyraźną konsekwencję reżysera w budowaniu scenicznego świata przedstawionego, natomiast konwencja ta wymaga od widza metaforycznego odwieszenia na bok informacji, jakie posiada na temat znanych mu postaci i faktów historycznych czy też naukowych, zwłaszcza w obliczu dominującego w spektaklu rubasznego i dość prostolinijnego humoru.
Złote płyty to przede wszystkim komedia, a jej scenariusz od pierwszej sceny strąca z piedestałów skrupulatnie mitologizowany (m.in. przez NASA) obraz ludzi nauki i sztuki. Główną osią dramaturgiczną jest rozwijający się romans między postacią Carla Sagana (Rafał Derkacz) i Anny Druyan (Helena Sujecka), którym wywołują zazdrość u swoich partnerów – Lindy (Katarzyna Pietruska) oraz Tima (Albert Pyśk). Przy czym warto zaznaczyć, że jest to miłość od pierwszego wejrzenia (co zostaje oczywiście podkreślone odpowiednio dobraną piosenką), a zatem cechująca się ogromną naiwnością i kompletnym brakiem rozsądku. Ostatnim bastionem racjonalności jest Frank (Emose Uhunmwangho), która w okularach z czarnymi oprawkami pełni rolę naukowej przewodniczki po świecie NASA, dostarczając przy tym skrajnie nienaukowych objaśnień chociażby symbolów wygrawerowanych na tytułowych złotych płytach.
Postać ta jest zresztą najmocniejszą stroną spektaklu, głównie dzięki wybitnemu aktorstwu i wyczuciu komediowemu Emose Uhunmwangho. Scena, w której opisuje ona obraz Pochodzenie świata Gustave’a Courbeta, jak gdyby było to pole bitwy wyjęte z Władcy Pierścieni, prawdopodobnie okazałaby się co najmniej nietrafiona, a być może nawet żenująca, w wydaniu kogokolwiek innego. Emose Uhunmwangho wygłosiła jednak ten mini-wykład w tak mistrzowski sposób, że wywołała u publiczności jedną z intensywniejszych salw śmiechu. Świetne wyczucie komediowe wykazał także Michał Zborowski, grający postać Dicka, czyli przedstawiciela władz politycznych cenzurujących wszelkie treści zawierające nagość lub przemoc, które mogłyby się pojawić na złotych płytach.
Przez większość czasu siedzi w kącie sceny, delektując się swoim zestawem z McDonalda lub odbierając z pokerową mimiką telefony z wytycznymi „góry”, ale kiedy w ostatnim akcie dostaje możliwość wykazania się, jego występ staje się prawdziwą perłą spektaklu. Zresztą sporo gagów i żartów zdaje egzamin głównie dzięki temu, że aktorzy bardzo poważnie podchodzą do swoich postaci. Wiadomo, jak to bywa ze specyficznym humorem – niektórym podejdzie bardziej, innym mniej. W Złotych płytach opiera się on w dużej mierze na rubaszności, nie brak tu żartów erotycznych lub prostolinijnych gagów jak chociażby bójka pomiędzy postaciami stylizowana na slow motion, z przygrywającym w tle When the Levee Breaks grupy Led Zeppelin. Jest też scena, w której jedna z postaci wyłania się z wnętrza toalety, aby następnie odśpiewać poruszającą balladę. Wszystko to służy ukazaniu śmieszności i małostkowości ludzi pragnących pokazać się z jak najlepszej strony, zamiast po prostu odsłonić przed obcymi cywilizacjami swoją prawdziwą naturę. Konwencja ta jednak na pewno nie przypadnie do gustu wszystkim widzom, a dla mnie kilka gagów odrobinę trąciło myszką.
Złote płyty są niewątpliwie spektaklem o bardzo ciekawym przesłaniu, który poprzez warstwę humorystyczną pozwala nabrać dystansu do naszej codziennej egzystencji i miejsca we wszechświecie. Pojawia się tutaj zarówno motyw cenzurowania i wybielania historii ludzkości, jak i niezdolności człowieka do racjonalnego myślenia w obliczu doświadczania wielkich emocji. Wszystko to okraszone jest przebojami z lat siedemdziesiątych w bardzo dobrym wykonaniu artystów z Teatru Muzycznego Capitol. Nawet jeśli żarty i humor nie zawsze trafiają w punkt, to nadal jest to dość przyjemna propozycja na wieczorną wizytę w teatrze, kiedy za oknami widać tylko przytłaczającą szarość.
Złote płyty Scenariusz i reżyseria: Mateusz Pakuła; kierownictwo muzyczne, produkcja nagrań: Antonis Skolias; kierownictwo wokalne: Zuzanna Skolias-Pakuła; scenografia i kostiumy: Justyna Elminowska; choreografia: Mikołaj Karczewski; reżyseria świateł: Paulina Góral; projekcje wideo: Olga Balowska; występują: Rafał Derkacz, Katarzyna Pietruska, Helena Sujecka, Albert Pyśk, Emose Uhunmwangho, Michał Zborowski. Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu (Scena Ciśnień), premiera 3 lutego 2024.