EN

26.10.2021, 13:55 Wersja do druku

Po co nam takie "Lato w Nohant"?

"Lato w Nohant" Jarosława Iwaszkiewicza w reż. Kingi Dębskiej w Teatrze Telewizji. Pisze Krzysztof Krzak w Teatrze dla Wszystkich.

fot. mat. Filmu Polskiego

Swoistym zwieńczeniem XVIII Konkursu Chopinowskiego była premiera w Teatrze Telewizji sztuki Jarosława Iwaszkiewicza „Lato w Nohant” w reżyserii Kingi Dębskiej pokazana 25 października 2021 roku, cztery dni po ogłoszeniu wyników zmagań pianistów z całego świata.

Była to już piąta telewizyjna adaptacja tej, jak nazwał ją sam Jarosław Iwaszkiewicz, komedii w trzech aktach z 1936 roku. Pierwszym telewizyjnym Chopinem był w spektaklu Józefa Słotwińskiego sam Gustaw Holoubek, a w roli George Sand wystąpiła znakomita Antonina Gordon-Górecka. Potem dwukrotnie „Lato w Nohant” realizowała Olga Lipińska, raz Agnieszka Glińska. Kinga Dębska, reżyserka obecnej inscenizacji, znalazła się zatem w szacownym gronie wybitnych twórców teatralno-telewizyjnych.

Dębska nie pozbyła się historycznego sztafażu; w jego stworzeniu znacząco pomogły jej Katarzyna Filimoniuk (scenografka, która umiejętnie ożywiła naturalne wnętrza pałacu w Zaborowie) i Dorota Roqueplo, twórczyni stylowych kostiumów, która nawet Sand ubrała w krynoliny zamiast zwyczajowych bryczesów. Dzięki nim widz ma nieodparte odczucie przebywania w posiadłości francuskiej pisarki i przyjaciółki polskiego wybitnego kompozytora i pianisty w Nohant – Vic w latach 40. XIX wieku. Tym bardziej, że część akcji toczy się w plenerach. Przebywają tu także dzieci i wychowanica George Sand, jej kochanek i przyszły mąż, przyjaciel, uczennica i służący Chopina. To w większości ludzie niepozbawieni ambicji i aspiracji, nie zawsze umiejętnie skrywający namiętności, które w pewnym momencie wybuchają ze zwielokrotnioną siłą. Z tego powodu „Lato w Nohant” jest opowieścią o różnych obliczach miłości, zazdrości, a także porusza zagadnienie geniuszu, jego praw i powinności wobec innych. Niestety, skróty reżyserskie spowodowały, że nie wszystkie te zagadnienia wybrzmiały w odpowiednio mocny i poruszający sposób. Najwięcej w przedstawieniu Dębskiej mówi się o pieniądzach, które ktoś komuś pożycza, ktoś inny przegrywa w karty, a jeszcze inny nie oddał, choć powinien. Na szczęście zostały dwie bądź trzy sceny pokazujące prawdziwy charakterologiczny konflikt między postaciami. To pełne dramatyzmu rozmowy George Sand (Katarzyna Herman) z Solange (Agata Turkot) i Chopinem (Marek Kossakowski).

Ma się zresztą wrażenie, że najważniejszym bohaterem spektaklu Kingi Dębskiej jest muzyka Fryderyka Chopina. Rozbrzmiewa ona przez niemal cały czas trwania przedstawienia (i to nie tylko sonata h–moll, którą Chopin skomponował w Nohant), nierzadko zagłuszając kwestie wypowiadane przez aktorów. Ci, jakby tego świadomi, nie starają się nawet o stworzenie kreacji aktorskich, które zapadłyby w pamięć widza bądź choćby tylko go poruszyły. Chopin w interpretacji Kossakowskiego jest głównie małostkowym, histerycznym egocentrykiem, pogubionym w zwyczajnym życiu, które zdaje się tłamsić jego geniusz twórczy; George Sand pokazana przez Herman to zmęczona życiem kobieta, altruistka poświęcająca się dla innych. Aktorstwo pozostałych wykonawców też nie budzi zachwytu, jest bardzo letnie (no, może poza chwilami emocji w grze Agaty Turkot i Cezarego Kołacza w roli Teodora Rousseau), czasami denerwująco zmanierowane (Marcin Bosak jako Wodziński).

Brak szczególnych doznań podczas oglądania najnowszej telewizyjnej adaptacji „Lata w Nohant” rodzi pytanie – po co ona w ogóle powstała, skoro nie wnosi niczego odkrywczego czy choćby tylko nowego w odczytaniu sztuki Iwaszkiewicza, a i aktorsko nie powala?

Tytuł oryginalny

PO CO NAM TAKIE „LATO W NOHANT”?

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Krzysztof Krzak

Data publikacji oryginału:

26.10.2021