„Pinokio” Adriana Wiśniewskiego i Karoliny Kasprzak na podst. powieści Carla Collodiego w reż. Adriana Wiśniewskiego w Teatrze Kameralnym im. Wandy Rucińskiej w Bydgoszczy. Pisze Anita Nowak.
Tekst Adriana Wiśniewskiego i Karoliny Kasprzak, oparty na historii drewnianego chłopca z włoskiej bajki Carlo Collodiego „Pinokio”, modyfikuje dość znacznie losy powieściowego bohatera. Nasz Pinokio nie jest kłamczuchem, ale ciekawym świata, na początku trochę naiwnym chłopcem, który na oczach dzieci wewnętrznie dojrzewa i mądrzeje, w finale sam już dochodzi do wniosku dlaczego należy słuchać ojca i chodzić do szkoły.
Fabuła jest bardzo przejrzyście, a przy tym zwięźle skomponowana. Na scenie ma miejsce dużo zaskakujących i zabawnych wydarzeń, jest też sporo śpiewu, dobrego ruchu, na tle rytmicznej muzyki Huberta Walkowskiego, młodego, zdolnego kompozytora, laureata niejednej nagrody. Dobrze, że Adrian Wiśniewski inicjator i reżyser całego wydarzenia, zaprosił go do swojego projektu.
Największym atutem spektaklu jest sposób inscenizacji całej historii. Gustowna, zaprojektowana z umiarem, a przy tym wykonana z materiałów ekologicznych, zwłaszcza cieszącego się ostatnio ogromnym powodzeniem przy produkcji zabawek dziecięcych, drewna, jest oprawa plastyczna Kingi Grzywacz, zwłaszcza że przybrany ojciec Pinokia jest stolarzem i głównego bohatera wystrugał nam właśnie z drewna.
Bardzo urozmaicone jest relacjonowanie wydarzeń. Z jednej strony przy pomocy lalek stolikowych, z drugiej bardzo dobrze animowanych marionetek, jak i umiejętne ogrywanie masek, a momentami sięganie też do konwencji teatru cieni. Ta mnogość środków wyrazu pokazuje dzieciom różnorodność języka sceny, możliwości przekazu treści poprzez formę.
Na dużej scenie pojawia się też mały teatrzyk, w którym grają marionetki, zainscenizowany na chwilę ze stolarskiego warsztatu majstra. Dzieci poznają sposób prezentowania spektakli zza parawanu. Tu parawanem staje się ciemność, która osłania postaci animatorów. Widoczne pozostawiając tylko ich ręce.
A jeśli już o ciemności mowa, to bardzo ryzykownym posunięciem było rozpoczęcie całej akcji mrokiem rozpraszanym ruchomą wiązką intensywnego światła. Starsze dzieci to posunięcie zaintrygowało, młodsze przestraszyło, tak, że dwoje na trzeciej generalnej, kiedy to oglądałam przedstawienie, nawet z krzykiem zostało wyniesionych.