EN

24.07.2023, 13:45 Wersja do druku

Piękna Zośka w teatrze życia

„Piękna Zośka” Justyny Bilik i Marcina Wierzchowskiego w reż.  Marcina Wierzchowskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Edward Jakiel w portalu Teatrologia.info.

fot. Natalia Kabanow

Piękna Zośka w reżyserii Marcina Wierzchowskiego należy do jednych z bardziej udanych premier gdańskiego Teatru Wybrzeże. Trzeba przyznać realizatorom inscenizacji, że uniknęli dydaktyzmu i politykierstwa. Nie obciążyli też widzów, czyniąc z przedstawienia psychologiczne studium patologicznego przypadku ani nie ulegli pokusie wpisania podjętego tematu w krzykliwość pozorów rzekomej troski o… . Piękna Zośka to przedstawienie nie tylko o czymś ważnym i rzeczywistym, wciąż niechlubnie obecnym w życiu społecznym i rodzinnym przede wszystkim, ale jest to też przedstawienie, którego standardy artystyczne są nader wymowne i znaczące, a artyzm sceniczny – by użyć takiego określenia – stoi na bardzo wysokim poziomie.

Piękna Zośka nie jest tylko opowieścią o przemocy w rodzinie, przedstawioną w realiach autentycznej sprawy i rzeczywistości międzywojennej polskiej wsi podkrakowskiej. To coś więcej i nieporozumieniem będzie zawężanie tematyki tego dzieła. Bezspornie głównym tematem tu podjętym jest sprawa Zofii Paluchowej, zabitej, a wcześniej bestialsko katowanej przez męża. Temat ten to oś wszystkich zdarzeń i spraw Pięknej Zośki, ale to nie wszystko. To temat wiodący, ale przecież nie jedyny. Inscenizacja gdańska ujawnia jeszcze szeroki wachlarz innych, równolegle toczących się z główną sprawą wątków. Nie można o nich powiedzieć, że są to wątki poboczne, ale współtworzące, dziejące się równolegle ze sprawą Zofii Paluchowej.

Autorzy scenariusza – Justyna Bilik i Marcin Wierzchowski (jednocześnie reżyser przedstawienia) – sprawę Zośki po mistrzowsku wkomponowali w bogaty „krajobraz” kontekstów. Nie jest bowiem tak, że Zośka i Maciek Paluchowie żyją na samotnej wyspie. Jest tu więc niezwykle istotna sprawa obciążenia doświadczeniem wojennym żołnierzy – Macieja Palucha i Kaspra Szczupaka.

Interesująco ukazana relacja między nimi w przedstawieniu rodzi i gasi różne konflikty jednocześnie. Ona też w jakimś stopniu rzutuje na formułę oskarżenia Palucha – stworzoną dla potrzeb przedstawienia w pierwszej jego scenie.

W splocie spraw Pięknej Zośki jest też problem posiadania/nieposiadania potomstwa. Sposób przedstawienia tej sprawy, bolesnej przecież, a nawet w pewnym momencie tragicznej, jest głęboko emocjonalny, ale nabiera też charakteru symbolicznego. Kasper Szczupak tulący do piersi dziecko Zośki i Macieja, sugestia księdza zakochanego w Anieli Szczupakowej, że mogłaby mieć dziecko z kim innym, wreszcie scena pochówku dziecka Paluchów to trzy ogniwa tej „sprawy”.

Od pierwszej z nich, silnie emocjonalnej, po ostatnią, w której stworzeniu autorzy skutecznie sięgnęli po poetykę symboliczną, odsłania się ten temat przedstawienia. I tu trzeba przyznać, że zarówno Piotr Biedroń jako Maciek Paluch, jak też – a może przede wszystkim – Karolina Kowalska jako tytułowa Zośka szczególnie mocno rzecz wyrazili. Kowalska oszczędnie, powściągliwie, ale bardzo wymownie pokazała tragizm matki bolejącej nad trumienką swego synka. Ta powściągliwość połączona z ekspresją (świadectwa niewątpliwie dobrego warsztatu aktorki), wzmocniona zostaje w tej scenie innymi jeszcze teatralnymi środkami wyrazu. Jest tu więc celująco rozplanowana kinetyka postaci i ich lokalizacja na scenie. Myślę tu o bliskim rozwiązaniom niektórych dramatów Wyspiańskiego podziale na świat zewnętrzny i wewnętrzny; świat ziemi (zewnętrzny, podwórze) i świat chaty. Do tego muzyka i cisza sceniczna, wreszcie reżyseria światła – wszystko to sprawia, że nie tylko przywoływana ostatnio scena podnosi w wielu momentach gdańską inscenizację Pięknej Zośki do monumentalnej poetyki tragedii antycznej.

fot. Natalia Kabanow

Innym tematem, który się uwidacznia w spektaklu bardziej niż inne, jest sprawa artystycznego spełnienia Zośki. Jej zamiłowanie do sztuk malarskich, zdolności artystyczne nie wzięły się znikąd. To właśnie owo „zapotrzebowanie” na życie sztuką w wielkim mieście, a nie w klepanie biedy w kurnej chacie z nie do końca zrównoważonym emocjonalnie mężem staje się prawdziwym źródłem konfliktu w Pięknej Zośce. Autorzy scenariusza nie uprościli sprawy, lecz podkreślili jego wieloaspektowość. Zośka chce być dobrą matką, jest dobrą żoną, dobrą córką. Sprostanie wszystkim obowiązkom byłoby czymś możliwym do zrealizowania, gdyby nie okrucieństwo męża, pozostawanie w zaślepieniu emocji i … alkoholu.

Interesującym i nad podziw udanym artystycznie rozwiązaniem omawianego przedstawienia jest obecność kilku tematów na scenie jednocześnie. Obok głównego zdarzenia scenicznego – dialogu protagonistów, na których koncentruje się uwaga widzów, mamy inne postaci, bynajmniej nie w charakterze statystów. Podobnie jak w operze ariom bohaterów towarzyszą drobne solówki innych postaci. Takich scen jest wiele i są one bardzo ważne, dzieje się to na przykład w scenie porodu. W symbolicznej przestrzeni domu Zośka z wielkim trudem rodzi syna, a w symbolicznej przestrzeni zewnętrznej na ziemi leży ksiądz w pozycji embrionalnej. Ta symbolika nie jest łatwym kluczem do odczytania przesłania przedstawienia, ale dowodzi wrażliwości jego twórców, w tym choreografki Anety Jankowskiej. Równie ważna jest postać matki Zośki – Marianny Franczakowej, którą wyśmienicie gra Marzena Nieczuja-Urbańska. Jej obecność podkreśla bezradność i bezsilność wobec zła. Pragnąc dobra własnych córek, nie może w żaden sposób im go zapewnić. Z pozornie prostej, wiejskiej baby, zalewającej troski gorzałką Nieczuja-Urbańska uczyniła postać wielką, znaczącą, personę dramatu równie wielką, co tytułowa Zośka.

Trzeba przyznać, że cały zespół aktorski tworzy to przedstawienie swoją bardzo udaną grą. Poza wspomnianymi już postaciami na uwagę zasługuje Kasper Szczupak, odtwarzany świetnie przez Macieja Konopińskiego, albo malarz Stachiewicz kreowany przez Marka Tyndę. Wszyscy aktorzy zasługują na uznanie podobnie jak choreografia, kostiumy, światło i wreszcie muzyka. Można jedynie pomyśleć o detalach – zbędnych rekwizytach, jak różaniec niepotrzebnie trzymany w lewej ręce przez księdza (chociaż może pozostać rewerenda, w którą jest ubrany). Brak stuły w scenie zaślubin należałoby jeszcze poprawić. Nie może się też Kasper Szczupak modlić, nie zdjąwszy uprzednio czapki z głowy. Ale te drobnostki nie mają większego znaczenia dla wartości artystycznej inscenizacji Pięknej Zośki.

Niemal cztery godziny przedstawienia to wyzwanie dla widzów, ponieważ nie każdy ma tyle sił, by wieczorowo-nocną porą z pilnością i wnikliwością, czystym, rześkim umysłem pojąć, co się tak naprawdę rozgrywa na scenie. Niemniej warto poświęcić czas, by w Teatrze Wybrzeże samemu ocenić artystyczny wymiar Pięknej Zośki.

Tytuł oryginalny

PIĘKNA ZOŚKA W TEATRZE ŻYCIA

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Edward Jakiel

Data publikacji oryginału:

13.07.2023