„Petarda” Izabeli Łaszczuk w reż. Jerzego Bończaka w Teatrze Kamienica w Warszawie. Pisze Rafał Turowski na swoim blogu.
Niegrzeszący wiernością biznesmen w średnim wieku Roman umawia się w swoim górskim domku na randkę z niegrzeszącą dla odmiany inteligencją Sandrusią. Tyle, że w domku są już jakby goście, dodajmy, że mimo sylwestrowej nocy – ciężko tu pracujący. Dochodzi w związku z tym do pewnych nieporozumień, a wisienkę na torcie położy swoją niezapowiedzianą wizytą romanina żona i to nie sama, a - z Pszczółką. I właściwie tyle o akcji można napisać, żeby nie zepsuć Wam zabawy.
Ta farsa jest naprawdę śmieszna, liczba qui pro quo z jakimi mamy do czynienia, jest imponująca i owe nieporozumienia są momentami okropnie zabawne. Mamy dobry tekst, w którym autorka nie waha się bawić paradoksami (scena ustalania kto będzie kim w nowopowstałej rodzinie jest po prostu pyszna), mamy bohaterów skreślonych całkiem mięsistą kreską, w tym będącego osią całej hecy – Romana, który jak w każdej dobrej farsie wyjdzie jakimś cudem z opresji bez wyjścia, nieledwie – „złapany za rękę na kradzieży, wyprze się własności ręki”. W tej roli fantastyczny Tomasz Schimscheiner (w dublurze z Robertem Rozmusem), zdecydowanie kradnący kolegom scenę nie tylko przeuroczą vis comica, ale i niesłychaną precyzją gry, co – jak wiadomo – dla powodzenia farsy ma znaczenie pierwszorzędne.
Nie mam natomiast pewności czy Dominika Kryszczyńska odrobinę za bardzo nie znęcała się nad graną przez siebie Sandrunią, Jacek Kopczyński i Andżelika Piechowiak stworzyli udaną i uzupełniającą się parę zbirów, natomiast Panią Dyrektor Kamienicy namawiałbym na częstsze obsadzanie w rolach komediowych Justynę Sieńczyłło, która brawurowo - ale i z wyczuciem - wcieliła się w rolę Reginy, żony naszego wiarołomnego bohatera. A Pan Pszczółka (Marek Kaliszuk na zmianę z Lesławem Żurkiem), jak to pszczółka, uroczo sobie bzyczał (żeby nie powtórzyć za Reginą – bzykał), wprowadzając do całości powiew – powiedzmy – niejednoznaczności.
Rzecz powstała na 15. urodziny Kamienicy i uważam, że teatr sprawił sobie prezent bardzo trafiony.