Rozmowa Wiktorii Bronk z reżyserką Pauliną Eryką Masą o spektaklu „W mojej ojczyźnie jedynym hymnem są krople łez”, który będzie miał swoją premierę już 16.10.2023 w Teatrze w Blokowisku.
Wiktoria Bronk: Kiedy po raz pierwszy zetknęłaś się z twórczością Alejandry Pizarnik i jak to na Ciebie wpłynęło?
Paulina Eryka Masa: Jakiś czas temu natrafiłam na stwierdzenie Alejandry, w którym mówiła o tym „że poeta jest wspaniałym terapeutą. W tym znaczeniu, zadaniem poety jest uwolnić, oczyścić, naprawić. Napisać wiersz, to jak uleczyć podstawową ranę, otrzeć łzy. Bo my wszyscy jesteśmy poranieni”. Szybko wrzuciłam ten cytat na jeden z moich profili w mediach społecznościowych, a później myślałam nad nim i trawiłam słowa. Niedługo potem dotarło do mnie, że faktycznie Alejandra miała rację, a sama teza, którą postawiła poetka do dziś nie przestała we mnie rezonować. Pisanie jest dla mnie swego rodzaju katharsis. „W mojej ojczyźnie jedynym hymnem są krople łez” zbiegło się z okresem, w którym czułam się zniewolona, jak gdybym uwięziona była w jakiejś niepojętej dla mnie sytuacji bez wyjścia. Nie do końca rozumiałam, dlaczego się w niej w ogóle znalazłam, ani jak z niej uciec. Tkwiłam w niej, choć wszystko mówiło, że nie powinnam. Więc pisałam. A potem przyszłam na pierwszą próbę i poczułam ulgę. Spokój.
Są takie poetki, pisarki, twórczynie jak: Alejandra Pizarnik, Anaïs Nin, Anne Sexton, Sylvia Plath, Emily Dickinson, Angélica Liddell, z którymi nawiązuję jakiś dziwny rodzaj więzi. Dobieram je sobie trochę tak jakbym tworzyła swój własny krąg wiedźm. I może tylko po to, by w metaforyczny sposób pokazać, że jeśli ktoś chce palić na stosie czarownice to jednocześnie przyznaje, że magia istnieje.
WB: Skąd czerpałaś informacje o życiu i twórczości Alejandry Pizarnik?
PM: Głównie z zapisków Alejandry, biografii napisanej przez wybitną badaczkę twórczości Pizarnik - Cristinę Piñę, nagrań jej bliskich, wywiadów, poezji. Tak pozyskiwałam konkretne informacje. Ważne były dla mnie też moje pierwsze wrażenia po zetknięciu z danym materiałem. Zapisywałam to, co sama czuję i to, co myślę, że mogła czuć w danym momencie Alejandra. W ten sposób budowałam jej obraz, starając się myśleć nie o tym jak odbierali ją inni, a bardziej o tym, jak odbierała siebie ona sama. O tym, co działo się w niej, w którą stronę płynął jej potok myśli. Gdy pracuję nad opowieścią o danej poetce, zawsze staram się nawiązać z nią jakiś kontakt. W przypadku „Delty Wenus”, w której w biograficzny sposób opowiadałam o postaci Anaïs Nin, nie wyobrażałam sobie dnia bez spryskania się nazwanymi jej imieniem perfumami francuskiego domu mody Cacharel. Zagłębianie się w postać świętej Teresy zbiegło się w czasie z rozpoczęciem mojej nauki gry na kastanietach. Jak się potem okazało, nieświadomie przejęłam od wspomnianej świętej jedno z jej największych zainteresowań. Z Alejandrą długo miałam problem. Czułam jakiś trudny do pokonania dystans, niekiedy przeklinając ją za to, że nie daje mi żadnego znaku. Potem zrozumiałam, że wynikało to z tego, że Alejandra była najbardziej introwertyczną poetką z jaką miałam do czynienia w swojej twórczości. I chyba potrzebowała czasu, by zaufać mi, mojej wrażliwości i scenie.
WB: Czy w jakiś sposób utożsamiasz się z główną bohaterką?
PM: Utożsamiam się z każdą z moich bohaterek. Czytając pamiętniki Alejandry często towarzyszyła mi myśl „wiem, jak się czujesz”, „wiem, co masz na myśli”, „rozumiem cię”. W sztuce pojawia się fragment, w którym moja bohaterka mówi o potrzebie czułości i samotności jednocześnie, o miłości, która przestaje jej się jawić jako coś pięknego, w momencie, gdy już ją otrzyma i o potrzebie ucieczki od zwykłego życia. To chyba najbardziej dotykający mnie moment w całym spektaklu, bo to właśnie w nim Alejandra i ja jawimy się jako jedna i ta sama osoba.
WB: Premiera Twojej inscenizacji zbiegła się w czasie z dystrybucją filmu „Zielona granica” Agnieszki Holland. Rodzina Alejandry Pizarnik również przeżyła doświadczenia związane z emigracją, jak ten problem rezonuje w spektaklu?
PM: Rodzice Alejandry zdążyli uciec jeszcze przed wybuchem Drugiej Wojny Światowej najpierw do Paryża, potem do Argentyny. Pierwsze noce w Buenos Aires spędzili w hotelu dla imigrantów bez pieniędzy, bez znajomości języka, bez niczego. Jako, że Argentyna lat 40 XX wieku była krajem dość zamożnym i prosperującym, szybko udało im się poprawić swój status materialny. Mimo to, jak wspomina sama siostra Alejandry – Myriam – obie siostry miały od samego początku trudniej chociażby ze względu na barierę językową objawiającą się wyraźnym, obcym akcentem, która pojawiła się na etapie wczesnoszkolnym. W tym okresie zaczęły pojawiać się też u Alejandry pierwsze zaburzenia odżywiania i kompleksy związane z własnym wyglądem. Miała trądzik, nadwagę, jąkała się. To w krótkim czasie doprowadziło ją do nadużywania amfetaminy, która jakoby miała pomóc jej schudnąć. Wszystko to zaowocowało nieprzepracowanymi traumami z dzieciństwa, które odbiły się w dorosłym życiu na relacjach nie tylko rówieśniczych i rodzinnych, ale i miłosnych. Co więcej, sama Alejandra nazywana była raz Bumą, innymi razy Florą, Blímele albo Sashą. Pełna kompleksów gubiła się we własnej tożsamości nie wiedząc czy nazywać się Argentynką, Ukrainką, Polką czy może Żydówką. Mimo, że na świat przyszła już w Argentynie, myślami wciąż wracała do Równego. „Moją jedyną winą jest to, że nie pamiętam, gdzie odłożyłam pępowinę”, „Cała jestem holokaustem” – pisała. Nie doświadczyła holokaustu, ale nosiła ciężar doświadczeń własnych przodków, które w połączeniu z własnymi nieprzepracowanymi doświadczeniami doprowadziły ją w wieku trzydziestu sześciu lat do samobójstwa. W ostatnich słowach powie: „Nie chcę iść nigdzie indziej jak tylko na dno”. W naszym spektaklu opowiadamy w dość poetycki sposób o doświadczeniu emigracji przez pryzmat traum pokoleniowych, ale i traum w ogóle. Naszej Alejandry nie opuszczają katastroficzne wizje końca świata, zagłady tak samo jak nie opuściły one naszego polskiego społeczeństwa w momencie wybuchu pandemii. Ówczesne puste półki w sklepach to nic innego jak pokłosie traumatycznego i przepełnionego strachem doświadczenia Drugiej Wojny Światowej. I o tym właśnie między innymi mówimy: o bezsilności i bezradności wobec własnej historii.
WB: Co sprawiło Ci największą trudność podczas przygotowań?
PM: Chyba sam tekst. Zagłębianie się w czyjąś biografię to trochę też zagłębianie się w swoją własną historię, patrzenie na nią z boku, ale nigdy z dystansem. Szukanie punktów stycznych, dialogowanie, przepracowywanie doświadczeń. To też często żal i tęsknota. Niezrozumienie, zdenerwowanie, smutek i sentyment. Bardzo chciałam, by w monodramie tym wybrzmiały dwa głosy: Alejandry i mój. Na scenie będzie jedna postać, ale w rzeczywistości będą ich dwie, może trzy, a może i więcej. Zabrzmi to trochę nad wyraz patetycznie, ale ten spektakl to mój hołd do wszystkich kobiet, które przyszły na ten świat przede mną, z którymi dzielę te same doświadczenia, odczucia i emocje.
WB: Dlaczego to właśnie Teatr w Blokowisku jest miejscem, które wybrałaś na swoją premierę?
PM: Bardzo lubię tu wracać, móc tworzyć akurat na tej scenie. To jaką wolność przy jednoczesnym wsparciu otrzymuję od kuratora teatru Tomka Kaczorowskiego jest dla mnie niezwykle cenne i jestem mu za to bardzo wdzięczna. Poza tym, Teatr w Blokowisku wydaje mi się wyjątkowo ciekawym miejscem na teatralnej mapie Trójmiasta, które naprawdę serdecznie polecam odwiedzić każdemu.
WB: Czy po raz pierwszy współpracujesz z Matyldą Wojsznis i jaką relację udało Wam się wytworzyć na próbach?
PM: Z Matyldą poznałyśmy się na tegorocznym 41. Festiwalu Szkół Teatralnych w Łodzi. Zostałam zaproszona do Szkoły Filmowej PWSFTviT, by wziąć udział w warsztatach „Dramat w procesie rozwoju” współorganizowanych przez Agencję ADiT. Ideą warsztatów jest partnerska praca nad tekstem (autor, reżyser, aktorzy), która ostatecznie ma zaowocować czytaniem performatywnym. Tak też było i w tym przypadku. Wspólnie z reżyserem Mariuszem Biernackim i niezastąpioną dramaturżką Zosią Gustowską oraz studentami wydziału aktorskiego pracowaliśmy nad moim tekstem „Samotność przestrzeni”, który oscyluje wokół postaci Sylvii Plath, jej alter ega Esther i Emily Dickinson, poruszając przy tym temat choroby afektywnej dwubiegunowej. Matyldzie przypadła rola tej drugiej i sprawdziła się w niej do tego stopnia, że do dziś zdarza mi się mówić do niej imieniem mojej bohaterki. Zazwyczaj zaczynam próby od opowiedzenia własnej historii. To jedyny moment poza pisaniem tekstu i stanu zakochania, w którym tak obnażam się przed drugim człowiekiem. Odrzucam wtedy wstyd i obawy starając się zracjonalizować współtwórcom to, co do tej pory powstało. Opowiadam o tym, co łączy mnie z bohaterką i pytam w czym odnajdują oni siebie. Z Matyldą miałyśmy wiele rozmów o sobie, o naszych doświadczeniach, emocjach, odczuciach i myślę, że wytworzył się między nami jakiś rodzaj siostrzanej intymności, a przede wszystkim szczerości.
WB: Co Twoim zdaniem ten monodram oferuje współczesnemu odbiorcy?
PM: Myślę, że każdemu ma on do zaoferowania, co innego. Ile ludzi, tyle doświadczeń, tyle spojrzeń na świat, ale myślę też, że poza tematem nieprzepracowanych traum, opowiadamy w nim też o doświadczeniu kobiecości, o tym, że czasami można czuć się słabą i słabym, o tym, że można odpuścić, gdy zaczyna się odczuwać dyskomfort lub niepewność, a przede wszystkim o tym, że mamy prawo do tęsknoty i stawiania granic, a nadrzędną wartością jest szacunek do drugiego człowieka. Być może nasz spektakl da komuś siłę do skierowania się w stronę, dalekiego od patriarchalnej wizji świata, zdrowego egoizmu. Taką mam nadzieję.
***
Spektakl „W mojej ojczyźnie jedynym hymnem są krople łez” autorstwa i w reżyserii Pauliny Eryki Masy będzie miał swoją prapremierę już 16.10.2023 o 19:00 w ramach cyklu Teatr w Blokowisku GAK Plama (Gdańsk-Zaspa, Pilotów 11). Bilety na premierę dostępne są TUTAJ.
***
Spektakl zrealizowano ze środków Miasta Gdańska w ramach Stypendium Kulturalnego.
***
Paulina Eryka Masa - iberystka, tłumaczka i dramatopisarka. Absolwentka Iberystyki ze specjalizacją translatoryczną w Instytucie Filologii Romańskiej Uniwersytetu Gdańskiego. W 2016 uzyskała dyplom Título de Bachiller nadawany przez Ministerstwo Edukacji, Kultury i Sportu Hiszpanii, a w 2019 otrzymała stypendium Rektora Uniwersytetu Gdańskiego dla najlepszych studentów. Studiowała też Italianistykę i Wiedzę o Teatrze. Stale współpracuje z zarówno hiszpańskimi, jak i południowoamerykańskimi uznanymi autorami takimi jak Lola Blasco, Paco Bezerra, Carla Zúñiga Morales, Dario Facal, Alfredo Staffolani czy Victor Sánchez Rodriguez. Współpracuje również z miesięcznikiem „Dialog” jako tłumaczka i autorka tekstów poświęconych dramaturgii najnowszej. Jej przekład monodramu pt. Spowiedź Don Kichota Loli Blasco wystawiony został w prapremierowo w Teatrze przy Stole w Dworku Sierakowskich w Sopocie w reżyserii i w wykonaniu Krzysztofa Gordona. Współpracowała jako konsultantka z zakresu języka włoskiego przy spektaklu Awantura w Chioggi w reżyserii Pawła Aignera w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku oraz współtworzyła spektakl La Pasionaria w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. W styczniu 2022 roku zrealizowała wraz z choreografem Tobiaszem Sebastianem Bergiem oraz aktorami Urszulą Kobielą i Michałem Jarosem czytanie performatywne Groomingu Paco Bezerry w ramach cyklu PC Drama w Klubie Żak w Gdańsku. W listopadzie 2022 roku napisała i zrealizowała czytanie performatywne Delty Wenus w ramach Stypendium Kulturalnego Miasta Gdańsk. Jest dwukrotną półfinalistką Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. Zajmuje się przede wszystkim poetyką teatralną Angeliki Liddell.