Logo
Magazyn

Owacja bez granic. O dewaluacji gestu uznania

10.05.2025, 19:44 Wersja do druku

Czy owacja na stojąco w teatrze wciąż ma znaczenie, skoro stała się codziennym rytuałem? Coraz częściej wstajemy z grzeczności, a nie z poruszenia. O widowni, która gra swoją rolę równie konsekwentnie co aktorzy na scenie – pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

Zjawisko, które jeszcze dekadę temu miało charakter wyjątkowy, dziś zdaje się wpisywać w standardowy scenariusz niemal każdego wieczoru teatralnego. Owacja na stojąco — niegdyś gest zarezerwowany dla wydarzeń artystycznych najwyższej próby — przestała być wyrazem spontanicznego poruszenia. Stała się rutyną. Publiczność wstaje niemal mechanicznie, jakby odpowiadając na ukryty sygnał: kurtyna w dół, światła w górę — czas na zbiorową gratyfikację.

Z perspektywy widza, który pamięta jeszcze czasy, gdy owacje były rzadkością i prawdziwym wyróżnieniem, ten nowy obyczaj może budzić konsternację. Właśnie dlatego czasem — coraz częściej — pozostaję na swoim miejscu, nie z braku szacunku, lecz z przekonania, że nie każde przedstawienie domaga się najwyższej formy uznania. Wbrew pozorom, taka decyzja bywa dziś niemal kontestacyjna. Siedzenie w czasie owacji na stojąco, które stały się zbiorowym rytuałem, bywa odczytywane jako brak wrażliwości — a niekiedy wręcz afront wobec wykonawców.

Nie chodzi jednak o negację potrzeby gratyfikacji artystów, lecz o pytanie o wartość i znaczenie gestów, które z powodu nadużycia tracą swoją wymowę. Owacja, która przestaje być wyjątkiem, staje się pustym znakiem — pozornie pełnym, faktycznie pozbawionym treści. Jeśli wszystkie spektakle są “wyjątkowe”, to żaden nie jest naprawdę wyjątkowy. Następuje symboliczna dewaluacja — zarówno przeżycia estetycznego, jak i jego publicznego wyrazu.

Warto zadać pytanie: z czego wynika ta zmiana? Przede wszystkim z przeniesienia na teatr logiki kultury natychmiastowej afirmacji. W epoce mediów społecznościowych, lajków, reakcji i stałej ekspresji entuzjazmu, wyważona reakcja wydaje się niemal anachroniczna. Publiczność, przyzwyczajona do nieustannego sygnalizowania aprobaty, przenosi tę praktykę do przestrzeni teatru, gdzie “zachwyt” staje się domyślną formą odbioru.

Drugim istotnym czynnikiem jest społeczna presja konformizmu. Widownia coraz częściej funkcjonuje jako kolektyw, który wykonuje pewien ustalony rytuał. Widz nie reaguje już indywidualnie — lecz zbiorowo. Owacja na stojąco przestaje być gestem wynikającym z wewnętrznego poruszenia, a staje się elementem społecznej choreografii. Siedzenie — czyli odstępstwo od normy — bywa odbierane jako chłód emocjonalny, a niekiedy wręcz jako niedopatrzenie towarzyskie.

Niepokojące jest również przeniesienie tego schematu na spektakle dla dzieci. Widzimy tam niemal laboratoryjnie czysty przykład teatralnej socjalizacji: dorośli wstają, dzieci podążają ich śladem, ucząc się, że każda forma artystyczna wymaga tej samej reakcji — niezależnie od poziomu wykonania czy głębi przekazu. Kształtuje się w ten sposób odbiorca niewyposażony w narzędzia różnicowania emocji i ocen — widz rytualny, nie refleksyjny.

W tym kontekście warto przypomnieć, że teatr, choć zanurzony w konwencjach, nie jest przestrzenią automatyzmu. Jego siła tkwi właśnie w możliwości wywoływania niejednoznacznych, zniuansowanych reakcji. W historii polskiego teatru owacje na stojąco zdarzały się rzadko, ale wtedy miały realną wagę. Oklaski po „Umarłej klasie” Kantora, „Apocalypsis cum figuris” Grotowskiego, czy po premierach Lupy czy Jarzyny w latach dziewięćdziesiątych — miały charakter aktu wspólnotowego, lecz jednocześnie szczerego i wynikającego z emocjonalnej intensywności przedstawienia.

Czy dziś jesteśmy jeszcze zdolni do takiego przeżycia? Czy jesteśmy gotowi na teatr, który zostawia nas w ciszy — niekoniecznie radosnej? A może potrzebujemy owacji na stojąco, by usprawiedliwić swój czas, bilet, wieczór, zaangażowanie? W tej sytuacji gest staje się formą autouznania — nie tylko nagrody dla aktorów, ale też dla nas samych, jako odbiorców „właściwie reagujących”.

Nie postuluję, by przestać wstawać. Postuluję, byśmy zaczęli wstawać mniej automatycznie — a bardziej świadomie. Bo tylko wtedy owacja na stojąco odzyska swój sens: stanie się tym, czym była — wyrazem autentycznego poruszenia, a nie elementem teatralnego postscriptum.

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Wiesław Kowalski

Data publikacji oryginału:

10.05.2025

Sprawdź także