„Oszuści” Michaela Jacobsa w reż. Jana Englerta w Och-Teatrze w Warszawie. Pisze Marta Żelazowska z Nowej Siły Krytycznej.
Warszawski Och-Teatr planował premierę „Oszustów” 19 marca 2020, ale z powodu obostrzeń związanych z epidemią COVID-19 przełożył na 25 września. Zdecydowano się jednak na umieszczenie w czerwcowym, lipcowym i wrześniowym repertuarze siedmiu pokazów przedpremierowych. To niecodzienne rozwiązanie sprawiło, że oglądamy „ograny” spektakl, co jest nie bez znaczenia dla aktorskich kreacji. Był to też ukłon w stronę spragnionej teatru publiczności, która w „sezonie ogórkowym” mogła pójść na nową produkcję. Należy wspomnieć, że bilety na te pokazy zostały wyprzedane.
Sztuka Michaela Jacobsa po raz pierwszy wystawiona została w 1978 roku na Broadwayu w Biltmore Theatre w Nowym Jorku. Nie cieszyła się dużą popularnością, zarzucano jej anachronizm i zbytni dydaktyzm. W Polsce sięgnął po nią w 1993 roku Jarosław Grządzielewski (Teatr Dramatyczny w Wałbrzychu), a dziewięć lat później w Teatrze Telewizji zrealizował Jan Englert. Wcielił się wówczas w rolę Howarda. Inscenizacja, choć momentami nużąca, zwracała uwagę doskonałymi kreacjami Gabrieli Kownackiej, Joanny Szczepkowskiej, Jana Englerta i Jerzego Treli.
Englert wrócił do sztuki w stołecznym Ochu, wystawiając ją w bardziej dynamiczny sposób. Podzielił tekst na mniejsze fragmenty (wydarzenia z aktu pierwszego rozgrywają się w różnych miejscach ale w tym samym czasie) i poprzeplatał je ze sobą. Dzięki temu widz z większym zaangażowaniem śledzi akcję. By się w niej nie pogubił, pomaga głos z offu oraz rodzajowa scenografia (Arkadiusz Kośmider) dzieląca scenę na trzy umowne części. Oglądamy bowiem miłosne perypetie trzech par kochanków. Michelle (Michalina Łabacz) i Allena (Filip Pławiak) obserwujemy podczas kłótni, jej powód jest dość błahy. On złapał na weselu bukiet ślubny panny młodej i zamiast podarować go ukochanej, czym prędzej odrzucił. Ona jest wściekła. Liczyła na zamążpójście, wszak wybranek obiecuje jej to od dwóch lat, ale wciąż nie jest gotowy. W tym samym czasie w hotelu spotykają się, jak zwykle w piątkowy wieczór, Monika (Beata Ścibakówna) i Howard (Piotr Grabowski). Kilka miesięcy temu połączyło ich wzajemne zauroczenie i seks. On obiecywał, że rzuci dla niej żonę, ale zmienił zdanie. Ona nie chce kontynuować romansu. Natomiast w motelu sieci Angel, po seansie filmowym, na którym byli jedynymi widzami, spotykają się na seks Grace (Gabriela Muskała) i Sam (Zbigniew Zamachowski). Mają dość spędzania samotnie piątkowych wieczorów w oczekiwaniu na swoich ślubnych, którzy oddają się cotygodniowym partyjkom pokera i kanasty. Romans jest sposobem na odegranie się, ale też realizacją pragnień i potrzeb nie zaspokajanych w małżeństwie. Żadna z postaci nie jest szczęśliwa w związku. Nie trudno się domyślić, że mężem Moniki jest Sam, a Grace jest żoną Howarda. Allen i Michelle to ich dzieci. Dowcip polega tu na dążeniu do przewidywalnej sceny konfrontacji, w której wszystkie sekrety zostaną ujawnione.
Reżyser stawia na humorystyczny wydźwięk tekstu. Nie jest to błędem, wszak teatr na Grójeckiej z komedii słynie. Aktorzy doskonale odnajdują się w tej formie. Salwy śmiechu publiczności dodają im energii i zachęcają do popisów. Uroczych zresztą. Rozbraja Zbigniew Zamachowski, którego Sam rzuca się na podłogę i ucieka na czworaka przerażany spotkaniem z kochanką. Śmieszy Gabriela Muskała, jej Grace kryje się za bukietem kwiatów, który ostentacyjnie wręcza jej kochanek, czy ekspresyjnie przeżywająca napad wyrzutów sumienia po usłyszeniu w radiu kazania o łamaniu dziewiątego przykazania. Widać, że aktorzy dobrze czują się w rolach. Skeczowy charakter sztuki, choć dość prostej i przewidywalnej, nie zniechęca ich do budowania psychologii postaci. Konsekwentnie przedstawiają motywacje bohaterów. Kostiumy Doroty Williams współgrają z ich charakterem. Piotr Grabowski kreuje Howarda na podstarzałego playboya, który nie może pogodzić się z upływającym czasem i przestał kochać żonę. Grace związała się z pierwszym facetem, który zaciągnął ją do łóżka, ale nawet wtedy nic do niego nie czuła. To kobieta nieśmiała, zahukana, bardzo ładnie gra to Gabriela Muskała. Monika w interpretacji Beaty Ścibakówny to silna, wiedząca czego pragnie seksowna kobieta. Nie dziwi więc, że irytuje ją ciapowaty, niemogący sprostać jej temperamentowi mąż. Odwodzi więc Allena od małżeństwa. Sam żyje wspomnieniem wyidealizowanej pierwszej miłości, szuka jej namiastki, dlatego namawia syna, by ożenił się z Michelle. Rady, których udzielają dzieciom, wynikają z ich doświadczeń i przemyśleń. Trudno pozbyć się wrażenia, że także niepoprawnej wiary w miłość, którą z biegiem lat stracili lub nie potrafili odkryć na nowo. Dopiero zdrada i zazdrość o partnera uświadamiają im, że darzą współmałżonka uczuciem.
Młodzi decydują się na wspólne życie. Rodzice ukontentowani ich decyzją, wpadają sobie w objęcia. Ten zdawać by się mogło cukierkowy finał stawia pytanie o sens małżeństwa. Jeśli decydujemy się na ten krok tylko z obawy przed samotnością, tykający zegar biologiczny czy poczucie powinności wobec partnera, z którym mieszkamy i sypiamy, może lepiej dać sobie spokój? A jak już zdecydujemy się na wstąpienie w związek, nauczmy się ze sobą rozmawiać i dbać o miłość. „Oszuści” to nie tylko sztuka zabawna, ale także skłaniająca do refleksji.
Michael Jacobs
„Oszuści”
przekład: Michał Ronikier
reżyseria: Jan Englert
premiera: 25 września 2020, Och-Teatr w Warszawie (spektakl obejrzany 26 września 2020)
występują: Michalina Łabacz, Gabriela Muskała, Beata Ścibakówna, Piotr Grabowski, Filip Pławiak, Zbigniew Zamachowski
Marta Żelazowska – pedagog, absolwentka studiów podyplomowych Wiedza o teatrze i dramacie z elementami wiedzy o filmie w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk oraz Laboratorium Nowych Praktyk Teatralnych, otrzymała wyróżnienie specjalne w VI edycji Ogólnopolskiego Konkursu im. Andrzeja Żurowskiego na Recenzje Teatralne.