EN

21.02.2025, 10:24 Wersja do druku

Opowieści wytańczone

„Bal” wg scenariusza i w reż. Jerzego Zonia w Teatrze KTO w Krakowie. Pisze Mateusz Leon Rychlak w Teatrze dla Wszystkich.

fot. Robert Siwek / mat. teatru

„Do świtu grali,
Tańczyli swój taniec dziki:
Dalej, Dalej!
Żarli. Pili. Tańczyli”

– Julian Tuwim

Przetańczone noce, pląsające dni, miesiące i lata, a czasem nawet całe życie, które wyraża się kilkoma charakterystycznymi krokami w tangu, walcu czy sambie. Bliskość, dystans, namiętność i chłód, profesjonalizm i niezdarność. Wszystkie oblicza tańca zaklęto w jednym spektaklu pt. „Bal” w reżyserii Jerzego Zonia i z choreografią Eryka Makohona.

Była kiedyś taka bajka o dziewczynce, której dziadek był szewcem. Gdy otrzymywał do naprawy nową parę butów, dziewczyna je zakładała i przeżywała jakąś fantastyczną przygodę. O tym, że każda para butów opowiada jakąś historię, doskonale wiedzieli twórcy spektaklu „Bal”, gdyż podstawowym elementem scenografii, ukrytym początkowo pod wielką płachtą, są dziesiątki par najprzeróżniejszych butów. W pierwszej scenie zostaną one rozmiecione przez aktorów po kątach, co stworzy ramy scenicznego parkietu tanecznego. KTO znane jest z swoich realizacji teatru ruchu i tańca, przypomina nieustannie o tym, jakie były starożytne początki teatru, a jednocześnie jest daleki od rytualności. Spektakl „Bal” nie ma w sobie nic z misterium, nie jest także wyraźnie zarysowaną opowieścią jak choćby „Arcadia”. Gdybym miał porównać ten spektakl do czegokolwiek, to jest to zbiór ożywionych fotografii, na których możemy obserwować, jak pewien moment nastąpił i co przyszło później.

W początkowych sekwencjach można obserwować czułość, namiętność i radość, ale także śmieszność, wstyd i smutek. Im dalej wchodzimy w roztańczony świat, tym bardziej złożone emocje zaczynają towarzyszyć kolejnym tańcom, pojawiają się nostalgia, tęsknota, miłość, lęk, groza i nienawiść. Niekiedy muzyka uzupełnia ruch, a czasem stanowi niepokojący kontrapunkt dla z pozoru spokojnej sceny. I w chwili, gdy wydawałoby się, że zakończyliśmy już cały dostępny repertuar, pojawia się coś nieoczekiwanego: teatr w teatrze, maski i czarne płaszcze. Na koniec wszystko jest teatrem.

Sylwetki tancerzy są równie rozmaite jak różne są style tańca. Z jednej strony dostojny Franciszek Muła, ceremonialnie ogłaszający każdy kolejny taniec, a z drugiej Jakub Żółtaszek, wykorzystujący cały potencjał swojego ponad dwumetrowego ciała. Nina Potapowicz z całą gamą niefrasobliwego i lekkiego uroku oraz Marta Zoń ze świadomością każdego wystudiowanego ruchu. Bartek Cieniawa, w którego stylu zawsze można wyczuć wręcz magnetyczny mrok, i Karolina Daniec-Franczyk, imponująca czymś nieodgadnionym w kreacji.

Trudno o „Balu” pisać, skoro nie wypada opowiadać nieobecnym, jak to wspaniale się bawiliśmy. Jednakże właściwym wydaje się o „Balu” szeptać, żeby jak najwięcej osób usłyszało tę plotkę i poczuło zazdrość, że ich tam nie było. A jeśli zazdrość nie wzbudzi wystarczającej ciekawości, by zakupić bilet i popędzić na krakowskie Podgórze, to trudno mi powiedzieć, co by jeszcze mogło pomóc.


Tytuł oryginalny

Opowieści wytańczone

Źródło:

Teatr dla Wszystkich

Link do źródła

Autor:

Mateusz Leon Rychlak

Data publikacji oryginału:

20.02.2025

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych.