„Odyseja” na podstawie Homera w reż. Jakuba Roszkowskiego we Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Katarzyna Mikołajewska w „Gazecie Wyborczej - Wrocław”.
„Odyseja" Homera w wydaniu zaproponowanym przez Jakuba Roszkowskiego zyskuje uwspółcześnioną, atrakcyjną dla młodych widzów formę, która może kojarzyć się z grą komputerową.
Odys pokazywany w lalkowej wersji jako Hulk, superbohater Marvela, ma za zadanie dotrzeć do domu, do Itaki, a po drodze musi zmierzyć się z wieloma przeciwnikami i stoczyć z nimi walki, używając nie tylko siły mięśni, ale także wyjątkowego sprytu. Reżyser stawia na intrygujące środki, ale nie rezygnuje z przekazywania widzom ważnych treści – jego spektakl to opowieść o wojnie i konsekwencjach, jakie przynosi zarówno dla aktywnych, jak i biernych jej uczestników.
Wizualnie i koncepcyjnie spektakl "Odyseja" ma trzy płaszczyzny. Na scenie oglądamy aktorów wcielających się w postaci z eposu Homera oraz ich lalkowe odpowiedniki, a wszystko dopełniają obrazy wideo z kamery, którą posługują się aktorzy. Ten ostatni zabieg pomaga na obserwowanie wydarzeń rozgrywających się na dalszym planie, ale także dostrzeżenie detali w scenach z użyciem niewielkich lalek – użycie kamery pozwala im "urosnąć". Zmienna perspektywa sprawia, że przedstawienie wciąga i ma ciekawą dynamikę – choć tempo wydarzeń bywa zróżnicowane.
Na chwilę przed premierą Wrocławski Teatr Lalek ogłosił, że sugerowany wiek widzów zapraszanych na "Odyseję" zostaje podniesiony do 10 lat ze względu na użyte środki oraz tematykę. Decyzja ta znajduje uzasadnienie w realizacji przedstawienia i zdecydowanie warto zastosować się do tej sugestii. Spektakl Roszkowskiego to rewelacyjne widowisko, jednak docenią je przede wszystkim starsze dzieci, ale również dorośli. Gdyby nie kilka doklejonych nieco niezgrabnie piosenek (a muzyka jest akurat najsłabszym elementem przedstawienia), można byłoby zapomnieć, że to "Odyseja" w wersji dla dzieci, bo spektakl ten daje się oglądać z perspektywy dorosłego widza i pozwala wynieść z niego wiele refleksji całkiem poważnych i istotnych, a na pewno mniej dosłownych i oczywistych niż te, do których przyzwyczaił nas teatr dla dzieci. Przewrotne, podwójne zakończenie, na które zdecydował się reżyser, to jeden z takich właśnie zabiegów, które będą z jednej strony zrozumiałe dla dzieci (tych nieco starszych, zgodnie z sugestią teatru, czyli w wieku 10+), z drugiej – postawią przed dorosłymi wyzwanie reinterpretacji "Odysei" na nowo.
"Odyseja" Roszkowskiego to historia rozgrywająca się po zakończeniu wojny ukazana z perspektywy zarówno Odysa (Tomasz Maśląkowski), który powraca do domu, jak i oczekujących na jego powrót żony (Anna Makowska-Kowalczyk) i syna (Piotr Starczak). W spektaklu wyraźnie podkreślony zostaje upływ czasu – Odys wracał do Itaki przez 20 lat i tak długi czas nie mógł nie wpłynąć na wszystkich bohaterów. Nie mogła również nie wpłynąć na nich wojna, a trauma, z jaką Odys powraca do domu, odciska piętno nie tylko na żołnierzu, ale również na jego bliskich.
Intrygującą nitką fabularną jest także "zabawa w bogów," którą uprawiają… starożytni bogowie – to oni decydują o losach poszczególnych postaci, sprzyjając im lub krzyżując ich plany. Kamerą, z której obraz możemy oglądać na dużych ekranach, najczęściej operuje Atena (Agata Kucińska), będąca nie tylko operatorką tego widowiska, ale jednocześnie jedną z jego reżyserek. Podrzuca bohaterom swoje pomysły i wdaje się w dyskusję z pozostałymi bogami, a wszystko po to, by zwyciężyli jej faworyci.
Można podsumować, że "Odyseja" to spektakl na piątkę z plusem. Piątka należy się za warstwy wizualną, aktorską (wszyscy aktorzy rewelacyjnie spisują się w swoich rolach i doskonale wykorzystują okazję, by pograć nieco więcej niż zazwyczaj) oraz koncepcyjną. Przygody, które przeżywa Odys wraz ze swymi towarzyszami, są widowiskowe, nie brak w nich elementów magii czy baśniowości. A plusem, dodatkiem, który otrzymują starsi widzowie, są wszystkie dramaturgiczne smaczki, na jakie decydują się twórcy, a jest ich mnóstwo. Roszkowski stworzył napakowaną wątkami i kulturowymi odnośnikami opowieść o wojnie, w której lalki Barbie i Hulk wpasowują się w bardzo poważną narrację, gdzie na scenie padają słowa skłaniające do refleksji o wojennych traumach ("Miałeś wrócić z wojny, a ty przywiozłeś wojnę do domu").
Jedna uwaga, nieco na marginesie: oglądając tę przewrotną interpretację Homera nie mogłam pozbyć się myśli, że dla aktorów Wrocławskiego Teatru Lalek to świetny moment, by pokazać swoje umiejętności i podjąć wyzwanie w spektaklu już zupełnie dla dorosłych.