„Wesele” Stanisława Wyspiańskiego jest jednym z najczęściej cytowanych i wystawianych tekstów teatralnych. Pojęcia takie jak „złoty róg” – metafora zaprzepaszczonych nadziei, czy „chocholi taniec” – symbol fascynacji złudnymi ideami, niejednokrotnie były używane w odniesieniu do stanu ducha czy kondycji społeczeństwa polskiego. Dramat ten doczekał się także osobnej Encyklopedii „Wesela” Rafała Węgrzyniaka, zawierającej m. in. historię wystawień tego dramatu, których od roku 1901 do 2001 było ponad dwieście. Dziś także dramat Wyspiańskiego cieszy się zainteresowaniem polskich reżyserów teatralnych i nieustannie doczekuje się nowych adaptacji i ujęć. Dramat Wyspiańskiego nawiązywał do rzeczywistych wydarzeń – ślubu Juliana Rydla z Jadwigą Mikołajczykówną, który odbył się 20 listopada 1900 roku w Kościele Mariackim w Krakowie i późniejszego wesela w chacie w Bronowicach, należącej do Włodzimierza Tetmajera, żonatego z siostrą panny młodej. Trzynaście spośród dwudziestu to postaci rzeczywiste. Opowiedział o nich Tadeusz Boy-Żeleński w swojej „Plotce o Weselu”.
W najnowszej powieści Jacka Denhela i Piotra Tarczyńskiego – występujących pod pseudonimem Maryla Szymiczkowa – rzeczywiste zdarzenia na których oparte zostało „Wesele” Wyspiańskiego (jak i sam dramat) służą do opowiedzenia kryminalnej historii, której bohaterką jest profesorowa Zofia Szczupaczyńska. Wszędobylska Profesorowa jest bohaterką całej serii retrokryminałów literackiego tandemu Dehnel-Tarczyński. Krakowska bohaterka, nieco znudzona życiem mieszczka, wszędzie szuka sensacji, a okoliczności w które się wplątuje często przekraczają jej wcześniejsze oczekiwania. Mieszka w jednej z krakowskich kamienic, przy ulicy świętego Jana, a fascynuje ją świat ciemnych zaułków, zdarzeń rozgrywających się głęboko w podwórzach, skrywanych przed okiem szerokiej publiczności. Książka zatytułowana, nomen omen, „Złoty róg” nawiązuje i do wydarzeń rzeczywistych, i do tekstu dramatu Wyspiańskiego. Autorzy dotarli także do tekstów i dokumentów z epoki, odnoszących się do listopadowych dni 1900 roku, kiedy to doszło do głośnego w dziejach Krakowa mezaliansu. Jest to historia fikcyjna, jednak poprzez ukazany w powieści koloryt tamtych czasów i zdarzeń wydają się prawdopodobne. Powieść otwiera prolog rozgrywający się pół roku po słynnym weselu w Bronowicach, kiedy Szczupaczyńska wraz z mężem udaje się na słynną premierę teatralną w 1901 roku w Teatrze Miejskim w Krakowie, które to wystawienie kwituje pełnym oburzenia okrzykiem – „To przecież w ogóle nie tak było!”. Cofamy się zatem do zdarzeń towarzyszących słynnym zaślubinom i, co jest szczególną wartością książki, poznajemy Kraków czasów Wyspiańskiego, gdzie wszystko dzieje się w swoim, leniwym tempie. Mamy zatem świeżo powstającą kanalizację, która ma pozbawić mieszkańców przykrych zapachów, towarzyszących im, wedle opowieści, od czasów potopu szwedzkiego. Widzimy chaty chłopów i mieszczańskie wille o fikuśnych dachach, liczne targowiska i urzędy. Jest także redakcja dziennika „Czas”, na który mieszkańcy stale narzekają, ale zawarte w nim spostrzeżenia przyjmują jako własne. Jak piszą autorzy, „Czas był niczym szacowne prastare sękate drzewo poznania dobra i zła, którego owoce (trochę kwaśne i nieco przywiędłe) już trzeciemu pokoleniu krakowskich mieszczan objaśniały, co należy myśleć na taki, czy inny temat.”Powieść ujawnia konflikty między wyznawcami dawnego i nowego „Czasu”, odmiennych pomysłów na krakowski dziennik i poszczególnych jego wyznawców. Niczym widma pojawiają się rzeczywiste postaci tamtych czasów: wpływowy Stanisław Przybyszewski czy wyjeżdżający do Paryża młody Tadeusz Boy-Żeleński. Tekst jest stylizowany na język z epoki, choć nie nachalnie i nie na siłę, tak, żeby bez trudu odnalazł się w nim i współczesny czytelnik. Nie znajdziemy tu zatem dawnej ortografii czy zapisów, które mogłyby być nieczytelne. Odnajdziemy tu za to słowa czy zwroty, które dziś wyszły z użycia i wciąż budzą sympatię. Możemy odczuć nostalgię, że dziś nikt nie kłania się swoim rozmówcom, nie zwraca do nikogo „duszko” ani nie „odwraca się na pięcie”. Uśmiech wywołują natomiast opisy obyczajowości społeczeństwa z jej słabościami i tęsknotami, opisy obudzonej przez hejnał bohaterki, która, wstając w południe kryguje się wobec służby. Sama historia kryminalna nie jest mocną stroną tej powieści, ale z powodu owego kolorytu epoki, podróży w czasy nam nieznane, a zajmujące jest „Złoty róg” – by użyć języka autorów – powieścią napisaną „udatnie”.
Monika Pilch (Polskie Radio)
Maryla Szymiczkowa, „Złoty róg”
Wydawnictwo Znak, Kraków 2020