„La serva padrona” Giovanniego Battisty Pergolesiego w reż. Jitki Stokalskiej w Polskiej Operze Królewskiej w Warszawie. Pisze Wojciech Giczkowski na blogu Teatralna Warszawa.
Polska Opera Królewska zaprezentowała w Teatrze Królewskim, usytuowanym w Łazienkach Królewskich, słynne dzieło „La serva padrona” („Służąca panią”) Giovanniego Battisty Pergolesiego, opowiadające zabawną historię majętnego kawalera zadręczanego przez pokojówkę. 11 lipca 2020 r. byliśmy świadkami arcyciekawego wykonania tej opery. Niestety, konieczne zabezpieczenia sanitarne wynikające z pandemii spowodowały, że także na tej premierze znalazła się tylko grupka 40 szczęśliwców, którzy z radością witali pierwsze przedstawienie operowe w Polsce. Dyrektor Andrzej Klimczak przed premierą przyznał, że tylko z powodów małej obsady i niewielkiego zespołu muzycznego, potrzebnych do wykonania tego dzieła, przyspieszył premierę, która miała się odbyć w późniejszym terminie. W efekcie wystawił dwie premiery z rożnymi wykonawcami, które pokazały aktualne możliwości repertuarowe zespołu POK.
Pierwszą wersję, z Agnieszką Kozłowską i Sławomirem Jurczakiem, zrecenzował Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich: „Stokalska skroiła przedstawienie zgrabne, urokliwe i sympatyczne, z myślą przede wszystkim o dobrej zabawie, bez próby piętrzenia w nim jakichś feministycznych odniesień czy innego tego rodzaju ingrediencji, czego zresztą zupełnie nie ukrywa, bawiąc nas jedynie w dellartowski sposób opowieścią o tym, kto kogo skusi i za jaką cenę".
Do drugiego przedstawienia reżyserka Jitka Stokalska zaprosiła bardzo młodych wykonawców: Aleksandrę Klimczak i Pawła Michalczuka. W ich wykonaniu otrzymaliśmy operę o miłości rozumianej jako walka o pozycję społeczną kobiety bez względu na jej status, i to w czasach, gdy jedyną szansą jego zmiany było odpowiednie zamążpójście. Graniczyło to w tamtej epoce z cudem, co potwierdzają współczesne ekranizacje, które możemy oglądać obecnie w takich filmach jak "Faworyta" czy "Outlander".
Młoda śpiewaczka Aleksandra Klimczak wykorzystała w pełni swoją szansę. Znana z awangardowych dokonań muzycznych, tym razem w barokowej operze stworzyła postać kobiety świadomej swojego intelektu, nieuległej pracodawcy, w pełni wykorzystującej atuty kobiecej urody. Jej głos nie był śpiewem skromnej i cichutkiej służącej, w jego brzmieniu dominowały takie walory jak śmiałość, świadomość własnej wartości, ale też, kiedy trzeba, kokieteryjność, na koniec zaś pełna uczucia miłość, która w tym wykonaniu połączyła zakochaną w sobie parę. Finałowy duet podkreśla gorące uczucie Serpiny i Uberto. Słuchacze wierzą w każde słowo wyśpiewane przez wykonawczynię tytułowej roli i jej partnera Pawła Michalczuka. W takim wykonaniu wiemy, że miłość ta powstała już dawno, ale dopiero w efekcie zawiłych okoliczności mogła się objawić i połączyć dwa oddalone od siebie serca.
Występujący w roli Uberto Paweł Michalczuk w kwietniu 2019 roku zadebiutował na deskach Polskiej Opery Królewskiej partią Damety w Scene Buffe A. Scarlattiego. Zauważono go wówczas i teraz mogliśmy usłyszeć go w zaskakującej wersji intermezza Pergolesiego. Mający doskonale warunki wokalne bas zgrał i zaśpiewał rolę dojrzałego mężczyzny, który nie chce pogodzić się z uczuciem od zawsze łączącym go z wychowanicą. Choć tylko do czasu pojawienia się konkurenta do jej ręki. Jest przekorny, zabawny, ale nie śmieszny. To nie safanduła wykorzystywany przez służącą, ale mężczyzna, który lubi się z nią droczyć. Interesujące w tej wersji jest odczytanie i odegranie przez głównych wykonawców swoich ról. Wydają się one ugruntowane nowoczesną wiedzą psychologiczną, która nie wyklucza miłości ludzi nawet niespecjalnie do siebie pasujących.
Taka interpretacja dzieła włoskiego kompozytora, który stworzył ją mając 23 lata, to ukłon znakomitej reżyserki Jitki Stokalskiej w stronę młodej widowni. Nie chce nudzić, więc bawi się operą i tworzy na raz dwie jej wersje przeznaczone dla dwóch rodzajów publiczności. Wersję pierwszą, klasyczną, dla tych, którzy lubią konserwatywne podejście do tematu operowego, i wersję drugą dla szukających nowoczesnej interpretacji znanego tematu.
Czy obie wersje miał połączyć zespół mimów? Pewnie tak. Rafał Karnicki, Jerzy Klonowski i Maciej Kraśniewski zagrali jedną postać Vespone, jednak tak dowcipnie zaaranżowaną przez Alisę Makarenko, że ich wielowymiarowość budzi podziw i nieukrywany, głośny śmiech. Wykorzystują każdy element scenografii Marleny Skoneczko, aby zwiększyć i tak szalone tempo i wspólną z widzami zabawę.
Capella Regia Polona Zespół Instrumentów Dawnych Polskiej Opery Królewskiej pod batutą Krzysztofa Garstki dostosowała się do romantycznej i komediowej wersji opery. Grala lekko, a w finale z wielkim żarem towarzyszyła łóżkowym perypetiom bohaterów.
Publiczność dwukrotnie wywoływała twórców realizacji na scenę do oklasków. Pozostaje oczekiwać, że po pandemii druga wersja przedstawienia będzie wystawiana wielokrotnie, bo może liczyć na ogromne zainteresowanie.